08/07/2017
UMIERAM W CISZY, Neko
Obudziłem
się słysząc syk jakiejś maszyny. Miałem coś w gardle i okropnie przeszkadzało
mi w oddychaniu. Czułem się, jakbym się dusił, dosłownie nie mogłem zaczerpnąć
powietrza. Próbowałem, ale nawet wtedy wydawało mi się, że się duszę. To
momentalnie obudziło mnie z tego otępienia, w którym byłem odkąd zacząłem
cokolwiek czuć. Ale zaraz... czy ja nie powinienem był umrzeć? Czy to kara za
to, że próbowałem się zabić? Czy tak już
będę się czuł zawsze? Niezdolny do zaczerpnięcia oddechu który nie boli? To mi
przyszło teraz przeżywać? Pisk. Boleśnie wwiercający się w czaszkę pisk,
zagłuszający nawet ten nieznośny szmer. Proszę, niech to zniknie!
Klik!
Pisk ucichł i znów pozostał tylko szmer. Cichy, miarowy, jak te pompy co
wtłaczają powietrze. Widziałem kiedyś taką i chyba brzmiała podobnie. Dźwięki.
Kroki? Kto tu jest? Czego ode mnie chce? Czy po śmierci nie zostaje się samemu?
Ktoś coś mówi. Nie potrafię rozróżnić głosów ani pojedynczych słów, ale coś mi
mówi, że to znam. Szmer. Próbuje wziąć w płuca powietrze i znów rozbrzmiewa ten
straszny pisk. Kulę się w sobie chociaż moje ciało, o ile w tym wymiarze jakieś
mam, nie drgnęło ani odrobinę. Ktoś albo coś złapało mnie za gardło i czoło.
Czuję tylko lateks dotykający mojej skóry. To coś jest wyjmowane z mojego
gardła. Niezbyt delikatnie. W końcu mogę normalnie zaczerpnąć powietrza i od
razu to robię. Szmer ustał. Jednak w pokoju nie panuje cisza. Rozróżniam kilka słów. "Oddycha"
"W porządku" "Proszę się nie martwić". Czy to znaczy, że mi
się nie udało? Wciąż żyję? Na tym świecie, gdzie jestem nikim więcej jak
seks-zabawką własnego brata? Zebrało mi się na płacz gdy o tym pomyślałem ale
jestem zbyt słaby, by płakać.
Poczułem,
jak moje ciało zrobiło się nagle ciężkie i wyraźnie już czułem, że leżę na
twardym łóżku pod niezbyt ciepłą kołdrą i jest mi zimno a w dodatku o
jakimkolwiek ruchu nie ma nawet mowy - to zbyt duży wysiłek dla moich
bezwładnych mięśni. Leżę nieruchomo, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu i
próbuję skupić się na tym, by móc w końcu rozróżnić słowa i głosy osób dookoła
mnie. Co nieco już słyszę, na szczęście.
Kategoria: Twincest
...
I’M SORRY MR. KAULITZ,
Mara
-Panno
Millian. -Poprawił się na krześle. -Firmę w Niemczech otworzyła moja mama. Od
najmłodszych lat w niej przebywałem. Już jako siedemnastolatek znałem się na
prowadzeniu firmy i zarządzaniu nią, tak samo Tom. Bardzo się interesowaliśmy
firmą, a nasza mama z chęcią nas do niej zabierała, dając nam zawsze 'coś do
roboty'. Najwięcej było spraw papierowych, co kompletnie mnie i Toma nie
interesowało. To znaczy Tom to nawet lubił. Czuł się wtedy, jak urzędnik z
wielką mocą. Zaglądał we wszystko w komputerach służbowych. Znał wszystkich
pracowników na pamięć, kto ile zarabia, kto, kiedy brał urlop i kto ciągle
choruje, kto ile godzin przepracował w ciągu miesiąca. Nawet gdy nie patrzył,
to wiedział, kto, co ma za uszami. -Uśmiechnął się przebiegle. -Stał się bardzo
pomocny mojej mamie. Trzymał wszystko na dopięty guzik i nic nie mogło mu
umknąć. Natomiast mnie interesowała praktyka. Mnie o wiele bardziej
interesowało tworzenie i jakość. Rysowałem projekty, przekazywałem je krawcowym
i pilnowałem żeby każda z nitek była idealnie wprowadzona w materiał.
Pilnowałem jakości materiałów i dodatków. Zawsze chciałem wszystko wiedzieć o
danym materiale kupowanym od konkretnych producentów. Sama kartka mi nie
wystarczała. Potem sam zacząłem zamawiać materiały, nie bojąc sie nowości i
strat. Razem z mamą oceniałem końcowy etap kreacji na modelkach, do czego
również sie przyłączał Tom. Mi wiele rzeczy nie pasuje. Jestem bardzo
krytyczny. Nie którym modelkom było czasami bardzo przykro, słysząc moje słowa
krytyki i nie zadowolenia. Jednak zawsze był Tom, który potrafił rozluźnić
spięcie. Szczerze powiem, że chyba Tom jest bardziej lubiany w firmie, niż ja.
Ale to tak na marginesie. -Uśmiechnął się szeroko. -Przechodząc w końcu do
rzeczy... Moja mama chce zrezygnować ze stanowiska prezesa i chce żebym to ja
na nim zasiadł zaraz po ukończeniu studiów. Oczywiście propozycja była
kierowana do mnie i do Toma ale Tom nie chce brać na siebie tej
odpowiedzialności. Jak się zarzeka, moda to nie jego świat. Choć wiem z mamą co
innego. -Z ironizował swój ton głosu. -Sam rysuje projekty, sam robi sesje
zdjęciowe, sam obrabia te zdjęcia i ma decydujący głos przy wyborze okładki
katalogu jak i samego całościowego jego wyglądu. Oświadczył, że może być moim
'nieformalnym-formalnym' pomocnikiem.
Kategoria: Bill i Tom Kaulitz
..............................................................
06/07/2017
FLAMES OF YOUR DESIRE,
Paulina P. Crowe
Posiadłeś
wiedzę cóż za uczucie włada twym istnieniem, gdy krople deszczu lecące z
niebios stają się własnymi łzami? Wiesz jak to jest przemierzać ulice w
samotności, gryźć się w myślach, że przez swoją personalną głupotę nie możesz
trzymać czyjejś ciepłej dłoni splątanej z własnymi palcami? Wiesz jak to jest,
gdy twoje wrażliwe serce zamienia się w bryłę lodu, bo czujesz, że obumiera
zdolność kochania? Stajesz się zgorzkniały i cyniczny, żadna materialność nie
satysfakcjonuje metafizycznej istoty. Żadna? Jest pewna rzecz, która sprawia ci
radość, która maluje szeroki uśmiech na twym obliczu. Niektórych ludzi
zniesmacza czym się imasz. Ale ty, zadając ból i cierpienie czujesz się władcą
tego świata, władcą tych wszystkich żałosnych ludzi, których pragniesz zgładzić
niczym najnędzniejsze robactwo. Nie obchodzi cię to, że tak anemiczne, wiotkie
i kruche stworzenie odczuwa ból. Masz gdzieś to, że każda istota stworzona
przez Boga pragnie żyć - nawet jeżeli świat jest zły i okrutny, przyznaj przed
samym sobą... Co by było, gdyby ciebie przyparli do muru, a do twojej skroni
przytknęli zimną i napełniającą przerażeniem lufę rewolweru? Przełknąłbyś
głośno ślinę i błagał Boga o przebaczenie, bo w chwili gdy lodowate szpony
śmierci zakleszczają się wokół twojego gardła, jesteś gotów zapłacić każdą
cenę, za choć jeszcze jeden oddech, jeden dzień życia...
~
Dzień
zaczął się tak, jak każdy inny. Obudził się nad ranem, poprzewracał z boku na
bok spieniając pościel, stwierdziwszy zaś, że już nie uda mu się na powrót
zasnąć postanowił odświeżyć swoje ciało pod prysznicem po orzeźwiającej nocy.
Wysunął się spod kołdry, bosymi stopami opadając na chłodne panele. Nieco się
wzdrygnął, jego ciało nie zostało przyzwyczajone do ekstremalnych zmian
temperatur; było to zwyczajnie nieprzyjemne, gdy rozkosznie rozpalony pod
puchową połacią musiał nagle odnaleźć się w lodowatej rzeczywistości, choćby i
nie była ona zatrważająco przejmująca dla tych, co zdążyli się oswoić.
Paradoksalnie zdarzało mu się – od czasu do czasu – wyjść na zewnątrz ubranym
jedynie w bokserki, z jedynego powodu: jego nieznośny pies był na tyle
temperamentny, by grać mu na nerwach i uciekać z domu, jaki mu ofiarował, choć
wcale nie musiał. Przeczesał zmierzwione, czarne włosy smukłymi palcami poczym,
jak skazaniec, powiódł swoje kroki do łazienki.
Łazienka. Jego sacrum.
Kategoria: One-shot, Twincest
..............................................................
04/07/2017
NOWE
ŻYCIE, Neko
TOM
Czułem
się winny przez to, że Czarny tak bardzo się wystraszył. Tuliłem w ramionach
jego bezwładne ciało i uspokajałem myśli. Dla mnie ta sytuacja też była
przeżyciem. Dlaczego go pocałowałem? Bo chciałem. Chciałem posmakować jego
malinowych ust. Dlaczego tego chciałem? Ponieważ Bill mi się podoba. Podoba?
Tak. Ale jako przyjaciel? Jako chłopak? Czy może to jego dziewczęca uroda? Nie
wiem. Nie potrafię powiedzieć. Ale kiedy zaczął się tak rzucać, bałem się.
Bałem się, że coś sobie zrobi i go stracę. A nie chcę go stracić. Zależy mi na
tym rozczochrańcu.
Spojrzałem
na jego spokojną twarz. Słone łzy zaschły już na bladych policzkach i widać
było jedynie spokój na jego twarzy. Sztucznie wywołany, ale spokój. Bałem się,
gdy tak wybuchł. Na szczęście mam w domu dużo leków, w tym te, którymi
poczęstowałem młodego, nasennych. Będzie spał parę godzin. Podałem mu jednak
dawkę dużo mniejszą niż zalecaną. Nie chcę mu przecież zaszkodzić, a jedynie
uśpić, żeby mógł się uspokoić. I żebym ja ochłonął. Westchnąłem, czując, jak
opuszcza mnie napięcie i schowałem twarz w jego włosach, przytulając wychudłe
ciało do siebie. Zamknąłem na kilka minut oczy i po chwili wnosiłem go po
schodach na górę, by móc ułożyć bezwładnego nastolatka na łóżku i okryć go
kołdrą, by po chwili położyć się tuż obok, patrząc na niego i zbierając myśli.
Myślałem o życiu, o wszystkim. O nim, o mnie. Chciałbym wiedzieć, co mam robić
dalej. Wyciągnąłem rękę i zacząłem jeździć delikatnie palcami po jego ramieniu,
zdejmując z niego trochę kołdry i podwijając rękaw. Blada skóra była taka
delikatna i miękka, że nie chciałem przestawać. Co to za chora sytuacja?
Zgwałciłem go, skrzywdziłem, rozdziewiczyłem, wykupiłem, mianowałem moim
niewolnikiem i doprowadziłem do próby samobójczej, doprowadziłem do ataku paniki,
a on wciąż tak bezgranicznie mi ufa i wtula się we mnie, jakbym był jego
ostoją. Tak go skrzywdziłem, a znam go zaledwie trzy dni. Zabrałem mu tak
wiele, a on wciąż chce mnie u swego boku. Czym sobie zasłużyłem na takie
zaufanie, oddanie? Przecież nie zrobiłem nic szczególnego.
Nim
się spostrzegłem, zasnąłem, zaciskając lekko palce na jego ramieniu, jakbym bał
się, że mi ucieknie.
Kategoria: Twincest
..............................................................
02/07/2017
YOU WERE SUPPOSED TO
LOVE ME, Paulina P. Crowe
Pamiętaj,
by nigdy nie tracić światła. Zwierciadło ustawione pod skosem rozszczepi
jaskrawą stróżkę, zalewając świat barwą. Nieszczęście tkwi tylko w twojej
głowie. Amplituda drgań pozostanie niezmienną, nie odważywszy ruszyć w przód, aniżeli droga miałaby być trudna.
Wiatr, śnieg, huragan – nieważne. Miej odwagę.
~
Dzięki
znajomościom, udało mi się uniknąć tego, co nieuniknione większości
śmiertelnikom. Nawet nie były potrzebne mi pieniądze, acz spryt i kilka słów,
sekretów, które przeraziły ich na tyle mocno, że stracą dotychczasową pracę,
powód, dzięki któremu wciąż egzystują na jakimkolwiek poziomie, iż z własnej
woli pozwolili mi odejść, nie doszukawszy szerszych przyczyn.
Idioci…
Gdyby tylko wiedzieli kogo trzymali w swoich dłoniach, nigdy nie pozwoliliby mi
odejść. No bo, niby czemu mieliby wypuścić na wolność osobę podobną mnie?
Planującą mord nie tylko na istotach pozbawionych poznania, lecz także i tych,
których zwłoki poddadzą wiwisekcji w pomieszczeniach na tyle chłodnych, by
ciało nie rozłożyło się zbyt szybko?
Carmen
spała słodko, gdy wróciłem do domu; biedna usnęła na sofie, przykrywszy wpół
białym pledem. Ciemne kosmyki rozsypały się po poduszce, końcówkami stykając z
białym, wełnianym dywanem. Przykucnąłem przy niej na moment, w przestrzeni
wodząc nad subtelnymi rysami twarzy. Nie chciałem jej budzić, była zbyt piękna
i zbyt zmęczona, ażeby odbierać jej ten krótki okres całkowitej nieświadomości.
Ruszyłem
do swojego gabinetu, który zamknąłem od środka na klucz i przysłoniłem rolety,
by nikt nie mógł dostrzec zarysu moich planów. Zapaliłem światło i chwytając za
sznurek, wysunąłem elastyczną tablicę magnetyczną. Zatyczkę od markera
ścisnąłem między zębami dopisując gdzie niegdzie potrzebne mi wytycznie, a
następnie oddaliwszy się o parę kroków, przyjrzałem się dziełu zniszczenia
stworzonego przeze mnie. Wykreśliłem parę punktów zastępując nowymi, kilka
dodałem, inne wyrzuciłem po wieczność. Idealnie. Lecz jeszcze nie pora, by całą
tą diabelskość wprowadzić w życie.
Przebiegunowanie
pola magnetycznego naszej planety jest czynnikiem pewnym, niewiadomą – kiedy
nastąpi. Za tysiąc lat, dwieście pięćdziesiąt tysięcy, milion, pięćdziesiąt
milionów. Tak i oni nie wiedzą, kiedy nadejdzie zagłada. Nieświadomi, iż co
nastąpić musi – nastąpi za nic mając niegotowość istot wszelkich.
Kategoria: Twincest
...
FATAL PASSION, Beatrice
Odprowadzony
przez Klausa wrócił znów do łóżka, jednak nie myślał o tym. Jego głowę
wypełniało teraz zupełnie coś innego. Taka malutka rzecz, którą kiedyś pewnie
zupełnie by zignorował, takie coś, kawałek nie wiadomo jakiego metalu, a
sprawiła mu taką radość i dawała tyle nadziei. Już pod prysznicem zaczął
układać w myślach plan ucieczki. Wiedział, że jutro pewnie Leilani znowu
pojedzie do jakiegoś klienta, a on będzie miał trochę czasu na próbę uwolnienia
się z kajdanek. Nigdy nie zostawiała przy nim pod swoją nieobecność Klausa,
więc z pewnością będzie sam i spożytkuje odpowiednio ten czas.
Zjadł
wszystko co przygotowała mu dziewczyna, a nawet połknął tabletkę na sen.
Wiedział, że jutro będzie potrzebował dużo siły, dlatego teraz należało
solidnie wypocząć. Chociaż było dopiero późne popołudnie, nakrył się kołdrą i
głęboko zasnął spokojnym snem po raz pierwszy od kilku dni.
Wczesnym
rankiem obudziło go jakieś podejrzane walenie pod domem. Nie wiedział co to za
odgłos, nie mógł też podejść do okna i zobaczyć co się tam dzieje. Nie miał
innego wyjścia, jak leżeć i czekać na nadejście Leilani. Wyspany i
zniecierpliwiony bezczynnością, zaczął w końcu ją wołać. W dodatku był głodny,
a mając zamiar zrealizować dzisiaj swój plan, chciał się porządnie najeść.
W
końcu po jakimś czasie, w drzwiach pojawiła się zaspana dziewczyna.
- O
co chodzi? - zapytała ziewając.
- Co
tam się dzieje za oknem? - zapytał z wyrzutem.
-
Klaus drewno rąbie - odpowiedziała, zerkając na zewnątrz, po czym popukała w
szybę i gestem dłoni nakazała mu, żeby stąd odszedł.
- Nie
ma gdzie i kiedy tego robić? Obudził mnie.
- To
śpij jeszcze - Wzruszyła ramionami. - Już sobie poszedł.
-
Teraz to ja jestem głodny - wygłosił tonem pana i władcy, stukając palcami w
rurkę stelaża łóżka. Widział jak Leilani skrzywiła się. Jej mina znaczyła
tylko, że nie ma sumienia, żądając o tak wczesnej porze śniadania, ale nie
odezwała się. Wiedziała, że nie byłby dłużny w odpowiedzi. Posłusznie powlokła
się do kuchni, gdy tymczasem Tom leniwie wyciągnął się w łóżku sprawdzając, czy
najważniejszy teraz dla niego przedmiot jest w tym samym miejscu, gdzie wczoraj
go schował. Spokojny, wtulił się w poduszkę i zanim Leilani wróciła z
przygotowanym posiłkiem, z powrotem zasnął.
Kategoria: Tom Kaulitz
...
I’M SORRY MR. KAULITZ,
Mara
Otworzyła
oko. Słońce dostatecznie poraziło jej źrenice, więc szybko je zamknęła.
Wspomnienia
z ostatniego wieczoru szybko się pojawiły w jej
głowie, a na usta mimowolnie wskoczył uśmiech. Miała wrażenie, jakby właśnie dopiero
wczorajszego wieczora poznała pana Kaulitz. Jakby wcześniej w ogóle go nie
znała. Jego szczery uśmiech, ze szczerych pozytywnych emocji był
najpiękniejszym uśmiechem, jakikolwiek w życiu mogła ujrzeć.
-Zależało
mu na moim dobrym samopoczuciu. -Przeszło jej znowu przez myśl, a uśmiech na
jej twarzy się powiększył. To znaczyło tylko jedno dla Kornelii. Pan Kaulitz
myślał o niej inaczej, niż dotąd przypuszczała. I w ogóle to robił! A sądziła,
że jest mu całkiem obojętna...
Otworzyła
ponownie oko, wiedząc, że już nie zaśnie z podekscytowania.
Realny
świat uderzył ją w twarz.
-ZASPAŁAM!
-Zawołała na głos, od razu się podnosząc do pozycji siedzącej. Czerwone cyfry
zegara wskazywały godzinę dziewiątą dziesięć, tylko ją w tym uświadamiając.
Nigdy
w życiu się Kornelii to nie zdarzyło. Była przerażona!
Wyskoczyła
z łóżka jak oparzona, od razu ubierając na siebie pierwszą, lepszą rzecz
złapaną w garderobie. Niestety był to błąd. Bokserkę, jaką czapnęła, ubrała na
lewą stronę, przez co straciła parę cennych sekund na przewrócenie jej na prawą
stronę. Jakieś jeansowe spodenki, koturny, pierwsze, lepsze z brzegu no i coś,
co zakrywało jej włosy, gdyż nie miała zamiaru ich czesać. Związała je w
niedbałego koka i naciągnęła na czoło lekko czapkę, wyjmując parę kosmyków
włosów. Szybka toaleta też wydawała się dłuższa niż zawsze, ponieważ musiała
ściągnąć z siebie ubrane ciuchy i potem znowu je założyć. Klnęła na siebie pod
nosem za tę bezmyślność. Pomalowała tylko rzęsy i usta maznęła błyszczykiem,
chwyciła torbę i wyleciała z domu, prawie zapominając go zamknąć.
Dwudziestominutową drogę do szkoły pokonała w zaledwie dziesięć. Wiedziała, że
gdyby tata o tym wiedział, zabiłby ją.
Wpadła
do szkoły i koniec jej nerwówki. Puste hole i cisza. Nawet nie wiedziała, gdzie
ma teraz lekcje. Bynajmniej jak wybita z orbity, chcąc na nią szybko powrócić,
nie znając drogi.
Gdy
już doszła co, jak i gdzie, zrozumiała, że za dwadzieścia pięć minut kończy się
jej matematyka, dlatego już bez sensu było na nią wchodzić.
Kategoria: Bill i Tom
Kaulitz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz