18/03/2017
AUTOSTRADA
UCZUĆ, Ka.
Działanie pod wpływem negatywnych emocji rzadko
kiedy wychodziło na dobre. Człowiek jednak niewiele myśli w takich chwilach. A
impulsywność to akurat jedna z cech Billa. Nie raz się już na niej przejechał,
ale mimo to wciąż zdarzało mu się popełniać ten sam błąd. Bardzo starał się tym
razem nad sobą zapanować, gdy dowiedział się, co zaplanowała Vanessa. Nie
pojechał do niej od razu. Po tej informacji odczekał do kolejnego dnia, co było
dla niego wręcz nie do zniesienia. W ogóle nie spał, nie mógł o niczym innym
myśleć. Chodził wściekły. Tom już dawno zszedł mu z drogi po ich ostrej
wymianie zdań w kuchni. Obydwoje teraz byli nabuzowani i woleli trzymać się od
siebie z daleka. Przez to także nie mogli nawzajem się wesprzeć. Wszystko było
nie tak.
Odczekanie tych ciągnących się w nieskończoność
godzin, wcale niczego nie ułatwiło ani tym bardziej nie sprawiło, że udało mu
się ochłonąć. Miał w głowie jeden wielki mętlik. I choć sam nie był gotowy na
bycie ojcem, jednocześnie nie mógł znieść myśli, że Vanessa miałaby zniknąć z
jego dzieckiem. Już prawdopodobnie nigdy nie zobaczyłby swojego syna. Po raz kolejny
chciała mu coś odebrać. Nie wiedział nic poza tym, że nie może pozwolić jej na
to drugi raz. Nie obchodziło go, co sobie zaplanowała. Miał na uwadze, że
zrobiła to za jego plecami. Przekonał się tylko, że nie zasługiwała nawet na
jego wybaczenie. Niemniej, to dziecko było tu najważniejsze. I ze względu na
niego był w stanie spróbować dojść z nią do porozumienia. Przestać jej
wypominać, jak go oszukała. Nie mógł pozwolić, żeby jego syn wychowywał się w
rozwalonej rodzinie. Sam z doświadczenia wiedział, że takie życie jest do kitu
dla młodego dzieciaka.
Dziewczyna była zaskoczona jego widokiem. Był
ostatnią osobą, której spodziewała się tego ranka. On jednak bez słowa wszedł
do jej mieszkania, nie oglądając się nawet za siebie.
Kategoria: Tom Kaulitz
............................................................
17/03/2017
AT THE
GATES OF HELL, Beatrice
Nie spieszyło mu się do pustego pokoju. W gardle
dławiła go gorycz jakiej wcześniej nie zaznał. Co to do diabła było, że czuł
się gorzej, niż jakby dostał od dziewczyny kosza? Przecież to był tylko jego
brat, tylko Bill. Tylko, czy aż…?
Ze zrezygnowaniem pchnął drzwi do swojego pokoju.
Co to za cholerstwo dusiło go z taką siłą, że przy okazji zbierały mu się w
oczach łzy?
Otworzył drzwi na taras i wyszedł, opierając
dłonie o żelazną barierkę. Odetchnął chłodnym powietrzem, co pozwoliło mu stłumić
w sobie żal i negatywne emocje. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił
jednego. Czuł się okropnie; odrzucony, odtrącony, niechciany, ale już po chwili
drwił sam z siebie, każdą myślą popadając w jakąś skrajność. Przecież Bill miał
prawo być zmęczony i chore było teraz to, że właśnie z tego powodu odczuwał
taki smutek. Usilnie starał się wytłumaczyć sobie dzisiejsze zachowanie
bliźniaka, który od samego rana był jakiś inny, dziwny i nawet miał wrażenie,
że go unika. Próbował teraz przypomnieć sobie, czy nieopatrznie nie sprawił mu
jakiejś przykrości, ale nic takiego na pewno nie miało ostatnio miejsca. Jak
zawsze był dla niego dobry, troskliwy i czuły. Czasem może zbyt czuły…? Owszem,
były chwile, gdy zdarzało mu się zapomnieć, tak jak dzisiaj przy drzwiach.
Kiedy ujął jego policzek w swoją dłoń, Bill spojrzał na niego jakoś tak…
dziwnie? Może czasem przesadzał z tego typu przejawami troski, ale kochał go
tak bardzo, że czasem sam bał się tej miłości. Zawsze w takich chwilach
tłumaczył sobie, że łączy ich szczególna więź, ale jak miał wytłumaczyć sobie
niemożliwą do poskromienia ochotę dotknięcia go, przytulenia, czy choćby
złożenia na jego policzku ciepłego całusa? Wszystko inne mógł usprawiedliwić
miłością braterską, ale nie to… Uwielbiał być blisko niego, kochał ciepło jego
ciała i zapach.
Kategoria: Twincest
...
ZAKOCHANY
IDOL, Ka.
… Ivette nie potrzebowała dużo czasu, by załapać,
do czego to wszystko zmierza. Już po chwili rozbawienie na jej twarzy
całkowicie ustąpiło pożądaniu. Złapałem jej drugi nadgarstek, przesuwając
kciukiem po przebijającej się przez jej skórę żyle. Słyszałem jej oddech i
czułem na sobie to przeszywające spojrzenie. Uniosłem jej rękę wraz ze swoją,
rozkładając nasze palce w taki sposób, że nasze dłonie złączyły się ze sobą
koniuszkami palców. Splotłem je ze sobą i dokładnie to samo uczyniłem z drugą
ręką, następnie spoglądając jej w oczy. Błyszczały czułością i oddaniem. Po jej
twarzy błąkał się subtelny uśmiech a ja schwytałem go swoim pocałunkiem.
Naparłem na nią przez, co zatrzymała się na stole, który i tak zdążył lekko się
przesunąć. Wykorzystałem to i ułożyłem dłonie pod jej pośladkami, by ją
podnieść i usadowić na płaskiej powierzchni. Stanąłem między jej nogami,
pozwalając by zakleszczyła mi je na biodrach, jednocześnie przyciągając do
siebie jeszcze bardziej. Oderwałem się od jej ust specjalnie, by zobaczyć to
zadziorne spojrzenie. Oblizała wargi, uśmiechając się zaraz słodko i bez
wahania pochwyciła za krawędzie mojej koszulki. Grzecznie uniosłem ręce do
góry, by mogła bez problemu ją ze mnie zdjąć. Ktoś tu miał ochotę trochę sobie
po dominować i bardzo mi się to podobało a jeszcze bardziej, podniecało.
Westchnęła na widok mojego nagiego torsu. Chyba nie muszę mówić, jak uwielbiam
być podziwiany? A ona wyraźnie uwielbiała to czynić. Już po chwili jej dłoń
sunęła delikatnie po mojej skórze, wywołując dreszcze na całym ciele.
Pozwoliłem jej trochę się pobawić, przy okazji sprawdzając swoją wytrzymałość.
Bo wiedziałem już, że ona mogłaby tak bez końca. To mnie coraz bardziej
ściskało między nogami, domagając się wolności. Byłem bardzo wytrwały, dopóki
Ivy nie postanowiła dołączyć do gry swoich ust. Moje mięśnie automatycznie
napięły się, gdy jej wilgotne wargi zetknęły się ze skórą na moim obojczyku.
Składała drobne pocałunki na mojej klatce piersiowej, cały czas również
operując swoimi dłońmi, które błądziły już po moich plecach.
Kategoria: Tom Kaulitz
............................................................
16/03/2017
WHAT SHOULD I DO?, Melodie
Dziś wybiły ci dwudzieste urodziny, braciszku.
Cały dzień chodziłeś szczęśliwy.
Od zawsze kochasz ten dzień.
Tak wiem, powtarzam sobie to co roku, ale kocham
to co ty kochasz.
Najbardziej od tego dnia, gdy sam ci je oddałem.
By były tylko twoje.
Ja nigdy ich nie świętowałem dla siebie.
Właściwie, to ile mam teraz lat?
Jedenaście, skoro w tym wieku oddałem ci urodziny?
Czy dwadzieścia, i liczyć je powinienem?
Gdy ktoś mnie zapyta kiedy mam urodziny,
odpowiem mu tylko tysiąc dziewięćset osiemdziesiąt
dziewięć.
Wystarczy, prawda? Po co mi dzień.
Z resztą, mnie nikt o to nie pyta.
Ci, którzy mnie nie znają twierdzą, że jestem
niemy.
Ja po prostu staram się być posłuszny.
Bo trzeba słuchać tych, których się kocha, prawda?
Tak przynajmniej słyszałem, sam tego nie wiem.
Bo kochałem tylko jedną osobę na tym świecie,
ale nikt nie kocha mnie.
Fani to zwykła improwizacja, kolejna gra.
Już mi to wytłumaczyłeś Tom, rozumiem po raz
kolejny.
Oni udają, oni mnie nie lubią. Oni też mnie
nienawidzą.
Przecież mnie każdy nienawidzi, jak mogłem tego
jeszcze nie zauważyć?
Dziękuję braciszku, kocham Cię.
Znów wytłumaczyłeś mi coś, czego nie zrozumiałem.
Kategoria: Twincest
............................................................
14/03/2017
LUDZKA MASZYNA, Neko Koneko
Gdy się obudziłem następnego dnia, Czarny nie
spał. Leżał wtulony w moje ramiona, o dziwo - tyłem do mnie a nie tak, jak
zasnęliśmy, i miętosił coś w dłoniach. Był tak zamyślony, że zorientował się,
że wstałem dopiero, gdy pocałowałem go w odsłonięty kark.
-Dzień dobry, jak się spało?
Zapytałem. Drgnął lekko i milczał przez chwilę.
-W porządku, dziękuję. A tobie? Ja się strasznie
wiercę...
Zaśmiałem się. Powtarza mi to za każdym razem, gdy
budzimy się razem... jak to brzmi, nie? "Budzimy się razem", jakbyśmy
od dawna już byli parą. A może byliśmy, tylko ja byłem ślepy i myślałem, że
nie? Kto wie... Z resztą! Wszystko jedno, ważne, że ładnie brzmiało i on jest
ze mną.
-Spałem jak niemowlę. A teraz zostaw tę pościel i
chodź, zrobię nam śniadanie.
Powiedziałem, ale kiedy lekko się uniosłem,
zobaczyłem, że w palcach obraca nie pościel a... On znalazł koszulkę! Byłem tak
zauroczony jego zmęczoną buźką, że w ogóle zapomniałem o tej koszulce, która mi
go przypominała, prze cały okres jego nieobecności. Spojrzałem na niego.
Patrzył na mnie cosik niepewnie. Westchnąłem.
-T-to nie tak, serio... ja... ja za tobą tęskniłem
a ona pachniała tobą, więc z nią spałem bo wtedy mogłem spokojniej spać i...
Przerwał mi gestem dłoni. Zostawił T-shirt na
łóżku, wstał mając włosy porozwalane na wszystkie możliwe strony świata i
podszedł do swojego plecaka. Grzebał w nim chwilę, po czym wyjął... moją
bandanę! No przysięgam, że z miesiąc jej szukałem! Spojrzałem na niego
zdziwiony.
-Jakoś... zgarnąłem ją kiedyś do plecaka i nie
chciałem ci jej oddawać... miałem ją przy sobie, jak mi było smutno.
Powiedział lekko zachrypniętym głosem. Podszedłem
i przytuliłem go mocno, całując w czółko. Odwzajemnił uścisk, odetchnąwszy
cicho z ulgi. Potarłem go po pleckach i ująłem delikatnie jego dłoń, całując
ją, a potem palcami pogładziłem jego policzek, który wtulił w moją skórę.
-Chodź, książę. Na co masz ochotę?
Kategoria: Twincest
............................................................
13/03/2017
DREI MONATEN, Ka.
Przegadałyśmy z Sarą niemal całą noc, dopóki
zmęczenie nie zwyciężyło i nie padłyśmy jak muchy. W związku, z czym obudziłam
się z bólem gardła od tego całego gadania. Mimo starań Sary jednak nie udało
jej się wyciągnąć ode mnie więcej, niż chciałabym jej powiedzieć. Panowałam nad
sobą, pilnując tego, co mówię. Nie było łatwo, ale dałam radę! Może nie
powinnam mieć tajemnic przed przyjaciółką, ale ja po prostu… nie czuję się
gotowa? Jak to idiotycznie brzmi. Bo niby na co nie jestem gotowa? Żeby
powiedzieć jej, że całuję się z Kaulitzem po kątach? Albo raczej, że najchętniej
chciałabym mieć jego usta na wieczność? Tak, zdecydowanie nie jestem gotowa. Ja
sama nie mogę tego jeszcze zaakceptować! To jest zbyt wiele jak na mój
karmelkowy móżdżek! A oczywiste było, że Sara będzie próbowała ze mnie
wyciągnąć wszystko. Tym bardziej po teatrzyku, jaki odstawił przed nią Kaulitz.
Nadal jestem na niego wściekła. Nawet te jego usta mu nie pomogą!
Niestety, Sara z samego rana musiała wracać.
Przygotowania do ślubu jej ciotki trwają podobno pełną parą. I tak miałyśmy
szczęście, że udało jej się wyrwać, chociaż na tą jedną noc. Mam nadzieję, że
jeszcze będziemy miały okazję się spotkać, zanim obie stąd wyjedziemy.
Byłam totalnie niewyspana i zamulona, ale mieliśmy
dziś dość napięty grafik, więc nie pozwoliłam sobie na lenistwo. Spiłowałam w
końcu swoje paznokcie, by mi się lepiej pracowało z gitarą. Zamierzałam także
je pomalować na jakiś uroczy, krwisto czerwony kolor. I właśnie, gdy się do
tego przymierzałam, drzwi mojego pokoju otworzyły się z rozmachem.
- CARMEEEEN, słońce ty mojeeee!
Do pokoju wpadł Kaulitz, robiąc przy tym więcej
hałasu niż jego wszystkie napalone fanki razem wzięte. Przy okazji wystraszył
mnie swoim cienkim i przesłodzonym głosem. I w ogóle, co to za tekst!?
Przedstawienia ciąg dalszy?
- Daruj sobie, Sary już nie ma — mruknęłam
obojętnie, nawet na niego nie patrząc. Byłam wystarczająco poirytowana, nie
potrzebowałam pogarszać tego stanu widokiem jego twarzy.
- Ale, że co? Przecież nie ma znaczenia, czy ona
jest, czy jej nie ma. Ja tu przyszedłem, aby ci powiedzieć, że…
- Że wykryli u ciebie udar mózgu?
Kategoria: Tom Kaulitz
............................................................
12/03/2017
WHAT SHOULD I DO?, Melodie.
Koniec retrospekcji,
wróćmy do historii prawdziwej.
-
Byłem zniszczony.
Moja psychika powoli wysiadała.
Jedynie David wiedział o moich problemach.
O moich, gdyż 'o naszych' każdy, kto nas poznał,
choć odrobinę bliżej.
Nie trudno zauważyć, jak bardzo mnie nienawidzisz.
Okazywałeś mi to w końcu na każdym kroku.
-
Szedłem do garderoby.
Byłem zmęczony po wczorajszej nieprzespanej nocy.
Nienawidziłem faktu, że słyszałem wszystko, co
dobiegało za ściany.
Z twojego pokoju.
Wszystkie piski, jęki i błagania zabierały mi sen
z powiek, zarazem wbijając brzytwę w sam środek mojego nic nieznaczącego serca.
Powoli wykończenie brało nade mną górę.
Dlatego Jost załatwił mi jakieś proszki na
dodawanie ogromnej dawki energii.
Jeżeli miałbym być szczery — nie znałem nawet ich
nazwy.
Nie
interesowało mnie to.
Chociażby z faktu, że zagrożenie o utracie życia
nie było dla mnie czymś strasznym.
Nazwałbym to nawet inaczej, byłoby odskocznią.
Na którą nigdy się nie odważę.
Otworzyłem drzwi do garderoby zaspany i nim
zdążyłem się zorientować, że nie byłbym w niej sam, uderzyłem całym ciałem w
twój tors, tak bardzo, że spadłem na tyłek.
Spojrzałeś na mnie od góry, z tą cholerną pogardą
w oczach.
Nienawidziłem jej.
- Uważaj, jak chodzisz, pokrako. Choć jednego byś
się w życiu nauczył — Warknąłeś niemiło, omijając mnie szerokim łukiem.
Kategoria: Twincest
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz