Nowości w tym tygodniu! (21.05.-27.05.2017)

27/05/2017


I'M SORRY MR. KAULITZ, Mara



1. Uwaga



Wyciągnęła z łóżka nogę, choć jej reszta ciała jeszcze smacznie spała. Świadomość podpowiadała, że jeśli teraz tego nie zrobi spóźni się na zajęcia.
-Kornelio! -Usłyszała stanowczy, gruby męski głos swego ojca. -Czekam na ciebie!
To znaczyło tylko jedno. Odwozi ją dzisiaj do szkoły i nie ma prawa pojawić się w niej później niż piętnaście minut przed pierwszą lekcją.
Przewróciła w myśli oczami i w końcu zwlokła swe wiotkie ciało z ogromnego łóżka, zdobionego baldachimem.
Pół godziny później usiadła przy jadalnianym, dębowym stole, na równie stabilnym zdobnym krześle.
-Masz pięć minut. -Oświadczył ciemno skóry mężczyzna. Jego wygląd na dopięty guzik mówił tylko o tym, że dzień zaczął jak zwykle bardzo wcześnie rano.
Zerknął na Kornelię z nad tabletu roboczego, by objąć wzrokiem jej wygląd. Jak zwykle mu nie odpowiadały te "łachmany" jak miewał nazywać jej prostackie ciuchy nie wyrażające nic, które wtapiały się w tłum. Czasami nawet się wstydził za jej wygląd. Ale zagryzał zęby złości. Przecież wyraził zgodę na uczęszczanie jej do publicznego liceum.

Przed nie całymi dwoma laty, temat wyboru liceum był wówczas ogromnym konfliktem między nimi dwojga. Kornelia łapała się wszystkich możliwych rzeczy do wyrzucenia swojemu ojcu, by tylko się zgodził na wybranie odpowiedniej szkoły przez nią samą. Z jej ust wtedy można było usłyszeć cały jej - jak twierdziła - absurdalny życiorys. Ale głównym argumentem, na pozwolenie jej dokonania wyboru były słowa:
-Choć raz w życiu pozwól mi samowolnie podjąć decyzję. Moją własną, osobistą. Choć raz!   


Kategoria: Bill i Tom Kaulitz


...


24/05/2017


FATAL PASSION, Beatrice



Część 10


Jeszcze bardziej otulał się kocem, czuł przyjemne ciepło i błogość, tylko jakoś tak dziwnie mało miejsca... Pokręcił się nieco wciąż nie otwierając oczu. Co miał do cholery za swoimi plecami? Jakąś deskę? Oparcie? Ale chwila... Przecież jego łóżko nie ma oparcia... Przewrócił się na wznak i wreszcie leniwie uchylił powieki, widząc nad sobą sufit z drewnianych belek. Natychmiast przypomniał sobie gdzie jest. Gwałtownie przekręcił głowę, poczuł nagły, tępy ból. Syknął tylko, przykładając do skroni dłonie. W jednej chwili powrócił do rzeczywistości, kwitując ten fakt stwierdzeniem:
            - Padłem... Cholera, co za plama... 
            Już wiedział dlaczego śpi właśnie tutaj i wcale nie był z tego faktu zadowolony. Dokuczliwy ból głowy, który pobudził nagłym jej poderwaniem z poduszki, coraz bardziej dawał mu się we znaki, w dodatku znów zaczęły go dręczyć wyrzuty sumienia z powodu wczorajszej sytuacji pod prysznicem, a teraz jeszcze dochodził do tego wstyd z powodu jego nagłego zaśnięcia. A tak sobie obiecywał, że wynagrodzi jej to wszystko swoją delikatnością... No cóż, należało mieć tylko nadzieję, że dzisiejszej nocy będzie w stanie to spełnić.
            Usiadł, rozglądając się dookoła. Wszędzie panowała błoga cisza, tylko palący się w kominku ogień trzaskał wesoło. Czyżby Leilani jeszcze spała? No, ale kto w takim razie rozpalił w palenisku? Przecież nie mogło się tam palić całą noc? A jeśli ten cały Klaus tu był?
            Na samą myśl o tym typie otrząsnął się nieprzyjemnie, a ból głowy znowu dał o sobie znać gwałtowną pulsacją.
            - Nie ma rady, trzeba wziąć tabletkę - wymruczał sam do siebie. - Hmmm... Tylko skąd ją wziąć?
            Wczoraj Leilani coś o nich wspominała, kiedy z takim samym bólem obudził się w samochodzie, ale w końcu potem wcale jej nie zażył. Właśnie stwierdził, że dręczy go ból o takim samym nasileniu i charakterze jak poprzedniego wieczoru, więc może tym razem też samoistnie ucichnie? Chociaż wczoraj, wciąż chwilami nawracał, pod prysznicem i przy kolacji, ale wtedy był zmęczony, a teraz był wypoczęty i wyspany. Zastanowił się co też mogło być jego przyczyną, bo tak naprawdę prawie nigdy nie bolała go głowa, skąd więc tak nagle już drugi z rzędu dzień dręczył go ten nieznośny ból? A może to wina ciśnienia? W górach przecież jest ono wyższe. 
            Pogrążony w tych rozmyślaniach dotarł do kuchni. Na sam widok tego, co czekało na niego na stole, uśmiechnął się. Podszedł bliżej i podniósł opartą o dzbanek z sokiem kartkę, na której wykaligrafowane literki, składały się w przyjemną całość: „Witaj śpiochu, musiałam na godzinkę wyjechać, więc gdybyś się akurat obudził, to jest Twoje śniadanko.”


Kategoria: Tom Kaulitz


.


SALVATION, Chaaya




Rozdział 2

Żadna randomowa dziewczyna jeszcze nigdy nie została w jego głowie na tak długo. Wszystko, co robił sprowadzało się do myśli właśnie o niej. Wstawał rano i zastanawiał się, czy ona też już wstała, czy spała dobrze, kiedy jadł zastanawiał się, czy ona nie siedzi teraz głodna, przecież wiedział, że ona uważała się za grubą i potrafiła nie jeść. Gdy oglądał telewizję wyobrażał sobie, że robią to razem, za każdym razem, gdy włączał muzykę miał przed oczami obraz koślawo tańczącej brunetki. Nie było rzeczy, przy której nie myślałby o niej. On sam nie wie co tak naprawdę w niej widzi przecież to jego totalne przeciwieństwo. On ma swoją paczkę, często się bije, słucha rapu i jest jednym z tych niegrzecznych chłopaków, których pożąda połowa dziewczyn z miasta a ona ? Ona jest spokojna, skromna, ułożona, jest tym typem dziewczyny, na który nie patrzą CI chłopcy, a jednak coś sprawiło, że tym razem stało się inaczej. Ona dała mu więcej niż ktokolwiek inny kiedykolwiek indziej - to ona na nowo odrodziła w nim wiarę w to, że jest ważny, to dzięki niej znów się uśmiechał to ona dała mu powód do życia, bo to ona stała się jego życiem, a jednak stało się to, czego tak bardzo nie chciał w tej znajomości - zranił ją. Wszystko poszło nie tak, jeden błąd i cała ich relacja poleciała jak kostki domino. Teraz zostaje pytanie, czy musiało tak być ? W tej chwili mogli leżeć razem, przytulać się on mógł ją podziwiać i słuchać jak ona szepcze mu kocham cię do znudzenia, ale nie przeszkadzałoby to mu, mogliby teraz iść ulicą trzymając się za ręce, dla niej mógłby teraz iść na plac zabaw i pobujać ją na huśtawce jakby byli dziećmi, zrobiłby dla niej wszystko, ale teraz jest już za późno. Jedyne co mu zostało to wspomnienia - smak jej ust, jej oddech na jego szyi, jej poczochrane włosy z rana, jej śmieszne dziecinne piżamy to jak rozpychała się na łóżku i chociażby te głupie przyzwyczajenie do spania w skarpetkach. Wszystko teraz by oddał, aby być znowu przy niej, aby móc ją przytulić i tym razem nie puściłby jej tak jak zrobił to wcześniej. On wcale nie chciał takiego zakończenia. Pogubił się w tym wszystkim. Nagły przypływ wiadomości i towarzyszący im gniew sprawił, że nie myślał racjonalnie, ale przecież im ufał... nie potrafił zrozumieć jak brat i ona mogli mu nie powiedzieć, że Julia żyje. Przecież wiedzieli jak ważna dla niego kiedyś była, wiedzieli jak bardzo obwiniał się za jej śmierć, wiedzieli jakie męczarnie przechodził, a jednak zatrzymali to w tajemnicy. Wydawało to się dla niego na tyle egoistyczne, oburzające, że nie potrafił zareagować inaczej - zawiedli go..
-Tom zawieziesz mnie do galerii ? - Usłyszał cichy głos Julii. Dziewczyna stała w drzwiach w pełni gotowa a z jej twarzy można było wyczytać zniecierpliwienie.
-Jasne już idę - skinął głową i podniósł się z łóżka.

Kategoria: Tom Kaulitz

...


23/05/2017

YOU WERE SUPPOSED TO LOVE ME, Pauline P. Crowe


21



Jak to miał iść gdziekolwiek, z kimkolwiek? Nic złego nie zrobił, powinni wiedzieć, że został do tej walki sprowokowany, a tymczasem co się działo? Siedział na starej, wyświechtanej ławce z łokciami opartymi o kolana i zwisającymi pomiędzy nimi dłońmi, których nadgarstki skute zostały kajdanami. Modlił się w duchu, aby nie zaważyło to na jego karierze, bo któż to widział, aby duma szpitalnej chirurgii kwaterowała na komisariacie z zarzutem wszczęcia bójki?! Działo się z nim coś niedobrego i miał zamiar to wyjaśnić tu i teraz, powołać się na poważny zawód i nie wprowadzać niepotrzebnego fermentu. Dość już narozrabiał, czego skutki odczuwał wyraźniej, niźliby chciał. Nie wiedział gdzie zabrali tego drugiego i właściwie nie chciał wiedzieć, obawiając się własnych reakcji oraz impulsywnych zachowań. Kiedy stał się tak impertynencki i nieznośny? Tak zaborczy i zazdrosny, że jedno zdanie zdążyło wytrącić go z równowagi? Pałał żądzą posiadania na samo wspomnienie o czarnowłosym chłopcu, który teraz był już przecież mężczyzną… Dorosłym, zarabiającym na siebie, nie potrzebującym ani jego, ani jego pieniędzy. Miał świat u stóp i nie musiał gonić za miłością, wystarczyło skinienie palcem, ledwie przychylność, by co noc spotykał się z kimś nowym. Cóż za plugawe stworzenie, a jakie intrygujące zarazem!
            Kątem oka zauważył podstarzałego policjanta o dość wydatnym mięśniu piwnym. Odchrząknął głośno, a gdy nie poskutkowało, zagaił:
            - Nie jestem niebezpieczny. Obędzie się bez kajdanek. – Starszy mężczyzna obrzucił go ciekawskim spojrzeniem spod siwej, uniesionej brwi, po czym uśmiechnął się sympatycznie.
            - Niestety, nie mogę łamać zasad i procedur z nimi związanych. Nie znam pana ani pańskiej historii, toteż kodeks nakazuje zachować mi należytą ostrożność i przede wszystkim! Nie ufać podejrzanym ani więźniom, bo tacy wykazują niebywałą skłonność do matactw, byleby tylko uniknąć kary.
            - Pal pan licho z karą! Mam pieniądze i nie boję się uiszczenia należytej sumy za swoje uczynki, na boga, mam pracę i napięty harmonogram, czy pan zdaje sobie sprawę z tego, ile ludzi może dziś umrzeć przez moją nieobecność?


Kategoria: Twincest



...



21/05/2017

AT THE GATES OF HELL, Beatrice 




Część 8


  Lekki wiatr był przyjemny, ale zamiast chłodzić, to bardziej ogrzewał, a słońce przypiekało. Czarnowłosy chłopak obserwował zza ciemnych okularów profil brata, który zdawał się drzemać i nie interesował go niesamowity widok lazurowej wody i mijanych, niemal dziewiczych wysp z ogromnymi palmami. Łódź płynęła niezbyt szybko, zmierzając do celu, jakim była jedna z nich, wyposażona w kompleks bungalowów osadzonych na drewnianych konstrukcjach u brzegu oceanu oraz restauracją w centralnym punkcie tego niewielkiego lądu. Wciąż nie wyjawił mu swojej tajemnicy, mimo tego, że Tom co jakiś czas mocno naciskał, a to było naprawdę nie do zniesienia. Dlatego też w pewnym momencie  obiecał mu, że wszystko powie na miejscu, dopiero wówczas odpuścił. Nie miał pojęcia, że ta tajemnica tak naprawdę wyjawi się sama, kiedy już znajdą się u celu podróży. Teraz Bill zastanawiał się, czy fakt, że będą dzielić wspólne łóżko rozzłości go, czy po prostu przyjmie tę nowinę ze spokojem, traktując jak zło konieczne.
            W niewielkiej recepcji zbudowanej z drewnianych bali, podobnie jak widniejące na końcu mola bungalowy, powitała ich młoda recepcjonistka, a kiedy podali swoje dane, oraz karty pobytu, z uśmiechem wydała klucz i przyzwoitą angielszczyzną oznajmiła, który numer mają, dodając, że jest to domek małżeński i życząc udanego wypoczynku, zaczęła przyjmować kolejną parę turystów.
            Bill z trudem powstrzymywał śmiech, ale kiedy popatrzył na wyraz twarzy brata nie wytrzymał. Ten z chmurną miną skwitował cicho:
            - No i co cię tak bawi? Chyba coś się lasce popieprzyło - Ale czarnowłosy nie odpowiedział, tylko wciąż uśmiechając się, ruszył za chłopakiem z obsługi, który zapakowawszy na wózek ich bagaże, udał się w stronę molo. Miał wrażenie, że pokonują kilometry, teraz zaczął po prostu obawiać się o reakcję Toma. Jeśli na informację, że mają do dyspozycji małżeński bungalow zareagował wręcz złością, to co będzie, jeśli zobaczy, że mają wspólne łóżko?
            Ich lokum, z zewnątrz identyczne jak pozostałe, we wnętrzu nieco się różniło, przede wszystkim sypialnią, odrobinę mniejszą niż w tych cztero lub trzyosobowych, ale jej kosztem chłopcy mieli większy salon, z ogromną kanapą i dużym telewizorem na ścianie.


Kategoria: Twincest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz