15/07/2017
TYLKO
Z TOBĄ, Sandy
Zbiegłam po schodach potykając się kilkakrotnie o
własne nogi, tak, że cudem udało mi si złapać równowagę, chyba tylko dzięki
przymocowanej stabilnie po mojej lewej stronie, białej barierce. Zignorowałam
pytający wzrok cioci i reszty rodziny, rozsadowionych wygodnie na niewielkiej
kanapie w jadalni. Wpatrywali się w telewizor, jednak mój pośpiech wywołał u nich
automatyczną reakcje zwrotną, przez co ciekawskie spojrzenia niemal mnie
przeszywały.
Nie zdążyli o nic zapytać, bo czym prędzej
wybiegłam przed dom i pokierowałam się w prawo, tuż przez parking. Minęłam
samochód Toma, z którego jeszcze można było wyczuć charakterystyczne ciepło
ledwo zgaszonego silnika i puściłam się niemal biegiem wzdłuż idealnie
wysprzatanego chodnika, który ozdabiała starannie wypielęgnowana roślinność.
Zatrzymałam się dopiero przed ogromnymi szklanymi drzwiami, które były zewnętrznym
wejściem do ogromnego, zadaszonego ogrodu zimowego. Chwyciłam klamkę i lekko
pchnęłam ogromne, przeszklone drzwi, które natychmiast mi ustąpiły i wolnym
krokiem weszłam do kwiecistego ogrodu, starając się za wszelką cenę uspokoić
swój oddech. Serce waliło mi jak młot, a chwilami żołądek wraz z całą jego
zawartością podchodził mi do gardła.
Pomieszczenie było kilkakrotnie większe od naszej
oficyny. Od góry do dołu wypełniał je ogrom kwiatów i zieleni. Magia kolorów i
zapachów tańczyła dookoła tworząc nieziemskie, fantazyjne doznania, całość
zapierała dech. Po środku umiejscowione były starannie wybrane meble ogrodowe w
stonowanym kolorze ciemnego brązu. Stoliczek, kanapa i kilka foteli. Kawałek za
nimi stało kilka rodzajów chuśtawek, w które również były idealnie wkomponowane
kwiaty.
I on… Tom Kaulitz. Stał przy przeszklonej ścianie
równoległej do wejścia, przy którym się znajdowałam. Był odwrócony tyłem z
rękami zaplecionymi przy plecach.
Wzięłam głębszy wdech.
Jego postura była idealna, niemal jak postać ze
starożytnej rzeźby. Idealnie umięśnione ramiona, na których opinała się nieco
luzniejsza dołem koszulka, podkreślając każdy walor niebiańskiego ciała mojego
męża. Ten widok sprawiał, że mogłabym zapomnieć o wszystkim, co mi zrobił,
dotknąć go i pozwolić mu dotykać siebie, oddać mu się tu i teraz w tej bajkowej
scenerii…
Kategoria:
Tom Kaulitz
...
I’M
SORRY MR. KAULITZ, Mara
-Źle mnie pani ocenia i dziwne jest to, że w ogóle
pani śmie to robić, nie znając mnie praktycznie w ogóle. -Odrzekł ostro,
patrząc prosto w jej oczy.
-Wyszłam w pana oczach jak blachara?
-Słucham? -Aż się wyprostował, słysząc jej cięty
język i rozejrzał po restauracji, czy czasem nikt tego nie słyszał.
Kornelia nie zamierzała przepraszać za
przekleństwo. Przecież właśnie się tak poczuła. Przepraszając, skłamałaby.
-Jeśli pani cięty język, brak szacunku i oznaki
braku kultury to sprawka pani znajomych, to jestem po stronie Roberta. -Odrzekł
w miarę spokojnie, powstrzymując swój wybuch. Aż sam się sobie dziwił, że
potrafi tak bardzo się opanować.
Niestety Kornelia widząc jego rozdrażnienie w
oczach, zaczynała żałować swojej wypowiedzi. Tylko dlatego, żeby nie był na nią
zły. Ale honor jej nie pozwalał nadal, przepraszać za swoje słowa.
-Dlaczego pani teraz milczy? Przed chwilą miała
pani tyle do powiedzenia. -Odrzekł z nutką ironii.
-...Nie wiem. Nie chciałam wyjść w pana oczach,
jak ktoś kim nie jestem.
-Przecież ja też uszedłem w pani oczach za kogoś,
kim nie jestem. -Uniósł niezrozumiale brew.
-...Zapomnijmy o tym. -Poddała się.
-Dlaczego? Podyskutujmy o tym. Poruszył mnie ten
temat. -Zmrużył oczy, poprawiając się nerwowo na krześle.
Kornelia miała wrażenie, że zaraz ją zabije swoim
wzrokiem.
-Robisz wrażenie poważnej nastolatki, jest całkiem
sympatycznie, nawet czasem zapominam o twoim wieku, gdy nagle wyskakujesz z
takimi słowami, burząc w moich oczach doszczętnie swój obraz. Śmiem twierdzić,
że po prostu odgrywasz przy mnie jakąś rolę, a w środku jesteś kompletnie inną
osobą. Lub na odwrót. Jesteś sympatyczną, miłą dziewczyną na co dzień, a twoi
znajomi to niszczą w tobie. Cenię sobie szczerych i prawdziwych ludzi i nie
rozumiem, dlaczego to robisz? Jaki jest tego powód?
Kategoria:
Bill i Tom Kaulitz
..............................................................
13/07/2017
AT THE GATES OF HELL,
Beatrice
- No i co jesteś taki zbolały, przecież chciałeś
się uchlać?
- Ale to chyba nie tylko to, chyba coś mi
zaszkodziło i czuję, że będę rzygał.
Faktycznie teraz zbladł, a kiedy weszli na molo
prowadzące do ich bungalowu, Tom dostrzegł to w świetle latarni.
- Kurwa, Billy, wytrzymaj chwilę, bo zahaftujesz
tu wszystko! – zwrócił się do niego przestraszony.
- Dam radę.
Ciągnął go za sobą za rękę, aby jak najszybciej
znaleźć się w łazience, a kiedy już tam byli, Bill pochylił się nad sedesem w
wiadomym celu. Po chwili jednak uniósł głowę i załzawionymi oczami spojrzał na
stojącego tuż nad nim bliźniaka.
- Nie będę rzygał, chcę do łóżka.
Tom tylko wywrócił oczami i pomógł mu się
podnieść, po czym odholował go do sypialni, gdzie zdjął mu koszulkę.
- I dupa z bonusu – wymamrotał czarnowłosy,
opadając na pościel. Poczuł ulgę w zderzeniu jej przyjemnego chłodu ze swoimi
gorącymi, przypalonymi słońcem plecami. Tom uniósł brwi i dopiero teraz
przypomniał sobie swoje własne słowa, kiedy obiecał, że posmaruje go wieczorem
z takim samym bonusem jak kiedyś przy masażu.
- Właśnie, odwróć się na brzuch, muszę zobaczyć
twoje plecy – Bliźniak posłusznie przekręcił się na brzuch, opierając policzek
na przedramionach ułożonych na poduszce, przymknął oczy. Tom delikatnie dotknął
zaróżowionej skóry.
- Boli? – zapytał.
- Może trochę, ale jestem znieczulony. – zaśmiał
się cicho Bill.
- Leż spokojnie, posmaruję cię. – powiedział
szatyn i zaraz przyniósł z łazienki balsam. – Dobrze, że go wzięliśmy, zwykły
by nie pomógł. – Ten, który właśnie teraz rozprowadzał w dłoniach był
specjalny, na lekkie przedawkowanie promieni słonecznych. Chłodzący kosmetyk,
jaki właśnie teraz za pomocą dłoni Toma spoczął na rozpalonej skórze,
przyprawił Billa o dreszcze, choć z pewnością nie była to jedynie zasługa
balsamu. Bliźniak naprawdę robił to idealnie, przynosił dotykiem nie tylko
ukojenie bólu, ale także przyjemność.
Głośne westchnienie czarnowłosego wwierciło się w
jego zmysł słuchu, przywołując wszystkie
niegrzeczne myśli, jakie czasem rodziły mu się w głowie, i podświadomie
zaczął każdą z nich odtwarzać. Z
przyjemnością teraz wsunąłby ręce pod jego spodenki, aby choć móc dotknąć tych
miękkich, wypukłych pośladków. Tam też musiał mieć gładką i ciepłą skórę,
podobnie jak na plecach, po których teraz sunął dotykiem palców, mając
wrażenie, że chwilami traci kontakt z rzeczywistością i odpływa gdzieś każdą
myślą, zaczynając lekko drżeć.
Kategoria: Twincest
..............................................................
12/07/2017
UMIERAM W CISZY, Neko
Siedziałem
w pokoju i kończyłem pakować paczkę - prezent dla mojego braciszka.
Uśmiechnąłem się na myśl o nim, chociaż nie było mi do śmiechu i mimo, że było
to dla mnie trudne, to dla niego potrafiłem się uśmiechać. Usłyszałem dźwięk
otwieranych drzwi i chwyciłem paczkę w dłonie, odwracając się do ciebie z
szerokim uśmiechem na twarzy. Patrzyłeś na mnie z obojętnym wyrazem twarzy, a
ja miałem jakąś cichą nadzieję, że uczcimy jakoś nasze urodziny. Wręczyłem ci
paczkę i widziałem zaskoczenie na twojej twarzy, a jednak wypowiedziałeś tylko
dwa słowa i to nie te, na które miałem nadzieję.
-Rozbierz
się.
Rozkazałeś.
Mój uśmiech zbladł, ale nie dałem tego po sobie poznać, a przynajmniej taką
miałem nadzieję. Skinąłem głową i zacząłem się rozbierać. Po mniej niż minucie
stałem przed tobą nago, a ty przyglądałeś mi się z obrzydzeniem. Spojrzałem na
siebie. Jestem tak brzydki? Staram się wyglądać dobrze - nie udaje mi się?
Wskazałeś palcem na mój lewy nadgarstek.
-Co
ci się stało?
Zapytałeś,
a moje usta znów wygięły się w uśmiechu. Nie mogę powiedzieć ci prawdy, bo ta
jest zbyt straszna. Dlatego, wybacz mi, braciszku, ale będę musiał skłamać o
moich bliznach, mimo, że zrobiłem kilka nawet przed chwilą.
-Wywróciłem
się na szkło.
Skłamałem
a ty wywróciłeś oczami i westchnąłeś pokazując jak nieodpowiedzialny jestem.
Nie przejmowałem się, jedyne, co mnie obchodziło, to ty. Obserwowałem, jak
zdejmowałeś swoje ubrania i podszedłeś do mnie, po czym brutalnie popchnąłeś
się na łóżko. Wiedziałem, o co chodziło. Tak, jak lubisz, klęknąłem na łóżku i
oparłem się dłońmi o materac, czekając na to, co zrobisz.
-Jesteś
obrzydliwy.
Kategoria: Twincest
..............................................................
11/07/2017
ZAKOCHANA FANKA, Ka.
Zjawiłeś
się w moim życiu nagle. Spadłeś mi niemal z nieba jak najjaśniejsza gwiazda.
I
chyba to było dla Ciebie za mało. Zaskakiwałeś mnie w ten sposób tak wiele
razy. Ciągle było Ci mało. A ja nigdy do tego nie przywykłam, za każdym
kolejnym razem reagowałam tak samo. Palpitacjami serca. Aż dziwi mnie, że do
tej pory jest ono w ogóle jeszcze całe…
– Co
ty tutaj robisz? – Z moich ust wydobyło się ledwo dosłyszalne pytanie. Nie
wiedziałam, czy był sens je w ogóle zadawać. Ile razy jeszcze miało paść z
moich ust w jego kierunku?
–
Przyjechałem – odparł, jakby to była najprostsza i jednocześnie
najnormalniejsza rzecz na świecie. Miałam chęć odpowiedzieć tylko: AHA. Zamiast
tego milczałam, wpatrując się jedynie w niego całkowicie zdezorientowana.
Ogarniało mnie wrażenie, że w ciągu ostatnich dni po prostu śniłam na jawie.
Ewentualnie może miałam jakiegoś niezdiagnozowanego guza mózgu albo inne
dziadostwo, które wywoływało te wszystkie halucynacje. – Myślałem, że chcemy
się jeszcze zobaczyć – dodał po chwili ciszy między nami.
Naprawdę
nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Czułam, że stoję na jakimś pieprzonym
rozdrożu. I że to był najwyższy czas, aby wybrać jeden ze szlaków. Chyba nie
byłam na to w pełni gotowa. A może tak mi się tylko wydawało?
–
Wysyłasz mi naprawdę sprzeczne sygnały.
JA?
Ja wysyłam mu sprzeczne sygnały? Moglibyśmy zacząć od tego, że ja mu nic nie
wysyłam!?
Poczułam,
jak na nowo rośnie we mnie złość. Miałam dość tych wszystkich ludzi, którzy
najpierw mieszali w mi w głowie, a potem twierdzili, że to ja jestem temu
winna! Mało mnie obchodziło już, kim on był. Chciał być traktowany, jak zwykły
koleś, więc zamierzałam mu to zafundować.
– Nie
wiem, za kogo ty się w ogóle masz, żeby zjawiać się, kiedy ci pasuje i mieszać
mi w życiu! – Naskoczyłam na niego dość agresywnie, aż się cofnął zaskoczony.
Oczywiście! Przecież nie spodziewał się, że ośmieliłabym się być na niego zła.
Wielki gwiazdor! – Jeszcze pieprzysz, że to JA wysyłam ci sprzeczne sygnały!?
Czy ty w ogóle słyszysz, jak to śmiesznie brzmi!?
Kategoria: Tom Kaulitz
..............................................................
10/07/2017
UMIERAM W CISZY, Neko
Ile
razy obiecałeś mi, że będzie dobrze? Próbuję odnaleźć każdy z nich w odmętach
mej pamięci, ale jest ich zbyt wiele, by móc przywołać każdy z nich. Wzdycham
cicho. Teraz też. Najpierw poprosiłeś, żebym się nie bał. Gdy tylko zostaliśmy
sami ująłeś moją dłoń w swoje i wpatrywałeś się we mnie jak w obrazek.
"Teraz już będzie dobrze, obiecuję." Powiedziałeś, patrząc mi w oczy.
Ale jak mam ci wierzyć, kiedy ostatnie dwa lata były dla mnie piekłem twojego
autorstwa? To, że gdzieś dzwoniłeś, że się denerwowałeś, w cale nie znaczy, że
się przejmujesz. Możesz po prostu stwarzać pozory. Może właśnie teraz czekasz
na dogodny moment by mnie dobić? Skąd mam wiedzieć, Tom, jak mam ci zaufać? Nie
da się. Zbyt dużo złego zostało wyrządzone.
I ja już więcej nie zniosę, nie od ciebie. Nie obchodzą mnie reporterzy, fani,
rodzina, tylko właśnie ty. Zawsze miałeś mnie w garści i teraz ponoszę
najgorsze z możliwych konsekwencji za to, że obdarzyłem cię uczuciem
silniejszym niż powinienem i że w ogóle ci o tym powiedziałem. I teraz też.
Obiecałeś, ale skąd mam wiedzieć, czy mogę ci wierzyć? Bezpieczniej będzie, gdy
tego nie zrobię. Tak. Tak będzie najlepiej.
Westchnąłem
cicho i przewróciłem się na drugi bok. Mój zagubiony wzrok spoczywa teraz na
twojej, pogrążonej we śnie postaci. Zasnąłeś już dobrą godzinę temu, ale
podobno, gdy byłem nieprzytomny, czyli 20 godzin, nie odstępowałeś mnie na
krok, dlatego teraz musisz to sobie odbić. 34 godziny bez ani minuty snu.
Wstałeś o 8:00, około 16:00 zemdlałem a obudziłem się w południe następnego
dnia, cztery godziny później usiadłeś by moment odpocząć i zasnąłeś. Musisz się
w końcu kiedyś wyspać, chociaż wciąż zaprzeczasz.
Krzyk.
Słyszę nasze nazwisko powtarzane jak mantrę przed drzwiami sali i pod oknami.
Różne głosy. Reporterzy? Fani? Czuję wibracje telefonu. Wiadomość od Josta.
Fani
dostali ataku paniki, że jesteś w szpitalu. Okupują szpital. Zostawią to w
spokoju jak dostaną dowód że nic ci nie jest.
Kategoria: Twincest
..............................................................
09/07/2017
YOU WERE SUPPOSED TO
LOVE ME, Paulina P. Crowe
- Ty
co? Niczego nie byłeś mi winien, po jaką więc cholerę wpłaciłeś jakiekolwiek
pieniądze za moją wolność?
Niemo
poruszał wargami, zamykając co rusz to znów otwierając. Nie wiedział tak
naprawdę co odpowiedzieć, może powinien skłamać, że to należne za jakąś tam
czynność z przeszłości, ale jaki, do cholery, był sens we wszystkich tych
matactwach? Obaj zdawali sobie sprawę, że im głębiej brną w mętne wody, tym
mocniej brud okala ich ciała. Zasłonił twarz dłonią, subtelnie przeciągając
moment odpowiedzi.
-
Halo, Bill! Mówię do ciebie! – Tom chwycił jego ramiona i potrząsnął, dopóki
zwierciadlane odbicie jego duszy nie odnalazło bratniego dysku tęczówki. Teraz
nie miał już wyjścia, chcąc, nie chcąc, musiał wyjawić prawdę.
- Nie
ciągnij mnie za język, kurwa… Powiedzmy, że to prezent. – A jednak nie zrobił
tego, co zamierzył, plącząc w wyznaniach i kryjąc szczerość za permanentną mgłą
tajemnicy. – Coś odpierdolił, że cię zapuszkowali? Natalie mi pokrótce
opowiedziała, może to był impuls.
-
Może usiądźmy gdzieś przy kawie bądź piwie, ulica to niezbyt dobre miejsce na
życiowe rozmowy.
-
Kawa? Piwo? To oklepane. – Owinął smukłe palce wokół jego nadgarstka i pociągnął
za sobą, przemierzywszy ulicę wszerz. Z premedytacją przeciwstawił się regułom
ruchu powodując obelgi w swoim kierunku i kwękanie Toma za sobą, lecz zamiast
zdenerwować się, był w znamienitym humorze. Może seks zrobił mu dobrze, a może
to jego bliskość… Dwa w jednym, połączone ze sobą. Im więcej dostawał, tym
więcej chciał.
Musiał
zadzwonić do dyrektora szpitala w którym pracował i usprawiedliwić swoją
nieobecność. Nie wiedział jeszcze czym się wykręci, ale skorzystawszy z
elokwencji, coś wymyśli na pewno. Los ofiarował mu więcej, niż mógłby chcieć.
Gdyby nie przekupstwo, niemała suma pieniędzy, mógłby spędzić i kilka lat w
więzieniu, co robiłby ze swoim życiem po wyjściu na wolność? Kto by go
zatrudnił? Zechciał słuchać? Bill… Ten dzieciak wybawił go z niejednej opresji,
a on wciąż nie mógł ofiarować mu tego, czego najmocniej pragnął. Może po prostu
nie potrafił? Był mężczyzną… Bill, tak jakby kobietą, jedyną aberracją od
kobiecej aparycji była sporych rozmiarów męskość między jego udami.
Kategoria: Twincest
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz