23/12/2016
RETURN TO REMEMBER, Beatrice
Rozdział 21
Z okna na najwyższym piętrze kamienicy, nieśmiało
wkradał się w czarną otchłań nocy nikły blask tańczących w
kominku płomieni. Kiedy wysiadł z taksówki, jeszcze przez chwilę
stał na chodniku patrząc w górę. Jednak nie była to chwila
zwątpienia, a raczej zadumy z powodu powracających wciąż
wspomnień związanych z tym miejscem, bo właśnie teraz wszystko
wróciło jak żywe; jego pierwsza, pełna nieśmiałości i
zażenowania wizyta tutaj, ich pierwszy raz i wszystkie pozostałe
przeżyte z nią, upojne chwile...
Wystarczyło
pokonać tylko kilkadziesiąt stopni schodów, aby znów wrócić do
tych najpiękniejszych wspomnień i nie marnować już ani chwili z
kolejnych godzin życia.
Gdyby wchodził po jednym schodku, trwało by to zdecydowanie za
długo, przemierzył je więc w nieco szybszym tempie pokonując po
dwa i już po chwili stanął u jej drzwi. Zastukał zdecydowanie,
nasłuchując ewentualnych odgłosów mogących dochodzić z
mieszkania, jednak stamtąd nie docierał do jego uszu żaden dźwięk,
jakby nikogo wewnątrz nie było. Jednak przecież widział światło
w tym oknie, więc musiała tam być…
Cicha
muzyka sącząca się z głośników nie mogła zagłuszyć dość
intensywnego odgłosu pukania do drzwi, który Babette dość
wyraźnie słyszała, jednak w pierwszej chwili pomyślała, że to
jakaś pomyłka, bo nie wierzyła, że tej nocy może mieć jakiegoś
gościa. Była prawie pierwsza godzina Nowego Roku, kto miałby o tej
porze ją odwiedzić, jeśli wszyscy gdzieś się bawili? Pewnie
jakiś lokator na rauszu pomylił piętro.
„A
może śpi?”, pomyślał Bill i nie poddając się tak łatwo, po
chwili znów zapukał, jeszcze mocniej i głośniej.
Z
całą pewnością ktoś się pomylił, a może…? Spojrzała w
stronę przedpokoju, a serce niespodziewanie przyspieszyło. To, o
czym właśnie pomyślała, było tak niedorzeczne, że wręcz
śmieszne. To się nie powtórzy, nie tym razem, choć nadzieja
zaczynała w niej pulsować tym samym rytmem co przyspieszone tętno.
Wstała kierując swoje kroki w stronę drzwi, a z każdym, serce
łomotało w niej jeszcze bardziej. W wizjerze dostrzegła tylko
ciemność, no tak… Na korytarzu spaliła się żarówka i znów
usłyszała pukanie. Jeśli nie otworzy, nie przekona się, więc
trzeba to sprawdzić. Albo doszczętnie pogrzebie wszelką nadzieję,
albo…
Tym
razem do jego uszu dobiegł szmer i odgłos otwieranego zamka.
Odetchnął z ulgą nim drzwi się otworzyły, musiała przecież być
w domu, z pewnością nie był to nikt inny.
Kategoria: Bill Kaulitz, +18
..........................................................
22/12/2016
YOU WERE SUPPOSED TO LOVE ME, Pauline P. Crowe
Rozdział 18, cz.2
- Carmen? – zagrzmiał, bez mrugnięcia okiem wpatrując w
piękną kobietę przed sobą. Przecież nie mógł zapomnieć jej
twarzy, lunatycznie odwiedzała go w snach niemal każdej nocy.
Przyczyna jego zagłady i może małe pragnienie…? Może jej
fizyczność oddziaływała na niego w zły sposób, może wyzwalała
w nim uśpione żądze, które jego męskość podświadomie pragnęła
ugasić? Może, ale… Wiedział przecież kogo tak naprawdę kocha i
jak wiele zniszczył poddając się złym podszeptom umysłu. Musiał
być silniejszy, nie pozwolić, aby historia zatoczyła koło. Miał
przychylność Billa, ba, nawet pozwolił mu się dotknąć, całować,
więc teraz kiedy ta cienka nić porozumienia ledwie została
odbudowana, ma to zniszczyć? Po jego trupie…
- Już nie pamiętasz? – zdziwiła się sztucznie, układając
pełne usta w dzióbek. – Cóż, zbyt bystry nigdy nie byłeś… -
zadrwiła, podpierając się dłońmi w talii. Jej cyniczny uśmieszek
doprowadzał go do szału! Miał chęć złapać ją za te sztuczne,
czarne kudły i wyszarpać, dopóki fałszywe kosmyki nie odkleją
się od skóry jej głowy.
- Co tu robisz? Ty w takim miejscu? Myślałem, że to porządna
impreza i nie wpuszczają dziwek.
Muzyka dudniła w jego uszach, kolorowe światła zlewały w jedną
całość, zabrakło w płucach tchu. Coś mówiło mu, że wszystko
zostało ukartowane i to, że spotkał się akurat teraz z nią
twarzą w twarz nie jest przypadkiem. Byłby zdolny uwierzyć w to,
gdyby wcześniej nie przyuważył Billa opuszczającego imprezę z
jegomościem, któremu dziwnie patrzyło z oczu. A może tylko mu się
wydawało? W końcu jego twarz widział jedynie z daleka, nie był w
stanie powiedzieć zbyt wiele…
- Nie dość, że mało bystry, to jeszcze cham! – Wydęła
usta, zmieniając pozycję. Przez chwilę zniknęła Tomowi z pola
widzenia, a następnie zlokalizowała się tuż za nim, opierając
drobne dłonie na jego umięśnionych barkach; poczuł jak długie,
wystylizowane paznokcie wbijają się w jego skórę przez materiał
marynarki. – Ale za to wciąż seksowny… - Przybliżała się, by
zagryźć płatek jego ucha między zębami, odurzała wonią
słodkich, ciężkich perfum. Jeszcze mocniej zakręciło mu się w
głowie, złość wezbrała w jego wnętrzu niczym fale na wzburzonym
oceanie. Czuł obrzydzenie, niechęć, pragnienie mordu, uduszenia
tej poczwary!
Kategoria: Twincest
..........................................................
21/12/2016
AUTOSTRADA UCZUĆ, Ka.
68. Przypadek
Nie rozumiał, dlaczego obecność jednego człowieka wzbudzała w
nim, aż taki respekt. Chciałby być w tym momencie tak pewnym
siebie, jak zwykle. Nigdy przecież nie miał z tym problemów. A
jednak Jon Hertzberg wywoływał zimne dreszcze samym swoim
spojrzeniem. Mia z pewnością nie odziedziczyła oczu po swoim ojcu.
I chwała Bogu. W końcu to głównie te zielone, wystraszone
tęczówki przyciągnęły go do niej, już pierwszego dnia, gdy się
poznali.
Siedząc przy jednym stole z Mią oraz jej rodzicami, przeżywał
małe deja vu. Z tym że okoliczności były nieco inne niż
ostatnio. Powinien czuć się już lepiej. Minęło sporo czasu, jego
związek z Mią nie był już taki świeży. Ale może to te ich
ostatnie problemy wzbudzały w nim wątpliwości. Jakby obawiał się,
że jej ojciec o wszystkim wie i zaraz dostanie mu się po uszach. W
sumie może trochę nawet zasłużył. Niemniej, nikt poza Mią i
nim, nie powinien o tym wiedzieć. Dla jego dobra.
Pani Hertzberg zadbała, by wszystko wyglądało elegancko i
smakowicie. Zastanawiał się, czy zawsze tak jadają. Wydało mu się
to w jakiś sposób niezwykłe. Sam ostatni raz zasiadał przy stole
z rodzicami, gdy był jeszcze dzieckiem. Potem już było tylko
gorzej. A teraz właściwie nie miał już rodziców. Na wspomnienie
o matce, zrobiło mu się niedobrze, ale szybko stłumił w sobie
napływające emocje i skupił się na siedzącej obok dziewczynie.
To ona była dla niego ratunkiem. Aniołem, który pojawił się w
jego życiu, ratując go od zguby. Powinien bardziej o nią dbać.
Zasługiwała na znacznie więcej. Miał szczęście, że wybrała
właśnie jego.
- Podobno twój brat jest w szpitalu, to coś poważnego? -
Pytanie ze strony ojca Mii, drastycznie ściągnęło go na ziemię.
Bill to ostatnie, o czym chciałby rozmawiać przy kolacji z
rodzicami swojej dziewczyny. Nie chciałby wdawać się w szczegóły
tej historii, to mogłoby tylko wszystko zepsuć. Z drugiej strony,
przyjaźnił się z Andreasem, a Mia była jego dziewczyną,
nieuniknione było, że ich rodzice będą wtajemniczeni w wiele
spraw.
Kategoria: Tom Kaulitz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz