12/10/2016
RETRUN TO REMEMBER, Beatrice J.
Część 11
Otworzyła oczy, spoglądając na wiszący na ścianie zegar.
-
Prawie piętnasta...? - jęknęła kręcąc z niedowierzaniem głową,
że spała aż tyle godzin. W mieszkaniu panowała wręcz uciążliwa
cisza. Jej skronie pulsowały teraz tępym bólem, tak,
jakby właśnie tam przeniosło się jej serce. Pomyślała, że
to pewnie przez ten nieszczęsny zastrzyk spała tak długo i
paskudnie się teraz czuła. Z trudem zwlekła się z łóżka
zastanawiając, gdzie może być Amy. W przedpokoju spostrzegła
pozostawioną na szafce kartkę napisaną ręką córki: „Jestem u
babci na obiedzie. Przepraszam, ale nie miałam sumienia Cię
obudzić, a posiłek przyniosę.”
No
tak, miały być o czternastej u jej rodziców… Przespała tę
godzinę, jak i pierwszą połowę dnia, a wczoraj...? Wszystkie jej
myśli wróciły do wydarzeń sprzed kilkunastu godzin, powodując
szybsze bicie serca i otulające je ciepło. Wreszcie mogła go
zobaczyć… W te oczy mogłaby patrzeć wiecznie i właśnie w tej
chwili poczuła ogromny żal, że sama pozbawiła się tego widoku na
tyle długich lat. Miłość wciąż tliła się w niej, wybuchała
jasnym płomieniem już na samo jego wspomnienie, ale wczoraj ogniste
języki tego uczucia pochłonęły doszczętnie ją całą. Wciąż
kochała go tak bardzo, tak boleśnie, do utraty tchu…
Poczuła
wściekłość, nienawidziła swojego ciała, które w takiej chwili
musiało spłatać jej figla! Miała taką wspaniałą okazję, mogło
się coś zacząć, mógł to być najcudowniejszy wieczór od jej
powrotu do Niemiec. Banalnym omdleniem - z własnej głupoty -
zaprzepaściła wszystko, pokpiła sprawę. Jednak doskonale
pamiętała jego słowa, całe wypowiedziane zdanie, to, które wlało
w jej serce nadzieję i przegoniło wszelkie obawy, zgasiło
złowrogie wątpliwości. Wiedziała już, że nadal ma swoje miejsce
w jego sercu. W tej chwili wcale nie myślała o jego kobiecie i była
cholerną egoistką, jak nigdy wcześniej. Może właśnie tej cechy
zabrakło w niej, kiedy stąd uciekała…?
Kategoria : Bill Kaulitz, +18
***
11/10/2016
SZUKAJĄC JUTRA, Lady Di
Rozdział XXI
Kolejne dni mijały jeden po drugim. Mój przyjaciel wraz z
zespołem wrócił do Europy, by promować długo wyczekiwany przez
tamtejszych fanów album. Trasa koncertowa, która pochłonęła
go bez reszty, sprawiła, że mieliśmy teraz ograniczony kontakt. A
raczej jego brak. Krótkie telefony, które w zasadzie opierały się
jedynie na sprawdzeniu czy oboje żyjemy i nic nam nie dolega, były
wszystkim. Pocieszałam się faktem, że niebawem uda mi się go
wreszcie zobaczyć. Tęskniłam za nim teraz bardziej niż
kiedykolwiek. Paul doszedł wreszcie do siebie po ostatnich feralnych
wydarzeniach, a i Elena miała się z każdym dniem coraz lepiej.
Mniemam, że było to wynikiem troskliwej opieki mojego brata. Udało
im się wreszcie znaleźć nić porozumienia. Szczera rozmowa pomogła
im wybaczyć sobie wzajemne błędy i ułożyć wszystko na nowo. Po
każdej burzy przychodzi w końcu słońce. Moje życie za to wróciło
do dobrze mi znanej rutyny. Szkoła, praca, dom. I tak w kółko.
W szkole wszystko kręciło się wokół nadchodzącego balu
halloween’owego, który dla mnie nie był jakimś specjalnym
wydarzeniem. Nie zamierzałam tam w ogóle iść. Za to Jess, była
innego zdania i wciąż łudziła się, że jednak się tam zjawię.
-A ty w co się przebierzesz?- Zapytała mnie, kiedy tylko weszłam
do szkoły.
-Cóż… Myślę, że nie będę miała problemu z wyborem
garderoby. Nie wybieram się na bal. -Powiedziałam spokojnie.
-Nie gadaj bzdur. Musisz być. –Zarządziła.
-Nie ma przymusu. Nie przepadam za balami maskowymi. Poza tym dwa
dni po balu jest zaliczenie z literatury, zapomniałaś?
Kategoria: Bill Kaulitz
***
10/10/2016
RYSOWANE MARZENIA, soul-of-angel
9. Żyje nadal. To znaczy jej ciało.
A teraz, ćwiczenie dla ciebie. Skup się. Zamknij oczy i
wytęż słuch. Czy słyszysz? Słyszysz jak świat oddycha? Czy
dostrzegasz ten każdy szmer wokół ciebie? Czy muzyka, być może
lecąca gdzieś w tle, nie napawa cię optymizmem lub pesymizmem? A
może masz ochotę coś napisać, coś powiedzieć? A może śmiać
się lub płakać? Czy czasami w takiej ciszy nie wydaje ci się, że
ściany się schodzą i szeptają między sobą? Że podłoga jęczy
i płacze, a kaktusy w kolorowych doniczkach uśmiechają się
szeroko do ciebie?
Ohhh wyobraźnio, gdzie ty się podziewasz?!
Kochał każdą setną
milimetra jej ciała. Każdy wzgórek, krosteczkę i ten pieprzyk pod
lewym okiem. Kochał jej grymasy, kiedy się złościła i to, jak
marszczyła nosek, kiedy prawił jej komplementy. Czy to była
miłość? Z jego strony, zdecydowanie tak. A może tylko fascynacja?
Nie wiedział. Uwielbiał patrzeć na nią, słuchać ją i
rozmawiać. Jake próbował ułatwiać jej bycie niewidomą, jak
tylko mógł.. ale nie mógł.
…bo ona. Ona żyła w innej rzeczywistości. Tam,
gdzie poduszki pachniały Jego wodą kolońską, a oczy same śmiały
się do Niego.
Kategoria: Tom Kaulitz
*
NOTHING'S LOUDER THAN LOVE..., Czaki
7
Wszystkie następne wydarzenia pamiętam jak przez mgłę. Jedyne
czego byłem pewien, to że bawiłem się doskonale. Było mi lekko
na duszy i nawet grawitacja oddziaływała na mnie lżej, niż
zazwyczaj. Wszyscy byli mniejsi, więc wnioskowałem, że tańczyłem
na stole. Co było potem, nie miałem pojęcia, bo mój rejestrator
wydarzeń obudził się w momencie, gdy wskakiwałem do wielkiego,
niezadaszonego basenu. Oczywiście w samych bokserkach, bo ubranie…
No, nie dbałem o nie. Carl musiał być w szoku, zresztą… nie
obchodziło mnie, co na to Carl! No… Ale on miał w tym wszystkim
chyba inne zdanie, bo już po chwili wyławiał mnie.
- Bill, przecież ty nawet pływać nie umiesz, jeszcze sobie coś
zrobisz!
- A może ja chcę się nauczyć?! – fuknąłem na niego,
zadzierając nos. Dupek! Zepsuł mi całą zabawę. Upierałem się,
że nie chcę żadnych ubrań, bo i tak będą mokre, dlatego
paradowałem w mokrych bokserkach i w ręczniku owiniętym wokół
bioder. Nie dość, że miałem zepsutą zabawę, to nie mogłem
więcej pić, wyobrażacie to sobie?! No bezczelny typ. A ja go
broniłem, pff. Co się działo z Tomem… Śmiał się ze mnie! I
dopiero on namówił mnie, żebym ubrał chociaż jego bluzę, która
była o kilka rozmiarów za duża, ale za to miękka i pachnąca nim.
Oczywiście nie spodobało się to Carlowi, ale nic nie mówił, bo
chociaż mój tors był zakryty. Kiedy przechodziłem obok dziewczyn,
unosiłem brew szybko, uśmiechając się. Wtedy Carl zasłaniał
mnie i przepraszał je, a ja śmiałem się jeszcze głośniej.
Zazdrośnik. Choć i tak najgorsze miało dopiero przyjść! Carl nie
chciał dostarczać mojemu organizmowi więcej alkoholu, dlatego to
wszystko pamiętam, choć jednocześnie miałem go na tyle, by czuć
się baardzo swobodnie, no i wpadłem na super pomysł. Bo jak
zaproponowałem, że pogramy w rozbieraną butelkę, to jakoś
każdemu się podobało! Tylko oczywiście Carl znów miał jakiś
problem! W ogóle to nic mu się nie podobało i zepsuł całą
imprezę, o!
Kategoria: Twincest
***
09/10/2016
A RAY OF SUNSHINE ON A RAINY LIFE, sacred
17
Świat zawirował mocno, by po chwili gwałtownie się zatrzymać.
W jednej chwili z błękitnego nieba spadła wprost w najciemniejsze
otchłanie piekła. Poczuła mdłości, a ciało odrętwiało. Serce
tłukło jak oszalałe, łzy bezwiednie napłynęły do oczu. Błagała
w duszy, by to wszystko okazało się tylko marnym żartem; by ktoś
uszczypnął ją boleśnie, wybudzając z tego koszmaru. Uwodził ją
tyle czasu, dla zaledwie kilku wspólnie spędzonych nocy? To nie
mógł być koniec.
– Nie musiałeś... – odchrząknęła, pozbywając się
ogromnej guli goryczy, która utkwiła w jej gardle. – Nie musiałeś
przywozić mnie aż tu, żeby to zakończyć...
– Co? – spojrzał na nią pytająco.
– Mogłeś zrobić to w Magdeburgu – wzruszyła ramionami i
wiedziała już, że to ostatnie słowa, jakie jest w stanie
wypowiedzieć, zanim się rozpłacze.
Nagle wszystko wróciło; wszelkie obawy, jakie kiedykolwiek
zamajaczyły w jej umyśle, strach przed odrzuceniem, pojawieniem się
innej kobiety i w końcu niepokój o to, czy zdoła kontynuować ten
związek na warunkach Toma. Ta relacja była niczym jazda kolejką
bez trzymanki po skomplikowanym i niebezpiecznym torze. Przez ten
krótki czas zdążyła posmakować różnorodnych emocji i wiele
wskazywało na to, że najgorsze z nich, czyli tę nieznośną
pustkę, jaka towarzyszyła jej jeszcze w zeszły tygodniu, poczuje
znowu.
Kategoria: Tom Kaulitz
*
LIVE LIKE A STAR, Czekoladka
11.
Po tym, jak pogodziłam się z agentką, która jednak
kategorycznie zabroniła mi słowem wspominać o menadżerze Tokio
Hotel, wszystko toczyło się już własnym życiem. Zostały dwa
tygodnie do trasy chłopaków i wiedziałam, że będę przeżywać
jak mrówka okres te dwa miesiące, ale za każdym razem, gdy
widziałam się z Billem pomiędzy albo tuż po wypełnieniu
wszystkich naszych obowiązków związanych z pracą, on dawał mi do
zrozumienia, że cholernie warto czekać tyle i znacznie więcej. Ku
naszemu zadowoleniu jego brat nie pojawiał się na horyzoncie, a my
spotykaliśmy się swobodnie, nie przejmując się zbytnio tym, że
zwykle mamy jakiś ogon. Każdego dnia dowiadywałam się o nim
czegoś nowego i wszystko kwitło, łącznie z naszą popularnością.
To były najcudowniejsze dwa tygodnie, które szybko się
skończyły.
Dzień przed jego wyjazdem nie mogliśmy się
zobaczyć. Ja rano miałam spotkanie, potem on był zajęty
dopinaniem przygotowań na ostatni guzik, a wieczorem miał wizytę u
psychologa. Właściwie starałam się nie wypytywać, ale czasem
udało mi się wyciągnąć od niego jakieś „jest nieźle”. Jego
zwięzłe wypowiedzi nigdy nie zapowiadały niczego dobrego, ale nie
wnikałam, skoro nie chciał mi powiedzieć. W każdym razie
umówiliśmy się, że mamy jednocześnie wolne dwie godzinki przed
jego wyjazdem, więc miał do mnie przyjechać.
I rzeczywiście,
pojawił się tuż przed dwunastą. Miał na sobie wąskie dżinsowe
spodnie, białą koszulkę i dużą granatową bluzę od dresu, a
oprócz tego okulary zasłaniały pół jego twarzy.
- No, cześć
– rzucił jakby nigdy nic, już w drzwiach pochylając się, żeby
mnie pocałować. - Jak tam? Masz dziś wolne?
Kategoria: Bill Kaulitz
*
KONIEC PRZESZŁOŚCI, POCZĄTEK PRZYSZŁOŚCI, Invaded96
Rozdział V
Na drugi dzień obudziłam się z okropnym bólem głowy, nawet
najcichszy dźwięk sprawiał, że miałam wrażenie jakby stado słoń
przeszło po mnie. Nigdy jeszcze nie czułam się tak źle. W ustach
miałam nie przyjemny posmak, a gardło było niczym Sahara. Nawet
nie chciałam patrzyć na własne odbicie w lustrze, bo już
widziałam ten rozmazany makijaż, poczochrane włosy i bladą twarz,
jakbym była córką młynarza. Patrzyłam w sufit i jeszcze trochę
kręciło mi się w głowie. Nie chętnie zwlekłam się z łóżka,
nawet nie chciało mi się ubierać, więc założyłam szlafrok i
moje puchate kapcie. Zeszłam na dół prosto do kuchni. Spojrzałam
w telefon schodząc po drewnianych schodach. Miałam jedną wiadomość
od Kevina. „Jak się czujesz imprezowicz ko?”
„A jak mam się czuć ?? „ Odpisałam mu. Uśmiechnęłam się
do siebie i schowałam komórkę do kieszeni. Odkąd
przyjechałam do Los Angeles Kevin zachowuje się jak mój starszy
brat, którego nigdy nie miałam. Cieszyło mnie to i jakoś dawało
mi poczucie bezpieczeństwa.
-Kevin jak tylko zjawisz się u mnie obiecuje ci, że twoje dni są
policzone za to, iż pozwoliłeś mi na to bym doprowadziła się
podczas imprezy do takiego stanu – Powiedziałam do siebie
trzymając się za bolącą głowe. Kiedy nastawiałam wodę na kawe,
myślałam nad dzisiejszą nocą i zdałam sobie sprawę, że
mało co z niej pamiętałam. Jedyne co zachowało się w mojej
głowie to początek imprezy i na moje nieszczęście ten incydent z
tym facetem podczas tańca, plus jeszcze rozmowa z Kev, a później
już nic. Miałam tylko nadzieję, że nic głupiego nie robiłam.
Kategoria: Tokio Hotel
*
SZUKAJĄC JUTRA, Lady Di
Rozdział XX
Jak zwykle w takich chwilach, musiał zadzwonić telefon.
Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.
-Odbiorę. Może to coś ważnego. -Powiedziałam. W duchu
zastanawiałam się, kto o tak późnej porze może do mnie dzwonić.
Na wyświetlaczu pojawił się numer mojego brata. Odbierając
telefon usłyszałam jedynie niewyraźny bełkot. Nie był pijany.
Tego byłam pewna. Był roztrzęsiony i płakał…? Próbował mi
coś przekazać, ale nie byłam w stanie nic zrozumieć. Po kilku
próbach udało mi się uzyskać informację, że Paul jest w
szpitalu i coś się stało Elenie.
-Bill muszę jechać do szpitala. -Powiedziałam z ledwością.
-Boże… Co się stało?- Zapytał widząc moją minę.
-Nie wiem. Coś stało się Elenie. Paul jest w szpitalu, nie mogę
go teraz zostawić samego. Muszę tam jechać. -Powiedziałam
zarzucając na siebie bluzę.
-Nigdzie cię samej nie puszczę. Będzie lepiej, jeśli to ja
poprowadzę. W porządku?
-Tak. -Rzuciłam krótko zatrzaskując za nami drzwi od domu.
Po chwili byliśmy już w drodze. Dystans do szpitala pokonaliśmy
w tempie ekspresowym. Dziękowałam Bogu, że obeszło się bez
mandatu za przekroczenie prędkości.
Wpadłam do szpitala jak burza, rozglądając się za moim bratem.
Siedział skulony na jednym z krzeseł. Twarz miał zatopioną w
dłoniach. Płakał. Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.
Kategoria: Bill Kaulitz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz