"Dary- Wznieś mnie", Ri
1
Byłem naprawdę przyjemnie zmęczony minionym wieczorem.
Dosłownie chwilę wcześniej położyłem się spać u boku
seksownej dziewczyny, którą rano będę musiał jakoś taktownie –
albo i nie – wyrzucić ze swojego pokoju. Przynajmniej taki był
plan, póki nie okazało się, że za nic w świecie nie mogę
zasnąć. Przewracałem się z boku na bok, czując wewnętrzny
niepokój. Coś przewracało mi się w żołądku i mówiło mi, że
Bill ma właśnie jakieś problemy. Znałem to uczucie aż nazbyt
dobrze i nigdy nie potrafiłem zignorować. Świadomość, że brat
mnie potrzebuje, potrafiła wyrwać mnie z każdego miejsca na
świecie i z ramion każdej, nawet najpiękniejszej kobiety. Byliśmy
sobie najbliższą rodziną – zawsze stawiałem go na pierwszym
miejscu. Tym razem również podniosłem się z łóżka i otarłem
zmęczoną twarz, żeby spojrzeć na zegarek. Było kilka minut po
wpół do czwartej w nocy, a mimo to byłem przekonany, że mój
bliźniak nie śpi. Nie mając więc zbyt wielkiego wyboru,
podszedłem do śpiącej smacznie dziewczyny i szturchnąłem ją
kilka razy, aż otworzyła oczy.
– Mmm… Tom? Jeszcze nie masz dość? – wymruczała,
przygryzając seksownie wargę i wyciągnęła po mnie ręce.
Zakląłem wtedy pod nosem na myśl, że naprawdę muszę się jej
pozbyć. Miałem w planach numerek na rozgrzewkę z samego rana, ale
tym razem nie było na to szans.
– Przykro mi, ale musisz już iść – oznajmiłem, odsuwając
się od niej.
Kategoria: Bill i Tom
* * *
09.09.2016r.
"Welcome to Damar's Place", Anna Brown
16
Byłam ofiarą samca, przysięgam.
Siedziałam na półokrągłej brązowej, skórzanej kanapie przy
okrągłym bladoniebieskim stoliku w restauracji, gdzie wciąż
rzucały mi się w oczy wąskie i wysokie kaktusy, które rosły przy
ścianie i musiałam uznać siebie za niewyżytą kobietę, która
pościła przez wieczność, skoro owe kaktusy kojarzyły mi się z
tym, przez co nie mogłam teraz siedzieć. Cholera, bolało! Numerek
pod prysznicem był chyba jak gwóźdź do trumny, bo teraz
siedziałam sztywno wyprostowana, co chwilę się wiercąc, ale to
nic nie dawało, bo i tak napieprzało. Bolała mnie i z tyłu –
przez mocne klepanie – i z przodu – to już z oczywistych
powodów. Ja byłam niewyżyta? To jaki był Bill?
Bill siedział naprzeciw mnie, jakby wszystko było w jak
najlepszym porządku i jakby to wszystko, co zdarzyło się od
wczorajszego wieczoru, było czymś naturalnym. Próbowałam o tym
nie myśleć, bo w końcu nie doprowadziłoby mnie to do niczego
dobrego, ale… Miałam mieszane uczucia, choć nie było mi źle.
Przecież ja wciąż nie miałam jego numeru telefonu, bo nigdy się
nim nie wymieniliśmy. Wszystko wyglądało tak inaczej...
Zmarszczyłam czoło, gdy przypomniało mi się, że nie
skontaktowałam się z Mariną, by jakkolwiek dać jej znak, że
żyję. Sięgnęłam po torebkę, porzucając na chwilę naleśniki,
do których przyssałam się z burczącym brzuchem i wyciągnęłam z
niej telefon. Żadnych nieodebranych połączeń, co przywitałam z
ulgą.
„Wszystko w porządku. Jem śniadanie i
niedługo chyba wrócę do domu. Mam nadzieję, że nie bawiłaś się
źle, a jeśli tak, masz prawo mnie zatłuc, gdy tylko mnie
zobaczysz. Xoxo”
Schowałam telefon i podniosłam wzrok na Billa, który uważnie
obserwował moje poczynania i zastygłam w bezruchu, nie rozumiejąc,
dlaczego doskonale mogłam na nim zauważyć oznaki relaksu i
spełnienia. Oblizałam nieświadomie usta, gdy dostrzegłam
zaczerwienienie na szyi tuż pod obojczykiem. Nie przypominałam
sobie, żebym wcześniej była aż tak aktywna podczas seksu, ale z
nim to zdawało się być oczywiste. Chciałam brać czynny udział w
dawaniu mu rozkoszy, nie tylko zajmując się tym organem, który
lubił to najbardziej. Choć jego mina, gdy mu obciągam, jest
bezcenna.
Kategoria: Bill Kaulitz, Tokio Hotel
* * *
08.08.2016r.
"Return to Remember", Beatrice J.
Część 6
Oparł głowę na dłoniach spoczywających na
kierownicy. Niczym niezmierzony czas płynął, a on pochłonięty
huraganem wspomnień znalazł się właśnie w jego epicentrum. Nie
miał pojęcia jak długo to wszystko trwa, ile już minut, a może
godzin siedzi w tym stojącym na poboczu ulicy
samochodzie, w samym środku nocy. Nie potrafił poukładać myśli,
nie umiał uspokoić rozszalałych nerwów, ani nie mógł się
pozbyć żalu, jaki wezbrał w nim do Toma.
Dlaczego
jego własny brat zrobił coś takiego? Jaki miał w tym cel i
dlaczego nic mu nie powiedział? Czuł się upokorzony i bezradny…
Za kogo on go miał, że wszystko przed nim zataił? To było więcej,
niż podłe… Tym co zrobił, okazał całkowity brak zaufania i
szacunku.
Trzymał
palce na kluczyku stacyjki. Wiedział, że powinien już jechać, ale
właściwie dokąd?
Zmieniając
co kilka sekund decyzję, przekręcił go w końcu i wściekły
nacisnął pedał gazu. Pojedzie tam, pojedzie i wszystko wyjaśni!
Wszystkiego się dowie teraz, jeszcze dziś! Albo nie, może lepiej
będzie jak pojedzie do domu..? Z pewnością już jest tam Patrizia?
Teraz na pewno go potrzebuje… Chociaż właściwie co miałby jej
powiedzieć? Ona wszystko wie, zdawała sobie od zawsze sprawę ze
swojego położenia, nigdy nie okłamał jej w sferze uczuć, ale
chociaż nie kochał jej, zawsze była mu bliska i dla niego ważna.
Tylko, że to nie miało teraz znaczenia, bo ona… ona była, jest
i... będzie...? Tylko czy on sam na pewno właśnie tego chce? Czy
nie pragnie teraz tylko wrócić do przeszłości i wspomnień?
Przecież
Babette tu jest, może przyjechała z jego powodu, albo wręcz tylko
dla niego? I znów może być pięknie, przecież on wciąż ją
kocha, nigdy nie przestał nawet na chwilę...
Kategoria: Bill Kaulitz, +18
*
"Miłość z Las Vegas", Ka.
33. Lass mich wenigstens der Engel in der Hölle sein
Ktoś, jakby próbował przekręcić klucz w zamku. Bardzo
nieudolnie, ponieważ drzwi nie były wcale zamknięte. Ten dźwięk
jednak wybudził go ze snu. A słyszał go tak dobrze, bo wciąż
znajdował się w przedpokoju. Konkretniej, na podłodze. W ostatniej
chwili wyciągnął rękę, by przytrzymać drewnianą powierzchnię,
która zmierzała w jego kierunku, podczas gdy Bill wchodził do
mieszkania.
- Co do chol... - Blondyn nie dokończył, zauważając brata. -
Co ty tutaj robisz!?
- Najwyraźniej śpię – mruknął jeszcze lekko nieprzytomny i
przeniósł spojrzenie na szatynkę, która weszła zaraz za
Wokalistą. - Kathlyn. W samą porę.
- Co się stało? - Dziewczyna spojrzała na niego zaniepokojona,
ale on wcale nie miał ochoty opowiadać o niczym, co się wydarzyło
zeszłego dnia. A już na pewno nie o swoich słabościach.
- Chcę operacji – oznajmił, wlepiając w nią swój wzrok.
- Operacji...? Tom to wszystko...
- Nie jest takie proste – dokończył za nią pełen irytacji.
Doskonale o tym wiedział. Nie był, aż tak głupi. Nie naczytał
się w internecie cudownych historii o ludziach, którzy nagle
powstali z wózka i zaczęli chodzić, nie oczekiwał, że ktoś
wyciągnie magiczną różdżkę i go uzdrowi. - Ale w moim życiu
ostatnio nic nie jest proste. Powiedziałbym nawet, że wszystko jest
ostro popieprzone. Mówili mi, że mam szansę. Wiem, że to było
dawno temu i że długo zwlekałem. Wiem, że mogłem na zawsze
wszystko zaprzepaścić... Ale mogę jeszcze próbować. Muszę.
Kategoria: Tom Kaulitz
*
"Cupid arrow", Cupid arrow
52. Wcale nie taka nieśmiała
Brunet wyprzedził szatynkę o kilka kroków i stanął jej na
drodze, uniemożliwiając przekroczenie progu domu.
-Jesteś pewna, że chcesz spędzić kilka dni w Berlinie? Jeśli
nie to… – Tom od pół godziny dopytywał się dziewczyny o
powrót do ich domu. Bał się, że Juliett będzie czuła się
nieswojo, wrócą do niej wspomnienia lub poczucie winy i będzie
chciała choćby na sekundę wrócić do rodziców.
-Tom proszę – jęknęła, znudzona jego pytaniami –
rozmawialiśmy już o tym – chciała go wyminąć, jednak
szczelniej zakrył ciałem drzwi
-Przyjechaliśmy, żeby spotkać się z Andreasem, jeśli… –
po raz kolejny Juli nie dała mu dojść do końca zdania
-A do mnie ma przyjechać Lili. Tom naprawdę mimo wszystko
tęsknię za tym miejscem, bo nie kojarzy mi się tylko z tym co złe.
Nie zapominaj, że tutaj poznałam Was, a przede wszystkim Ciebie –
szatynka wspięła się na palcach i delikatnie cmoknęła usta
chłopaka.
-Powiedzmy, że mnie przekonałaś – uśmiechnął się,
jednocześnie naciskając klamkę od drzwi.
-W końcu się dogadaliście? – usłyszeli krzyk Billa z głębi
domu
-Tak! Nie! – para odkrzyknęła mu jednocześnie
-Kochanie proszę, wiem, że nie potrafisz marudzić
-Zaraz zacznę marudzić jak nie przestaniesz mnie męczyć,
przestań traktować mnie jak jakąś upośledzoną
Chłopak westchnął głośno i zrezygnowany przepuścił
dziewczynę w drzwiach, przez co na jej ustach pojawił się
triumfalny uśmiech. Mijając go szepnęła w jego stronę ciche
„kocham cię”, a jego twarz trochę rozweselała.
Kategoria: Tom Kaulitz
* * *
05.09.2016r.
"Bei dir", Frigid
30
Tom wpadł do baru akurat w momencie, gdy wychodził ostatni
klient. Prawie potrącił go w przejściu i nawet nie przeprosił za
nieuwagę, a wiązankę niewybrednych przekleństw urażonego
mężczyzny puścił mimo uszu.
— Powiedziała, że zabiła swoich rodziców! Co to, do
kurwy nędzy, miało znaczyć?! Jest jakąś cholerną morderczynią?!
— Uspokój się.
— Nie uspokoję się! — wrzasnął Tom i miał ochotę
potrząsnąć niewzruszonym Markusem. Ten drugi patrzył na niego
spokojnie i czekał, aż Tom się wywrzeszczy. Zacisnął dłonie w
pięści, by ukryć ich drżenie wywołane wzburzeniem. — Co jest z
nią, kurwa, nie tak?!
— Z Liv? — upewnił się Markus. Tom wytrzeszczył oczy i
nie odpowiedział. A o kim niby cały czas mówił? O królewnie
śnieżce? — Liv jest bardzo samotna, bardzo zraniona i nie potrafi
sobie wybaczyć niektórych spraw.
— Też bym sobie nie wybaczył, gdybym zabił rodziców!
— Zwolnij trochę — warknął ostrzegawczo, pierwszy raz
pokazując emocje. — Nic nie wiesz.
— To niech mi ktoś to w końcu wyjaśni!
— Wyjaśnię — odparł. — Zadzwonię tylko do Lary,
mojej siostry, i poproszę, by dłużej posiedziała z Mitchellem. A
ty ochłoń.
Markus odstawił mokre szklanki na blat, wytarł dłonie w czarny
fartuch i wyszedł na zaplecze, szukając w kieszeni komórki. Nieco
później Tom usłyszał jego spokojny głos i zaczął zastanawiać
się, skąd w tym facecie aż tyle spokoju. On wrzeszczał, odkąd go
tylko ujrzał, pozwalał, by emocje nim rządziły, a Markus
obserwował go i mało mówił.
Kategoria: Tom Kaulitz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz