30.07.2016r.
"Verloren Prinz", Dark Queen
130. Bo szczęśliwa rodzina to taki mur... i ten mur jest nie do ruszenia.
- Była sobie żabka mała – zaczęła Hannah, a Lily dołączyła w: re re kum kum, re re kum kum! – bo tylko tą część tekstu znała. – Która mamy nie słuchała, re re kum kum bęc! – wykrzyknęły uderzając w taflę wody otwartymi na płasko dłońmi. Zachlapały sobie twarze i oczy, a kaczuszki, żabki i łódeczki odpłynęły niesione falą. Tom podniósł wzrok znad czasopisma motoryzacyjnego, żeby skontrolować, czy jego córki, aby na pewno wciąż żyły. Na głowach miały czepki kąpielowe, a po skórze spływały resztki lukru i kremów, bo dziewczynki same przyozdabiały tort Hanny. Zostało mało czasu do przyjęcia urodzinowego jego córeczki, więc włosy musiały pozostać suche, a ciała umyte. Bo lukier miały nawet na stopach. – Innym żabkom się dziwiła, re re kum kum, re re kum kum! Na spacerki wychodziła, rere kum kum, bęc! –zawyły zgodnie, wprawiając w ruch wodę i wszelkie stworzenia weń pływające.
- Halo, panny, proszę się umyć – zawyrokował, gdy fala okazała się tak silna, że zachlapała mu nogawkę. Dziewczynki zachichotały, gdy tata odsunął taboret na bezpieczniejszą odległość. Lily chwyciła żabkę i wylewając jej zawartość na siebie wykrzyknęła: re re kum kum bęc! – Bęc, bęc, bęc – zakumkał, zarechotał, czy jakkolwiek zażabkował, zamykając gazetę i podając córkom myjki. – Mama czeka na was w swojej garderobie, a wy sobie urządzacie koncert. Kto się za was wystroi? – obdzielił je żelem do mycia i wziął ręcznik na wypadek, gdyby myjąc nogi zatarły sobie oczy, co było bardzo możliwe.
Kategoria: +18, Tom Kaulitz
***
29.07.2016r.
"You were supposed to love me", Pauline P. Crowe
Rozdział XVII
Rzęsiste łzy spływały kaskadami na jego zapadłe, blade policzki, mamił go ból rozrywający klatkę piersiową, ale paradoksalnie, wcale nie czuł się samotny. Odniósł wrażenie, że jego starsza, silniejsza wersja stoi tuż przy nim, obejmując mocnym uściskiem dłoni jego kruche ramiona, wtula w siebie. Głaszcze rozwichrzone, czarne włosy, szepcząc do ucha uspokajające słowa pocieszenia; „ciii, to już koniec, już nie musisz się bać…”. Ile dałby, żeby jego wyobrażenia mogły być prawdziwe! Och, jak bardzo chciałby! Jednak prawda była inna, dużo bardziej dobijająca, przenikliwa i upadlająca. Jakim cudem pozwolił, żeby tak go poniżono…? Przed jego oczami wciąż rozgrywał się dramat tamtych dni, wyświetlał wyraźnie jak klatki filmowej adaptacji książki, a on, żałośnie słaby i nieporadny, nie mógł zatrzymać ich w miejscu. Z człowieka pełnego energii stał się ledwie robakiem pełznącym po wilgotnej ziemi tuż po deszczu. Dlaczego żadna mądra głowa nie skonstruowała jeszcze wehikułu czasu? Zawróciłby wtedy bez wahania i wybrał inną drogę. A może jednak… może jednak znów popełniłby ten sam błąd, zwiedziony obietnicą lepszego jutra i kogoś, przy czyim boku będzie mógł rozkwitnąć, jak kwiaty magnolii obrastając suche, łyse gałęzie.
***
28.07.2016r.
"My Immortal", Beatrice
Rozdział XL
- Amy, chodź do mamusi! - zawołała Babette, wychodząc przed dom. Ciemnowłosa dziewczynka, zajęta właśnie nabieraniem piasku do wiaderka, wstała i podbiegła do mamy. Kobieta wzięła ją na ręce.
- Zobacz kochanie, kogo nam tatuś przywiózł - powiedziała z radością w głosie, wskazując ręką na samochód, który właśnie zatrzymał się na podjeździe. - Ciocia z wujkiem przyjechali.
Z auta właśnie wysiadła Julia i machając do nich, krzyknęła radośnie, wyciągając ręce;
- Moje kochane skarby!
Nie widziały się ponad trzy lata. Wymieniały maile, telefonowały, rozmawiały poprzez internetową kamerkę, ale to przecież nie było to samo co prawdziwe spotkanie. Od dnia w którym wyjechała z Niemiec nie miała możliwości tam wrócić nawet na chwilę, najpierw uniemożliwiała to ciąża, potem opieka nad najdroższym maleństwem, którego nie chciała męczyć tak długą podróżą samolotem. Nawet jej rodzice zmuszeni byli tu przylecieć, aby wreszcie zobaczyć wnuczkę. A dopiero teraz wreszcie odwiedziła ją najdroższa przyjaciółka i była okazja uściskać się serdecznie.
Kategoria: +18, Bill Kaulitz
***
24.07.2016r.
"Nauczyciel", Melodie.
3
- Kaulitz! - Zdążyłem wam już przedstawić największego dupka na świecie? Nie? No to teraz mamy okazję! Bo właśnie w moim kierunku zmierzał Oskar (Imię jak dla psa, no nie?), razem z jego wielką sterydową klatą i tymi firmowymi ciuszkami, które mama zdołała mu upolować na nowym towarze w sklepie z odzieżą używaną. Jego męska twarz z ostrymi rysami, lekki zarost i brązowe włosy, ułożone w górę, razem z bystrymi zielonymi oczami..
No dobra, może i jest przystojny. Nie powiem, że nie. Ale jest DUPKIEM! Pieprzonym Nacjonalistą! Zabiłby mnie za to, że nie urodziłem się tutaj, rozumiecie? Jakbym co najmniej miał swastykę wytatuowaną na czole!
- Witaj - Uśmiechnąłem się wrednie, spoglądając na niego spod przymrużonych powiek. - Cóż cię do mnie sprowadza?
- To, co zawsze - Mruknął pewien siebie i oto właśnie, w pewnej chwili za nim pojawiła się jego "paczka". Wysoki Jakub, o lekko latynowskiej urodzie i pewny siebie, czarnowłosy Eryk i jego ubiór stuprocentowego, polskiego dresa. - Zaśmiecasz nam nasz naród, twoją obecnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz