29/06/2017
TYLKO Z TOBĄ, Sandy
- …
oraz, że cię nie opuszczę, aż do śmierci – westchnął Tom, wsuwajac obrączkę na
serdeczny palec stojącej tuż przed nim drobnej kobiety.
Spojrzał
w oczy swojej świeżo poślubionej żony, po czym sam przymknął powieki, czekając
na ostateczny werdykt urzędnika, przed którym składał małżeńską przysięgę.
-
Ogłaszam was mężem i żoną - zawyrokował
znudzony tonem niewielki, podstarzały urzędnik, uginający się pod ciężarem
własnego piwnego brzucha, spojrzał jeszcze spod małych, trojkatnych okularów na
stojącą przed nim parę, po czym nieco już weselej dodał – może pan pocałować
pannę młodą.
Stało
się.
Starszy
Kaulitz lekko rozchylił powieki, by spojrzeć na uszczesliwioną twarz niziutkiej
piękności o azjatyckich rysach twarzy. Złapał więcej powietrza, by zaraz powoli
się pochylić i złożyć na jej aksamitnych ustach, idealnie muśniętych
blado-różową pomadką, delikatny pocałunek.
Wokół
rozbrzmiały oklaski, a przez nie przebijał się wzruszony głos Singrid
-
Brawo, brawo! Moje piękne dzieci! Ohh Tom, tak wielka szkoda, że Twoja matka
nie doczekała tej chwili – łkała kobieta, wycierając policzki jedwabną
chusteczką, najgłośniej ze wszystkich klaskał Bill, nie mogąc posiąść się z
radości, że jego brat wreszcie się ustatkował. Młoda para odwróciła się przodem
do swoich gości, a z ich twarzy nie znikały radosne uśmiechy. Tom omiótł
spojrzeniem cały namiot, ustawionym nad samym brzegiem Oceanu Indyjskiego.
Wnętrze
namiotu wystrojone było beżem, zielenią i złotem. Wszystko stonowane i idealnie
ze sobą skomponowane. Ria spędziła na Malediwach trzy poprzednie dni,
dopilnowując osobiście każdego najdrobniejsze szczegółu. Chciała, by ten ślub
był wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju.
Nad
głowami gości zwisały kwiatowe kompozycje w jasno-beżowym odcieniu, komponowały
się z naturalną zielenią liści. Wszystko było idealnie, wszystko było
magicznie.
Tom
złapał swoją żonę za rękę i przeprowadził prosto do wyjscia z namiotu, mijając
rzędy gości.
- To
wszystko naprawdę nie było potrzebne – syknął, gdy tylko znaleźli się po za
zasięgiem uszu zebranych, którzy wyszli chwilę za nimi. Na zewnątrz namiotu
czekali już kelnerzy z szampanem, zapraszający gości oraz młodą parę do zabawy
w fantazyjnie przystrojonym ogrodzie, znajdującym się tuż za niewielkim,
ekskluzywnym hotelem. Był to jeden z niewielu ogrodów na wyspach, pełen
przepychu i bajecznych kwiatów, a wszechobecny luksus zdawał się niemal
przytłaczać.
Ria
skarciła męża spojrzeniem i uniosła się na palcach tuż do jego ucha.
Kategoria: Tom Kaulitz
...
UMIERAM W CISZY, Neko
Jest
już noc. Znów siedzę w swoim pokoju hotelowym na łóżku a moje ciało porusza się
w niemym płaczu. Mój rozmazany makijaż znaczy na czarno śnieżnobiałą pościel.
Zaciskam szczupłe palce na miękkim materiale i wtulam twarz wykrzywioną bólem w
poduszkę. Wiem, że to moja wina. Ja zacząłem tę grę...
Mieliśmy
wtedy piętnaście lat. Zmęczony ukrywaniem tego przed tobą, przyszedłem i
powiedziałem ci wszystko. Co czułem do ciebie. Dlaczego nasze kontakty się
pogorszyły. Nie przewidziałem tylko jednego - że kiedy ja walczyłem z miłością
do ciebie, ty znalazłeś sobie nowych kumpli, którzy zmienili cię nie do
poznania. Gdy powiedziałem, o jaką miłość mi chodzi uśmiechnąłeś się, ale to
nie był twój zwykły uśmiech. Byłem jednak tak zestresowany całą sytuacją, że
nie zwróciłem na to uwagi. Następnej nocy przyszedłeś do mnie. Pieprzyłeś, bo
normalnym seksem tego nie można nazwać, po prostu wypieprzyłeś mnie tyle, ile
chciałeś i jak chciałeś, nie zwracając uwagi na to, co mówiłem. Potem robiłeś
to za każdym razem, gdy miałeś ochotę. Słowa jak "nie chcę cię zranić
obracając kolejną laskę w kiblu.", "przecież tego właśnie
chciałeś" czy "to znaczy, że już mnie nie kochasz?" stały się tymi
wywołującymi moje wyrzuty sumienia i nie potrafiłem ci wtedy odmówić, chociaż
po każdym jednym razie czułem się jak szmata, którą w końcu jestem.
To
trwa już dwa lata... dwa lata, odkąd tak nieludzko się mną bawisz i mnie
niszczysz. A ja wciąż desperacko cię kocham i próbuję odnaleźć w tobie mojego
brata, tego, którego kocham... wiele razy chciałem to zakończyć, ale nigdy mi
na to nie pozwoliłeś. Czułe muśnięcia czy spojrzenia, które nasi fani odbierali
jako swój upragniony Twincest, były tak na prawdę ostrzeżeniem i uważną obserwacją
swojej marionetki. Z ledwością panowałem nad smutkiem czy strachem, a o
zostaniu z tobą sam na sam wolę nie myśleć, bo za każdym razem drżę z
niepohamowanej paniki.
Wciąż
płaczę. Poduszka już przesiąkła moimi łzami a jednak wciąż nie mogę się
uspokoić. Z mojego gardła nie wydobył się ani jeden dźwięk. Wspominam nasze
dzisiejsze spotkanie w moim pokoju.
Kategoria: Twincest
...
AT THE GATES OF HELL,
Beatrice
Tego
dnia Tom nie ponowił już swojego pytania. Chwila wyciszenia na leżakach, jakiej
obaj bardzo potrzebowaliśmy nieco oczyściła odrobinę spiętą atmosferę, a po
kąpieli w basenie już rozmawialiśmy normalnie, żartując i drocząc się jak
zwykle, choć czułem, że coś mimo wszystko się w nas zmieniło. I albo ja
zaczynałem sobie coś roić, albo Tom naprawdę stał się jakiś czulszy i zupełnie
inaczej na mnie patrzył. Ale może to było tylko moje wrażenie? Chyba jeszcze
nigdy nie obserwowałem i nie analizowałem aż tak wnikliwie jego reakcji, ale
wcześniej po prostu nie miałem powodu, bo nie wiedziałem, że tak dużo wie. Mimo
wszystko byłem i tak chwilami skrępowany i proste czynności, jakie kiedyś były
zupełnie normalne, teraz zawstydzały mnie, tak samo jak jego bliskość i dotyk.
Zupełnie inaczej by było, gdyby wciąż nie wiedział.
Wypiliśmy
po kilka piw, dopisywały nam humory, ale pod wieczór zgłodnieliśmy mocno i choć
bardzo nam się nie chciało, to jednak postanowiliśmy ruszyć na jakąś
obiado-kolację do restauracji, bo na to, co było w lodówce nie mieliśmy ochoty.
Jednak przedtem trzeba było wziąć prysznic i w końcu się ubrać.
***
Bill
wyszedł spod prysznica w samych bokserkach i stanął przed lustrem tyłem,
odwracając głowę przyglądał się swojej zaróżowionej od słońca skórze na
plecach.
-
Spiekłem się, kurwa… - jęknął, wracając do łazienki po balsam.
Tom,
który już był gotów do wyjścia, bo kąpał się wcześniej, siedział teraz przed
telewizorem i tylko zerkał w niewielki korytarz, gdzie stał Bill, usilnie
starając się wmasować w skórę pleców nawilżacz.
- Od
czego krem z filtrem? Mówiłem, żebyś się nasmarował.
-
Smarowałem, ale przód – wydął usta bliźniak, wciąż pamiętając, jak nie chciał,
aby Tom masował mu skórę pleców, choć on proponował. Bał się swojej reakcji na
jego dotyk jak nigdy wcześniej, kiedy wręcz sam o to prosił, ale teraz wiedza
jaką brat posiadł na temat jego pragnień stawała się barierą w tego typu
poczynaniach.
Teraz
Tom widział, jak Bill się gimnastykuje, aby sięgnąć dłonią choć za łopatkę i
śmiał się pod nosem. Doskonale dostrzegał zmianę w jego zachowaniu i domyślał
skąd ona wynika, jednak wciąż nie pojmował dlaczego właśnie teraz czarnowłosy
tak usilnie chce wszystko ukryć, kiedy według niego nie było już najmniejszego
sensu, poza tym sam swoim krótkim „nie”, dał mu jasną i klarowną odpowiedź.
- To
może teraz wreszcie dasz mi posmarować te plecy?
Kategoria: Twincest
..............................................................
28/06/2017
ZAKOCHANA FANKA, Ka.
Jak
można było łatwo się domyślić, kolejnego dnia ledwo kontaktowałam ze światem.
Nie tylko z powodu, że nie mogłam spać z emocji, ale przede wszystkim, dlatego,
że mój umysł był kompletnie zamroczony. Wciąż nie wierzyłam, w to co się działo
z moim życiem. Nie do końca rozumiałam w ogóle, co tak naprawdę to wszystko
znaczyło.
Tom
chciał więcej. Ja też tego chciałam. Tylko, czym to tak naprawdę było? I jak to
miało w ogóle wyglądać? Dopiero, gdy się rozstaliśmy przed moim domem, dotarło
do mnie, że nawet nie ustaliliśmy żadnych szczegółów. Nie zapytałam, czy
spotkamy się kolejny raz. On też tego nie zrobił. Po prostu rozeszliśmy się,
jak gdyby nigdy nic.
Jak
mogliśmy tak postąpić, gdy tego wieczoru padło tyle znaczących słów? Jak
mogliśmy… Gdy tego wieczoru pocałowałam go? Nadal czułam motyle w brzuchu na to
wspomnienie i nie wierzyłam, że odważyłam się zrobić coś takiego. Czy
adrenalina może doprowadzać do tak szalonych czynów? Gdyby nie moje ówczesne
przekonanie, że prawdopodobnie nigdy więcej się już nie zobaczymy, nigdy bym
nie zrobiła czegoś takiego. Nie przewidziałam tylko, że to wcale nie będzie
koniec. I wyglądało na to, że po moim niecnym czynie będę musiała nadal stawać
z nim twarzą w twarz. Chyba, że to wszystko, co wczoraj zostało powiedziane,
nic nie znaczyło. Ostatnim razem też tak myślałam. To chyba był najwyższy czas,
by zacząć traktować nasze „przypadkowe” spotkania całkiem poważnie. Tylko, jak
przestawić się z własnych wyobrażeń na rzeczywistość?
–
Tutaj piszą, że ten twój Tom spotyka się z kimś – rzekła Agness, przeżuwając
jednocześnie kawałek jabłka. Dopiero wówczas zorientowałam się, że stoję przed
swoją otwartą szafką i gapię się w nią, jak sroka w gnat. Zamrugałam szybko
powiekami i zatrzasnęłam drzwiczki, odwracając się w kierunku przyjaciółki. A.
nie miała pojęcia o tym, co wydarzyło się zeszłego wieczoru i chyba nie
chciałam jej o tym mówić. Przynajmniej na razie. – Podobno jest zajęty od roku!
Kategoria: Tom Kaulitz
..............................................................
26/06/2017
YOU WERE SUPPOSED TO
LOVE ME, Paulina P. Crowe
Uchyliłem
niechętnie powieki, obudziwszy wśród smrodu, brudu, goryczy własnego upadku. Petami
przepalona pościel, prześcieradło nasączone moją własną spermą. Ujadanie psa.
Papierek po czekoladowym cukierku, zużyta strzykawka bez igły. Wszystko ma swój
czas, nawet degenerująca zmysły choroba duszy. Nadtrawiona rdzą, wciąż wychyla
spojrzenie ponad horyzont, jakkolwiek mogłoby to ukoić jej frasunek.
Skopałem
z siebie truchło kołdry, spuściwszy bose stopy na równie zasyfiały dywan. Pies
wykorzystując sytuację, wsparł się przednimi łapami o obnażone udo. Spojrzałem
na zwierzę jak na debila, schwyciwszy przednie kończyny, niemal gruchocząc
kości, odrzuciłem psie ciało na środek pokoju.
-
Spierdalaj, kundlu! – warknąłem przez zaciśnięte zęby, wstając. Podkulił ogon
pod siebie, z przerażenia chowając w szczelinie za podstarzałym segmentem. Do
cudowności aromatów wiszących w powietrzu niźli mgła, dojdzie zapach psich
szczyn. Mało mnie to obchodzi, tak czy siak nie zamierzam tu zostać. Jeszcze
kilka dni, parę nocy i zostawię tę kurwę samą, by zdechła załapawszy byle jakie
choróbsko.
Bez
środków do życia, skazany sam na siebie, upodlony. Znów nowy facet rżnie moją
schlaną matkę za ścianą, jakże cudownie. Głębia jej uczuć głębokością dorównuje
kałuży na asfalcie, upokorzy się dla pieniędzy, kolejnej butelki taniej wódki.
Jak teraz mam stąd wyjść, żeby się odlać? Jebać nagość rodzicielki i jej nowego
kumpla, czy też podlać uryną kwiatki? Pierdolę to, dość już samego siebie
obdarłem z honoru.
Kołatanie
serca w piersi, niźli ofiary gonionej przez drapieżnika. Skręcam w jedną ulic
wiedząc czego szukam i co chcę odnaleźć. Zdecydowałem się na ten krok… Będzie
mój, a nawet jeżeli będzie się przeciwstawiał, znajdę sposób, by spełnić
najskrytsze z marzeń. Jakiś nędzarz nurkował w śmietniku zatopiwszy się w nim
do połowy ciała. Nisko trzeba upaść, by szukać resztek jedzenia wśród szczurów,
siedliska bakterii, zabójczego dla delikatnego żołądka. Idę dalej, założywszy
kaptur czarnej bluzy na głowę. Wolę ukrywać swą tożsamość, nie przyznawać się
do niej. Cień opadający na moją twarz daje mi poczucie bezpieczeństwa, choć przecież
gdybym chciał, pogruchotałbym kości każdemu potencjalnemu złodziejaszkowi. Raz,
że nie miał z czego mnie okraść, dwa, lata poświęcone studiowaniu człowieczej
anatomii nadały kunszt moim dłoniom. Wiem jak zabić bezboleśnie, wiem jak to
zrobić, by wili się w agonii. Każdy układ, każdą tkankę, każdą słabość, lichość
i hipotetyczną chorobę. Wielki umysł
w kruchej powłoce ziemskiego życia.
Kategoria: Twincest
..............................................................
25/06/2017
I’M SORRY MR. Kaulitz,
Mara
Zjawił
się. Miał na sobie elegancką czarną marynarkę. Jej rękawy były stylowo
podwinięte prawie pod łokcie, które ukazywały satynową, czerwoną podszewkę.
Była idealna, dokładnie tak jak on cały. Jego jeansy i błyszczące buty ala
kowbojki. Włosy miał wszystkie idealnie przylizane do tyłu, przynajmniej jakby
każdy kosmyk, swych tlenionych włosów układał z osobna. Delikatny zarost, mocny
męski zapach drogich perfum i te błyszczące oczy...
Na
sam jego widok się rozpływała. A gdy tylko złożył na jej policzku całusa na
przywitanie i wręczył jej mały, przesłodki bukiecik kwiatów oraz objął ją
jednym ze swych prowokujących spojrzeń, stado motyli przeleciało jej przez
ciało.
Chciała
odejść, by zaprosić go na kolacje. Ale ten zatrzymał ją, łapiąc za nadgarstki.
-Chciałbym
wyjaśnić jedno małe nieporozumienie. -Zaczął spokojnie, lecz bardzo stanowczo.
Jakby miał jej przekazać najważniejszą w życiu informację dotyczącą życia i
śmierci.
Kornelia
uniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy. Była niska przy nim. Nawet w wysokich obcasach
sięgała mu do nosa. Rozkojarzyła się jego postawą, tak bardzo, że nutka
niepokoju przeleciała jej po plecach.
-Nie
chciałbym, żebyś pomyślała, że chcę cię kupić za auto. Nie wątpię, że tak
właśnie pomyślałaś o mnie. Nie podarowałem ci go w zamian za kolację w twoim
towarzystwie. Podarowałem to auto na rzecz pani uśmiechu i polepszeniu pani
samopoczucia. Nie chciałbym również, żebyś czuła zobowiązanie w stosunku do
mnie. I chciałbym pani podziękować za - z pewnością pyszną - kolację, która kusząco pachnie i
zaprosić panią do jednej z moich ulubionych restauracji, a może potem spacer.
Co ty na to, panno Millian?
-Tak...
Tak, panie Kaulitz. -Uśmiechnęła się nerwowo, zbierając myśli do kupy. -Więc.
Nie chce pan jeść mojej kolacji?
-Chyba
właśnie to powiedział. -Przeklęła siebie w myśli.
Gdy
chciał już coś mówić, po raz kolejny przytaknęła. Czuła się dziwnie, wiedząc,
że nikt im nie może przeszkodzić w wieczorze. A świadomość, że jest z nim sam
na sam w swoim domu i to z jej inicjatywy, była tak krępująca, że gubiła się we
własnych myślach.
-Więc
idziemy?
-Nie
gniewa się pani na mnie?
Kategoria: Bill i Tom
Kaulitz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz