02/12/2016
HEISS KALT SPIEL, Bag heera
To była niezwykle pogodna noc.
Przejrzystość nieba zapierała dech w piersiach - mrowie gwiazd dumnie zawisło nad piaszczystą plażą. Powiedzieć, że niebo naszpikowane było migoczącymi punkcikami to za mało. Raczej: ktoś hojnie rozsypał diamenty na atramentowym płótnie. Miało się nieodparte wrażenie, że jest ich tyle, ile ziaren piasku pod stopami. To one były główną atrakcją wieczoru i nic na ziemi i niebie nie mogło się z nimi równać. Ani majacząca w oddali poświata Kalifornijskich wzgórz, która w porównaniu z metropoliami, które stworzyły na niebie gwiazdy, wypadała blado. Ani Księżyc, który dopiero za kilka godzin miał wynurzyć się na horyzoncie i w pełnej okazałości kusić swoją złocistą barwą. To one skupiały dzisiaj oczy wielu i dumne z tego powodu przyglądały się swoim odbiciom w tafli oceanu.
Spienione fale Pacyfiku zalewały miarowo plażę, pozostawiając na piasku wilgotne ślady. Szum fal mieszał się z szczątkami rozmów, przerywanymi co chwilę wybuchami śmiechu, dobiegającymi z okolic ogniska, które ktoś rozpalił pośrodku plaży.
Płomienie ognia oświetlały twarze siedzącym w pobliżu osób. Byli to młodzi ludzie, około trzydziestoparoletni. Pochłonięci rozmową i zabawą. Część z nich siedziała na rozłożonych na piasku kolorowych kocach, część na plażowych leżakach, a jeszcze inni - zdaje się ci bardziej pomysłowi - na przepołowionym pniu, który kiedyś w całości wyrzucił ocean. Kilkoro z nich tańczyło, a właściwie próbowało tańczyć w rytm cicho grającej muzyki, którą zagłuszały głośne rozmowy. Były wśród nich także dzieci. Kilkoro z nich bawiło się na brzegu, pod czujnym acz dyskretnym okiem opiekunów, ze śmiechem i piskiem próbując uciec od przypływającej fali. Te widocznie młodsze, zmorzone zabawą lub późną porą, siedziały przy rodzicach lub nawet położywszy zmęczone główki na kolanach rodzicielek, mimo gwaru i hałasu zasypiały. To właśnie było dla starszych sygnałem do skończenia miłego wieczoru i udania się do domów i zazwyczaj kończyło się słowami:
- Musimy już iść.
Lub:
- Na nas już czas.
Kategoria: Tom Kaulitz
...
RETURN TO
REMEMBER, Beatrice
Pierwsze uczucie, jakie w niego uderzyło to była potworna
wściekłość. Nie czuł nic więcej, żadnego bólu, czy żalu do niej, tylko
bezgraniczną wściekłość. Kiedy wsiadł do samochodu i ruszył, zaczęły miotać nim
także i inne uczucia, które jakby wcześniej zdominowane palącą złością, skrzętnie
się gdzieś głęboko w nim skryły. Najpierw żal, ogromny żal o wszystko, o każdy
jej błąd, o stracone lata, o życie w niewiedzy. Potem smutek, że stracił tak
wiele, że wszystkie te lata, w których mógł cieszyć się widokiem własnego,
dorastającego dziecka uleciały bezpowrotnie, a na koniec odrobina radości i
świadomość, że to przecież jego córka, krew z jego krwi...
Jednak to uczucie było jeszcze
znikome, bo na pierwszy plan wysuwało się rozgoryczenie i pretensja do kobiety,
którą tak bardzo kochał, a na której tak potwornie się zawiódł. Miał wrażenie,
że nigdy nie czuł się podlej, chyba nawet wtedy kiedy go zostawiła...
Potrzebował teraz czyjegoś
towarzystwa, nie mógł i nie chciał być w takiej chwili sam. Musiał z kimś o tym
porozmawiać, zwierzyć się, wyrzucić z siebie wszelkie wątpliwości i ból. I dla
niego na całym, otaczającym go świecie była tylko jedna taka osoba, której mógł
powierzyć największe tajemnice, sekrety serca, i tą osobą był Tom. Teraz
właśnie stał u bramy jego domu.
- Proszę - Usłyszał w domofonie
głos Marthy.
- Ja do Toma, jest w domu? -
zapytał.
- Tak, oczywiście - odparła
gosposia, otwierając furtkę. Kiedy dochodził do drzwi, te otwarły się i
zobaczył w nich brata.
- O, świetnie, że jesteś, bo nie
mam się z kim napić! - roześmiał się Tom, ale po chwili jego dobry humor
stracił na sile, widząc przygnębienie i wisielczy nastrój Billa. – Rany…
Wyglądasz jak z krzyża zdjęty. Coś się stało?
Kategoria: Bill
Kaulitz, +18
..............................................................................................................
30/11/2016
FUCK WHAT
YOU HEARD, no angel
Pamiętam ją jako grzeczną i niewinną nastolatkę, która
gardziła wszelkim złem, przeciwstawiała się mu i nie pozwalała by kiedykolwiek
zagościł w jej życiu. Zawsze myślała o innych niż o sobie, próbowała wszystkich
uszczęśliwić, sprawić by mieli lepiej w życiu. Chciała by każdy mógł skosztować
szczęścia. Moim szczęściem była ona i dobrze o tym wiedziała. Była moim
cieniem, który podążał za mną nawet w te czarne dla mnie dni. Była moim
światłem, ku któremu podążałem z ciemności. Była moją najlepszą przyjaciółką,
która trwała u mego boku gdy tego potrzebowałem i nawet wtedy, gdy próbowałem
ją od siebie odepchnąć. Wygrała. Wygrała moją miłość, którą obdarzyłem ją całym
swoim sercem i ciałem. Wystarczyła jedna noc, kiedy zrozumiałem, że jest dla
mnie kimś więcej, kimś wyjątkowym, kimś z kim jako nastolatek stwierdziłem, że
chcę być całe życie. Jednak życie to nie bajka i nie wszystko idzie zgodnie z
naszymi planami. Wszystko zniszczyłem ja i przyznaję się do tego. Tak, ja Bill
Kaulitz przyznaję się, że zniszczyłem nie tylko swoje, ale też jej życie.
Kategoria: Bill Kaulitz
...
SERRE MOI
FORT, Millie
- Nie jesteś odrobinę
przeziębiona? – zapytała Lilly, gdy siedzieli już w trójkę przy ośmioosobowym
stole i zajadali przyrządzoną przez Rię kolację. Mimo że dziewczyna Toma
wyglądała pięknie jak zawsze, a na jej twarzy przez cały czas widniał ciepły
uśmiech, w jej głosie dało się usłyszeć charakterystyczną chrypkę.
- Tak, złapałam coś ostatnio, ale
już mi przechodzi – odparła Ria.
- Trzeba było ostatnio w Niemczech
nie chodzić z gołą szyją i w rozpiętym płaszczu, mówiłem ci – wtrącił Tom
kąśliwie. – Ale nie, przecież musisz się pokazać, no bo szalik pod samą brodę i
zapięty płaszcz to faux pas w wielkim świecie mody ulicznej i jakby to
wyglądało na zdjęciach… - zironizował, choć na jego twarzy błąkał się ledwo
zauważalny uśmiech. No cóż, coś w tym było. Jeszcze tej wiosny podczas każdego
wyjazdu Lilly także prawie nigdy nie zapinała kurtki ani płaszcza, a szalik był
dla niej jedynie ozdobą, ale nie spełniał funkcji grzewczej. Bo przecież taki
strój miał w sobie coś nonszalanckiego, coś medialnego, a nigdy przecież nie
wiadomo, kiedy spotka się obiektyw aparatu. O Lilly w mediach było raczej
cicho, ale zdjęcia pojawiały się regularnie. Czasem nawet nie orientowała się,
że ktoś je zrobił, dlatego po kilku niekorzystnych sesjach po prostu nauczyła
się wyglądać zawsze dobrze. Okulary przeciwsłoneczne nawet gdy niebo było
zachmurzone oraz pomadka w intensywnym kolorze były nieodłącznymi elementami
jej stroju.
- Dobrze, że ty zawsze chodzisz
pozapinany… - bąknęła Ria wymownie.
- Zawsze kiedy wymagają tego
okoliczności.
- Czyli nigdy, więc łaskawie się
ode mnie odwal.
Kategoria: Bill Kaulitz
..............................................................................................................
27/11/2016
TYLKO Z TOBĄ, Sandy
Bezchmurne poranne niebo w odcieniu jasnego granatu zaczęło
nagle być przecinane tysiącami nieśmiałych promyków słońca, które wyglądało
powoli tuż zza lini gór, odbijając się w mokrym piasku przy wybrzeżu w Santa
Monica.
Nad Los Angeles wschodziło słońce, dając przy tym nie
banalne przedstawienie, pozwalało swoim promykom tańczyć wśród
charakterystycznych formacji skalnych. Niezliczone ilości długich i smukłych
stożków w iście ognistym kolorze sięgały coraz dalej w głąb plaży i zdawały się
chcieć pochwycić jedynego widza tego teatru.
Tom Kaulitz siedział na wilgotnym piasku od kilku godzin.
Nie spodziewał się, że świt nastanie tak szybko. Zapatrzył się z zachwytem na
wschodzące słońce, palcami przegrzebując piasek pomiędzy swoimi nogami.
Pomimo tak pięknego widoku, jakim obdarowywał go teraz
świat, milioner był myślami całkowicie gdzie indziej i sam dokładnie nie był w
stanie określić, w jakim punkcie się znajduje.
Bezradność coraz bardziej go przytłaczała, myślał o żonie, której nie
potrafił kochać, o synu, który był dla niego całym życiem i o niej…
Zielonookiej dziewczynie, o lekko brązowym odcieniu skóry, jej aksamitne
gładkich i pachnących niczym rześki poranek włosach, o delikatnym głosie, który
hipnotyzował go i powodował czasem nawet bolesny skurcz wszystkich mięśni w
jego ciele.
Uśmiechnął się sam do siebie na to wspomnienie. Spojrzał po
raz kolejny na niebo, słońce wzbiło się już ponad linię gór.
- Jesteś głupcem Tom…
Kategoria: Tom Kaulitz
Oczywiście :) Przepraszamy za niedopatrzenie!
OdpowiedzUsuń