20/01/2017r.
RETURN TO REMEMBER, Beatrice
Część 25
Nie wierzył w to. To nie była ta sama kobieta. Czy to
możliwe, żeby tak nagle zmieniła swoje postępowanie? Kiedyś
gotowa wybaczyć mu nawet zdradę, a teraz sama odeszła tak nagle,
po prostu zwracając mu wolność...
Minęły
już dwie godziny, odkąd odjechała, a on wciąż nie mógł dojść
do siebie. Na telefon od Babette jeszcze nie czekał, bo skoro nie
wrócił Max, wiedział, że Amy też nie ma, więc nic się nie
wydarzyło.
Nie
potrafił znaleźć sobie miejsca, to wszystko działo się tak
szybko, w dodatku każda przeszkoda o jakiej myślał, jakby
samoistnie usuwała mu się z drogi. Czy to było możliwe, że z
każdym problemem pójdzie równie gładko? Jemu właściwie się
udało, nawet nie kiwnął palcem, a pozostał wolnym człowiekiem.
Teraz do pełni szczęścia brakowało tylko akceptacji go jako ojca
przez Amy. Miał małą, cichą nadzieję, że będzie dobrze, ale
bardzo się bał. Czy dziewczyna w ogóle to zrozumie?
Pogrążony
w rozmyślaniach, rozpalał właśnie ogień w kominku, kiedy
usłyszał jak otwierają się drzwi.
-
Wróciłem! - Usłyszał wesoły głos Maxa, z którego wywnioskował,
że on o niczym jeszcze nie wie. Czyżby Patrizia zostawiła tę
powinność jemu? No cóż, skoro nie powiedziała chłopakowi o
wydarzeniach dzisiejszego popołudnia, będzie musiał sam go o tym
poinformować.
-
Cześć! – krzyknął szczęśliwy, stając u wejścia do salonu.
-
No cześć - przywitał się Bill.
-
Nie dziwisz się, że już jestem?
-
Wiem, że miałeś wrócić wczoraj, ale wiem też, że kolega się
pomylił.
-
Wiesz? A skąd? - zdziwił się Max.
-
Wiele się wydarzyło przez te dwa dni... - odparł Bill, wzdychając
ciężko, po czym dodał: - Siadaj, musimy pogadać... Matka do
ciebie nie dzwoniła?
-
Nie... Coś się stało? - zapytał chłopak trochę zatrwożonym
głosem, siadając na kanapie. Nie spuszczał wzroku z Billa, jakby z
wyrazu jego twarzy jak najprędzej chciał wyczytać bieg minionych
wydarzeń.
Kategoria: Bill Kaulitz, +18
...
TRZYDZIEŚCI JEDEN PRAWD, Quesse 483
Epilog
Godzina 20:35, restauracja DownTown w Los Angeles. Zapadł już
zmierzch, a w lokalu mnóstwo osób zajmuje stoliki.
Mężczyźni, kobiety, dzieci. Każdy ma obok siebie ukochaną osobę,
znajomego, rodzinę. Tylko jeden stolik zajmuje mężczyzna. Wygląda
na zdenerwowanego. Jest sam, ale chyba na kogoś czeka. Siedzi tutaj
już bardzo długo, bo od 10:00 rano, od otwarcia restauracji. Kelner
podchodził już do niego kilkanaście razy, ale on wciąż odmawiał
zjedzenia czegokolwiek. Wiedział dobrze, że ten mężczyzna
zapłacił bardzo dużo pieniędzy na zarezerwowanie tego stolika na
cały dzień i nie miał o czym dyskutować, tylko ten typ był
bardzo podejrzany. Nic nie zjadł, prócz małej przystawki i cały
czas pił wodę gazowaną z lodem i cytryną. W tym momencie już nie
wytrzymał i musiał podejść do niego, aby zadać pytanie,
które cisnęło mu się na usta już bardzo długi czas.
- Pan czeka na jakąś kobietę, prawda? – zapytał, kiedy
podszedł do stolika. Mężczyzna spojrzał na niego smutno i pokiwał
głową, wciąż wpatrując się w drzwi wejściowe. – Jest chociaż
jakaś szansa, że ona przyjdzie? Że nie siedzi pan tutaj
niepotrzebnie? – kontynuował niecierpliwie.
- Nadzieja jest zawsze, ale czy ona przyjdzie… - zawahał się.
– Tego nie wiem. Ona jest nieobliczalna. Myślę, że jeśli
chociaż ma małe pojęcie, ile zapłaciłem za rezerwację tego
stolika, jest zdolna przyjść albo w ostatniej chwili, albo w ogóle
– odpowiedział mężczyzna i dalej wpatrywał się w drzwi.
Kelner chciał jeszcze porozmawiać z tajemniczym człowiekiem,
ale nic więcej nie udało mu się z niego wyciągnąć. Na początku
wyśmiał go w duchu, bo pomyślał, że jest głupi: wydaje tyle
pieniędzy, a laska, na którą czeka ma go głęboko w poważaniu.
Jednak później doszedł do wniosku, że to on ją skrzywdził, a
ona waha się, czy mu wybaczyć. Facet wyglądał na zestresowanego,
ale i pełnego nadziei na to, że jego kobieta przyjdzie. Musiał
więc zrobić coś trudnego do wybaczenia, ale jednocześnie bardzo
tego żałować. Teraz zastanawiał się, co takiego wydarzyło się
w życiu tych ludzi.
Kategoria: Bill Kaulitz
.......................................................................
19/01/2017r.
TYLKO Z TOBĄ, Sandy Sandy
4
Nie wiem, czy wywołała je wściekłość czy podniecenie faktem,
że mogłabym spędzić cały dzień i wieczór w towarzystwie Toma
Kulitza. Chyba jednak wściekłość brała tutaj górę.
Jakim
prawem ten człowiek mógłby decydować, czy pozwoli mi wyjść na
miasto czy nie? Co to w ogóle miało znaczyć? Za kogo on się miał?
Nie jest panem świata, a tym bardziej moim panem!
Czułam jak
wewnątrz zaczynały mi się gotować wszystkie organy, a w gardle
rosła ogromna gula, która na szczęście była w stanie powstrzymać
mnie przed wybuchem krzyku.
- Nie bardzo rozumiem Panie Kaulitz,
co to ma znaczyć?
- Ahhh znów zostałem PANEM – z lekkim
uśmiechem puścił oczko, ewidentnie przekomarzał się ze mną,
jednocześnie uważnie obserwując moją reakcje.
Poczułam się
trochę niekomfortowo gdy jego brązowe tęczówki wpatrywał się
wprost w moją coraz bardziej czerwieniejącą twarz, jednak dopiero
teraz miałam wystarczająco dużo czasu, aby dokładnie się im
przyjżeć – błyszczały. Były piękne, on był piękny…
-
Wypada odpowiedzieć na pytanie… – rzuciłam już nieco
spokojniej. Zamrugałam kilka razy, nie bardzo wiedząc co zrobić,
jak się zachować ani co powiedzieć, a on chyba wyraźnie to
zauważył, gdyż na jego twarzy pojawił się nieco rozbawiony
uśmiech, zdradzający, że czuje się panem sytuacji. Usadowił
się wygodnie na krawędzi swojego biurka, splatając ręce na
piersi, odchrząknął dwukrotnie, po czym z nutą lekkiego
politowania w głosie stwierdził:
- Oznacza to tyle, że pokażę
Ci Los Angeles Toma Kulitza, najlepsze miejsca, jakie każdy powinien
zobaczyć odwiedzając „Miasto Aniołów”.
Kategoria: Tom Kaulitz
...............................................
17/01/2017r.
NIESPEŁNIONE MARZENIA
8.Nikt cie tu nie chce
Będąc przy drzwiach od pokoju przyjaciółki, ta postanowiła
mnie jednak jeszcze na chwilę zatrzymać.
-Tom, zaczekaj chwilę musimy jeszcze porozmawiać.
***Kuki***
-A ty co tu robisz, co?- zapytałam zaskoczona
-Eee… no wiesz…. ja przyszedłem cię….- nie mógł się
wysłowić, więc postanowiłam mu przerwać.
-nie wysilaj się, i tak i ja i ty wiemy, że to nic nie znaczyło.
–powiedziałam oschle- Zwłaszcza dla ciebie- dodałam szeptem
mając nadzieję, że tego nie usłyszy.
Zaczęłam segregować teksty w teczkach. Nie chciałam na niego
patrzeć,bo mimo tego, że znamy się trochę ponad miesiąc, to
umiał czytać ze mnie jak z otwartej księgi. Nic, kompletnie nic
nie mogłam przed nim ukryć. Miałam mieszane uczucia co do
wczorajszego dnia. Niby nic takiego,ale mimo wszystko co to miało
znaczyć? Wczoraj prawie się pocałowaliśmy… no właśnie prawie,
więc po co on chce mnie przepraszać? Przecież do niczego nie
doszło.
-No wiesz, ale sam fakt, ze nie powinienem tego robić, mówić.
No może powiem tak przyszedłem tu po to, aby cię przeprosić za
wczorajsze zachowanie i myślę też że powinniśmy ustalić sobie
parę spraw. – powiedział Tom.
Odwróciłam się zdziwiona jego postawą.
Kategoria: Tokio Hotel
................................................
15/01/2017r.
TRZYDZIEŚCI JEDEN PRAWD, Quesse 483
31/31
List trzydziesty pierwszy.
Moja droga Cassandro,
Dzisiaj mija miesiąc od napisania
pierwszego listu do Ciebie. I ponad miesiąc odkąd widziałem Cię
po raz ostatni. Nie jestem w stanie wyrazić mojego bólu, jaki
towarzyszy mi podczas kreślenia liter. Robię to drżącą dłonią,
ale nie dlatego, że zażyłem leki, które dał mi lekarz, ale ze
zdenerwowania. Bo dzisiaj wychodzę ze szpitala, aby wrócić do
domu. Jestem zdrowy. A przynajmniej tak powiedział mi lekarz. Za dwa
tygodnie muszę stawić się na wizytę kontrolną.
Cały
mój plan jest już nieważny. Nie wiem, czy pokażę Ci kiedyś te
wszystkie listy. Chyba zostanę przy tym ostatnim, abyś wiedziała
wszystko od razu. Czy wiesz, co to znaczy WSZYSTKO?
Początkowo
mój plan był jasny: napisać do Ciebie listy, abyś przeżywała ze
mną od początku każdą chwilę naszej znajomości. To prosty plan,
bo wspomnień mamy bardzo dużo. Zarówno tych pozytywnych, jak i
negatywnych. Bardzo łatwe do wykonania, a końcowe efekty miałbym
oglądać już z góry, kiedy mnie już nie będzie. Proste,
prawda?
Ty byłabyś na mnie wściekła, ja byłbym
wściekły na siebie, ale po jakimś czasie obojgu by nam to minęło.
Bo mnie miało już nie być.
Kategoria: Bill Kaulitz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz