10.06.2016r.
"My Immortal", Beatrice J.
Rozdział XXXIII
Pogrążony w swoich rozmyślaniach Tom znalazł się w
salonie, a jego oczom ukazał się śpiący na kanapie Bill. Na jego
widok znów wezbrała w nim wściekłość. Jeszcze nigdy nie czuł
na niego takiej złości jak teraz, bo jeszcze nie zdarzyło się, że
pomiędzy ich uczuciową więź wkradła się kobieta. W dodatku to
była jego kobieta.
Usiadł
w fotelu, zamaszyście otwierając puszkę. Zastanawiał się, jakby
tu złośliwie uniemożliwić bratu dalszą drzemkę. Przypomniał
sobie chwilę, kiedy Bill wpadł po imprezie z gazetą i też nie
dawał mu spać. Uśmiechnął się sam do siebie, bo przyszedł mu
do głowy genialny pomysł. Wziął do ręki pilot i włączył
telewizor, niemal na cały regulator. Bill natychmiast poderwał
głowę z ozdobnej poduszki.
-
Pojebało cię?! - wrzasnął.
-
Wstawaj! - odpowiedział chłopak niewiele ciszej, szturchając go
przy tym nogą.
-
Odwal się! - bronił się Bill, kopiąc nogę brata.
-
Nie będziesz spał! - krzyczał Tom, który pobudzony wspomnieniami
nocy, znów robił się zły. Trochę ściszył telewizor, nie mogąc
w takim hałasie poukładać własnych myśli.
-
Popieprzyło was? - odezwał się ze schodów zaspany Georg.
-
Nie wpierdalaj się! - uprzedził go Tom, wskazując na niego ręką,
w której wciąż trzymał telewizyjnego pilota. Bill uchylił
zaspane powieki.
-
O co ci chodzi, cholera... Dopiero dwunasta...
-
Wiesz chociaż gdzie ona jest?
-
Kto? Matko... Co ci odwala? - spytał zaspanym głosem
zdezorientowany Bill, siadając.
-
Babette, no gdzie ją masz? - zapytał z ironicznym uśmiechem Tom,
wpatrując się w brata. Bill nieprzytomnym wzrokiem obrzucił salon,
gdzie wciąż panował niesamowity bałagan, próbując przypomnieć
sobie ostatnie z nią chwile.
-
No nie wiem... - zastanowił się - Zostawiłem ją z tobą w
łóżku... - dopowiedział już nieco ciszej, badawczo i niepewnie
przyglądając się bratu. Tymczasem Tomowi wpadł do głowy iście
diabelski pomysł, postanowił go trochę nastraszyć.
Kategoria: Bill Kaulitz
*
"Dotyk", Daisy
Rozdział VI : Fioletowe tulipany
Kiedy Bill odsunął się od czarnowłosego warkoczyka, dopiero
teraz spojrzeli sobie w oczy. Obydwoje chcieli tego pocałunku, ale
bali się go, jak nie wiadomo, czego? Bill odsunął się od
mężczyzny na bezpieczną odległość i dopiero z takiej
odległości, mógł patrzeć w stronę Toma. Bardzo szanował
Mistrza, a to, co zrobił było okropne, w końcu ten pocałunek był
przeznaczony, tylko dla diabłów.
- Co ty zrobiłeś? – spytał zdziwiony i lekko speszony mistrz.
Marzył, żeby coś takiego się stało, ale nie chciał tego
zapoczątkować. Bill się odważył, a teraz on chciał go za to
ukarać, na krzyczeć na niego? Nie, to nie jest dobry cel, nawet nie
chciał specjalnie tego zrobić. Mieszał się, a to nie był dobry
znak.
- Pocałowałem ciebie, a co? Jest to w twoim świecie zabronione
– poza Billa mówiła wszystko. Założone ręce na klatce
piersiowej i lekko wystawiona noga do przodu. Całe jego ciało
mówiło, że ma zupełnie gdzieś, co myśli o tym pocałunku.
- Bill, nie wolno, nie można – warkoczyk był zdenerwowany,
zagryzał nerwowo wargę i przyglądał się, jego cichej miłości,
która z wielkim uporem chciała go przekonać do dalszej gry, w tą
niebezpieczną zabawę, którą właśnie rozpoczęli.
- Nie wolno? Na świecie wiele rzeczy nie wolno, powiedz ten twój
wielki, zabrania ci kochać? – popchnął chłopaka na ścianę,
która znajdowała się, za mistrzem. Zimno kamienia dotknęło
rozgrzanej skóry mężczyzny.
- Wolno, ale to grzech, a tego trzeba się wystrzegać –
zażarcie bronił swojej wiary i nauk, przez pana dalej.
- Od grzechu nie uciekniesz rozumiesz?
Tom nie miał siły przekonywać czarnowłosego, po prostu zamilkł
i spojrzał na podłogę, która nagle stała się ciekawsza, od
wzroku czarnowłosego. Tych pięknych, ciemnych oczów, które były
dla Toma jak brama do raju, w której widział uspokojenie, jakiego
nie potrafił często otrzymać.
Kategoria: Twincest
*
07.06.2016r.
"Fuck what you heard- you're mine", no angel
VI
Poranki ostatnio były dla mnie bardzo ciężkie - nagły natłok
pracy w urzędzie dawał we znaki poprzez nieprzespane noce, brak
czasu na ugotowanie czegokolwiek by zaspokoić głód lub odpoczynek,
którego potrzebowałam od miesięcy. Kiedyś uwielbiałam
przychodzić do swojego gabinetu i na widok akt na drewnianym biurku
moja twarz promieniała szerokim uśmiechem. Teraz wszystko zaczęło
mnie męczyć - wieczne przesłuchiwania ludzi, wyjścia do sądu,
wypisywanie umorzeń czy też odmów postępowań, przeglądanie akt
5637288 razy w ciągu doby, uzupełnianie ich. Miałam ochotę rzucić
to wszystko w pizdu i po prostu wyjść z miejsca pracy;
gdziekolwiek, daleko przed siebie, nie patrząc na nic i nikogo.
Kiedyś zarzucanie komuś winy dawało mi satysfakcję, że druga
osoba zacznie nowe jutro z myślą, że jest już bezpieczna i nic
jej nie zagraża. Teraz sama żyję w obawie, że ktoś z oskarżonych
w prowadzonych przeze mnie spraw może zrobić mi krzywdę,
zacząć grozić lub Bóg wie co jeszcze. Nie raz usłyszałam od
innych urzędników na szkoleniach, że w tym miesiącu lub jakiś
czas temu taka i taka osoba napadła na jednego z Prokuratorów
poprzez zarzucenie mu winy morderstwa, gwałtu, zniszczenia mienia
itp. Mogłam jedynie żyć z nadzieją, by wrócić każdego dnia do
domu cała i zdrowa, że jestem bezpieczna, ni mi się nie stanie a
dom jest jedyną najbezpieczniejszą dla mnie przystanią.
Kategoria: Bill Kaulitz
*
05.06.2016r.
"Now hush little baby, don't you cry Everything's gonna be alright", Bad Meets Evil
Rozdział 1
Leżała właśnie w pokoju na łóżku czytając "Romea i
Julię" na jutrzejszą lekcję sztuki, a towarzyszący jej
ogromny owczarek środkowo-azjatycki przysypiał mocno do niej
przytulony.
- Puk, puk - drzwi od pomieszczenia lekko się
uchyliły, a do pokoju wślizgnął się ojciec dziewczyny.
-
Hej, tato - uśmiechnęła się miło ukazując śliczne zęby które
ozdabiał srebrny aparat.
- Witaj, królewno - usiadł przy
niej, z pogardą spoglądając na psa. - Ile razy mam ci mówić, że
łóżko to nie miejsce dla niedźwiedzi?
- Nie przesadzaj,
Aysha jest najukochańszym psem, jakiego mogłam mieć.
- Ehh,
nie wiem, co w niej takiego. Pies, który zasługuje na pochwałę?
Zdecydowanie pitbull!
- Już wolę niedźwiadka - zaśmiała
się.
- Co czytasz?
- "Romea i Julię" do szkoły.
Już prawie kończę.
- Nie przeczytałem tego. Dlatego
usadzili mnie ze sztuki trzykrotnie, aż w końcu wyleciałem ze
szkoły - westchnął - Więc błagam, nie popełniaj moich błędów
i skończ gimnazjum, potem liceum, idź na studia i zostań normalnym
człowiekiem.
- Tato, ja chcę być aktorką - spojrzała na
niego proszącym wzrokiem.
- Hailie, rozmawialiśmy już o tym.
- złapał ją za rękę - I wiesz doskonale że nie pozwolę, aby
twoja twarz była na wszystkich gazetach, a ty grała w jakichś
filmach.
- Ale to jest moje marzenie! Ty jesteś na wielu
okładkach i zna cię cały świat. Też tak chcę!
- Skarbie
uwierz mi, sława nie jest niczym dobrym. Muszę dawać "dobry"
przykład. Wszyscy wiedzą, z czego zasłynąłem, dzięki komu się
wybiłem i co robiłem. Nie chcę, żeby ciebie spotkało to samo.
Kategoria: Bill i Tom
* * *
"A ray of sunshine on a rainy life", sacred
12
Gorące promienie hiszpańskiego słońca otulały ciało Any.
Rozejrzała się dookoła, a promienny uśmiech rozjaśnił jej
twarz, kiedy dostrzegła zbliżającego się Jacoba.
– Sangría para señorita – podał jej
krwistoczerwony napój.
– Poliglota od siedmiu boleści – zaśmiała się, biorąc
łyk. Mlasnęła i oblizała usta. – Dobre, co to?
– Sangría, już mówiłem – usiadł na leżaku, dumnie
wypinając pierś i uśmiechnąwszy się z wyższością wyjaśnił
tonem znawcy: – to słynny hiszpański napój na bazie wina z
dodatkiem owoców, kilku kropel mocnego alkoholu i cukru.
Ana parsknęła śmiechem
– Kto ci to powiedział, barman?
– Kochanie, może trochę więcej wiary? Nie wspominałem ci, że
jestem koneserem alkoholi?
– Masz na myśli te wszystkie trunki, które leją się
strumieniami, kiedy idziesz do klubu ze znajomymi?
– Skarbie, obrażasz mnie – udał oburzenie, upijając
niewielki łyczek swojego napoju.
–A ty co masz? Daj spróbować – zatrzepotała rzęsami,
robiąc niewinną minę. Jacob pokiwał głową, podając jej swoją
szklankę.
– Calimocho. Czerwone wino z coca-colą.
– Mmm, oba pyszne; Klarze też by smakowały. Ciekawe co tam u
niej, zadzwonię – oddała Jacobowi alkohol, drugą ręką sięgając
po telefon.
– Ana, dzwoniłaś wczoraj popołudniu i dzisiaj rano;
nieustannie wymieniacie wiadomości. Daj jej trochę spokoju –
szatynka posłała mu karcące spojrzenie.
– To moja przyjaciółka, martwię się o nią.
– Rozumiem to, ale z całą pewnością nie masz o co. Przecież
są przy niej Bill i Tom, twoi rodzice mieszkają niedaleko.
– Niby tak, ale ostatnio była jakaś... przygnębiona. Chyba
pokłócili się z Maxem.
– To się pogodzą – stwierdził Jacob, wzruszając ramionami,
jakby było to coś oczywistego.
– Nie, to coś poważnego. Myślę, że Klara nie powiedziała
mi wszystkiego... Opowiadała o tym, że Max oczekuje od niej czegoś
więcej, a ona nie może mu tego dać. Powiedz sam, co to za
argument?
Kategoria: Tom Kaulitz
* * *
"You were supposed to love me", Pauline Ka.
Rozdział XIII
Patrzyłem przed siebie, sparaliżowany, nie czując
koniuszków palców u stóp. Nie miałem myśli, ani nie miałem
życia. Trwałem, wpatrzony w obraz przed sobą.
Szedł korytarzem obejmując w ramionach podręczniki i może
nawet zeszyt, ale nie widział nikogo, ani niczego. Nie widział
mnie. Nie słuchał szeptów, jakie rozbrzmiewały wokół, kiedy
tylko się pojawiał. Jedne pełne zachwytu, drugie sprośne i wręcz
obrzydliwe, ale on zdawał się ich nie słyszeć. Był ponad tym.
Podziwiałem hart jego ducha, bo ja, w przeciwieństwie do niego,
za bardzo się bałem. Bałem się być sobą i bałem się
przeciwstawiać. Byłem popychadłem, z którego początkowo się
śmiano, a później, znudzeni brakiem jakichkolwiek reakcji,
przestali. Ale on był inny. Gardził wszystkim wokół siebie i
głupotą tych, którym przeszkadzała czarna kreska jaką podkreślał
oczy. Docinali mu, że farbuje włosy. On odpowiadał im środkowym
palcem, szydząc, że, cytuję: „wstyd, żeby taki pedał jak ja
miał większego chuja od ciebie”, i nie uciekał nawet, jeżeli
silniejsi od niego spuszczali mu łomot. Przyglądałem się
niejednej z tych scen, gryząc wyrzutami sumienia, że jestem zbytnim
tchórzem, aby go obronić. Jak teraz o tym myślę, nie przypominam
sobie nawet, żeby pojedyncza łza zrodziła się w kąciku jego oka,
zwilżając blade policzki. Nie płakał, nigdy. Był dla mnie
idealny.
Fascynował mnie. Każdą rzeczą, której się podejmował. To,
jak bardzo kobiecy był na zewnątrz, jak delikatny i kruchy, kiedy
jego umysł stanowił całkowitą tego odwrotność. W którymś
momencie zorientowałem się, że mój afekt zaczął zmieniać się
w obsesję, ale nawet chory z miłości do niego, nie zamierzałem
przestawać. Było mi z tym dobrze.
Tamtego dnia, chciałem mu zaimponować. Topiąc swój strach jak
niechciane niemowlę w mętnych wodach, przełykając dumę i
narażając własne bezpieczeństwo. Zrobiłbym dla niego wszystko, o
co tylko by mnie poprosił, choćby tą prośbą było czyszczenie mu
butów własną szczoteczką do zębów.
Kategoria: Twincest
* * *
"Feel it all", Natalie
23. Chętniej poczęstowałbym ją obiadem niż orgazmem.
Po niepokojącym telefonie, w domu Kaulitzów panowała
niesamowicie napięta atmosfera. Bill nie mógł znaleźć sobie
miejsca, w związku z czym całymi dniami kręcił się z kąta w kąt
,paląc i klnąc jak marynarz. Od czasów powstania Tokio Hotel ,
nigdy nie zdarzyło mu się wpaść w takie tarapaty. Mógł być zły
tylko na siebie. On- wielka gwiazda, wielki piosenkarz, wielki
projektant i wielki idiota. Dobijała go myśl, że czując się
normalnym facetem nie może zachowywać się naturalnie w sytuacji,
która wręcz wołała o ironię, kpinę i natychmiastowe wyjście.
Sprawa sądowa nie była jedynym problemem nawiedzającym,
spokojną willę bliźniaków. Coraz częstsze pijackie ekscesy
dziewczyny były powodem wyjątkowo nieprzyjemnej rozmowy z Markiem.
Chłopak, mimo niepodlegającym wątpliwości pozytywnym uczuciom
względem Natalii, wezwał ją na dywanik, informując o tym, że
jeśli nadal będzie upijać się w pracy, będzie musiał pozbawić
ją posady. Właściwie już machał dyscyplinarnym zwolnieniem przed
czerwonym od płaczu nosem. W ostatnim momencie, padła przed nim na
kolana, bijąc się w pierś, unosząc obiecująco dwa palce ku górze
i zarzekając, że już nigdy się to nie zdarzy. Płakała tak
żarliwie, obiecywała tak przekonująco, jakby sama wierzyła w to,
że takie rozpasanie było pierwszym takim w całym dotychczasowym
życiu. Po rozmowie, obfitującej w setki łez, trzy duże kawy i
paczkę Cameli doszli do konsensusu. Marc wiedziony męskim,
roztopionym do granic możliwości sercem zgodził się dać Natalii
ostatnią szansę. Jedynym warunkiem było wzięcie zdrowotnego,
tygodniowego urlopu, po którym dziewczyna miała się stawić w
pracy- promienna, zdrowa i wypoczęta. Barman poważnie martwił się
o brunetkę. Topienie smutków w morzu alkoholu nie było ani
rozsądne, ani pomocne.
Kategoria: Bill i Tom
Sprostowanie: nie Maggie a "no angel".
OdpowiedzUsuń