21.05.2016r.
"My Immortal", Beatrice J.
Rozdział XXX
Bill wpadł do sypialni Toma i z nieukrywaną furią zdarł z
niego kołdrę.
-
Co to, do kurwy nędzy, jest?! - wrzeszczał, wymachując mu przed
nosem jakąś gazetą. Wyrwany z głębokiego snu, skacowany po
wczorajszej imprezie chłopak, ledwie uchylił powieki.
-
Ja pierdolę... Człowieku, dospać nie możesz? Miej litość, jest
ósma rano... - jęknął, odwracając się na drugi bok.
-
Wstawaj! - krzyczał znowu brat, bezlitośnie szarpiąc go za ramię.
- Co to jest?
Tom
spojrzał nieprzytomnie na fruwającą przed jego oczami gazetę. Nie
miał wyboru, musiał teraz zrezygnować z przyjemnej drzemki i
skupić swoją uwagę na tym, co rozszalały bliźniak chciał mu
pokazać. Usiadł i wyrwał Billowi czasopismo z ręki. Przebiegł
wzrokiem po zamieszczonych tam zdjęciach z sobotniej gali i w jednej
sekundzie oprzytomniał. Nie przypominał sobie, żeby ktoś ich
wtedy fotografował… Poczuł się bardzo nieswojo, wręcz
nielojalnie wobec brata, ale przecież to był tylko przyjacielski
całus, nic nadto i nie powinien mieć poczucia winy z powodu tego,
co się stało. Zachował zimną krew.
-
I po to tu przyleciałeś budzić mnie w środku nocy? - zapytał
poirytowany i uśmiechnął się ironicznie. - Babette trzeba było
zapytać, wytłumaczyłaby ci, głupi zazdrośniku.
-
Jest rano, a Babette jest w pracy, ale jak wróci to jasne, że
zapytam. A teraz kurwa pytam ciebie!
Bill
nie ukrywał złości, lecz pomału zaczęło docierać do niego to,
że robiąc Tomowi taką scenę po prostu przesadził. Wiedział, że
ten pocałunek nie był z pewnością napiętnowany zdradą,
przyjaźnili się, lubili, więc z pewnością był to tylko
przyjacielski buziak. Jednak wciąż stał i niecierpliwie wyczekiwał
na tłumaczenie brata. Tom tymczasem, najspokojniejszym gestem
sięgnął po stojącą nieopodal butelkę wody mineralnej, aby
ugasić pragnienie kilkoma potężnymi łykami. W całym mieszkaniu
był pokaźny bałagan po wczorajszej imprezie, z której Bill z
Babette, spragnieni swojej bliskości, zmyli się stosunkowo
wcześnie.
Kategoria: Bill Kaulitz, +18
* * *
20.05.2016r.
"Płomienność uczuć", Lauren
Rozdział 5
Ledwo trzymam się na nogach. Dotrwałam do mojej ostatniej
godziny w Domu, lecz dopadły mnie skutki długich godzin pracy z
ostatnich kilku dni. No i chłopcy byli dzisiaj trudni do opanowania.
Patrick, drugi wychowawca, gra z chłopakami w berka na zewnątrz.
Słyszę ich śmiechy i piski przez otwarte okna. Jestem w kuchni i
przygotowuję wszystko na obiad dla następnej zmiany, gdy dzwoni
telefon.
- Halo?
- O, świetnie! Jeszcze jesteś – Słyszę
ulgę z domieszką ekscytacji.
- No prawie mnie nie ma –
śmieję się. - Wychodzę za jakieś piętnaście minut. Co mogę
dla ciebie zrobić, Stanton?
- Wiem, że musisz być wykończona,
ale jest taka opcja, żebyś po drodze do domu wpadła do biura?To
ostatnia rzecz, o jakiej marzę, mimo całej miłości do niego. Chcę
iść do domu, wczołgać się na łóżko i spać do jutra.
-
Hm, OK, pewnie. Coś się stało?
- Wręcz przeciwnie! Chyba
znaleźliśmy sposób na uzyskanie brakujących funduszy na nowe
obiekty – mówi entuzjastycznie. - Opowiem ci, jak przyjedziesz.
Właśnie dopinamy szczegóły.
- Łał! Serio? - czuję
odżywającą nadzieję. Bo mimo imprezy charytatywnej i wielu innych
pozyskanych sponsorów do osiągnięcia celu wciąż brakowało nam
kilka milionów dolarów.
- Będę najszybciej jak się da, w
zależności od korków.
Rozłączam się podekscytowana. Przez dwa lata ciężko
pracowałam, aby zdobyć zgody, poparcie zarządu, plany, fundusze, a
teraz to wszystko być może w końcu zaowocuje. Kończę
przygotowywać obiad – mój zmiennik będzie musiał jedynie włożyć
go do piekarnika.
Sięgam po torebkę i torbę z rzeczami na noc i zaczynam się
pakować. Zerkam na komórkę i niechętnie sprawdzam pocztę. Może
dzięki temu uda się w korku załatwić parę spraw przez telefon.
Przeglądam skrzynkę i zauważam maila od Kaulitza sprzed paru
godzin. Zastanawiam się, czy go nie skasować, lecz ciekawość
zwycięża, więc go otwieram.
Kategoria: Bill Kaulitz
* * *
18.05.2016r.
"A ray of sunshine on a rainy life", sacerd
11
Milion myśli, kołaczące serce i wzburzona krew;
nieposłuszeństwo całego ciała, przyspieszony oddech. Klara czuła
to wszystko, stojąc pod drzwiami mieszkania bliźniaków. Wystawiła
drżącą dłoń, nie zdołała jednak zapukać. Walczyła ze sobą,
łapczywie łapiąc powietrze, jakby ktoś odciął jej do niego
dostęp. Miała wrażenie, że kręci jej się w głowie. Przełknęła
ciężko, podejmując jeszcze jedną i, tym razem skuteczną, próbę.
Czas oczekiwana na reakcję Toma wlókł się mozolnie. Każda
sekunda była niczym wieczność. Była niemalże pewna, że choć
nigdy nie zdarzyło jej się zemdleć, tak za chwilę nastąpi ten
pierwszy raz. Wiedząc, że nie zniesie więcej, odwróciła się,
chcąc jak najszybciej stamtąd uciec, a wtedy szczęk przekręcanego
zamka przeciął ciszę panującą na korytarzu.
Tom stanął w drzwiach, a całą uwagę Klary skupił jego
obnażony tors. Nie miał na sobie koszulki, a nisko opuszczone
dresowe spodnie ukazywały seksowny zarys mięśni jego podbrzusza i
linię bokserek. Przełknęła ciężko, gdy bolesna myśl, która
zamajaczyła w jej głowie, szybko sprowadziła ją na ziemię. Na
pewno miał gościa. Czy naprawdę była tak naiwna sądząc, że
będzie na nią czekał, mając do dyspozycji cały tabun pięknych
kobiet?
– Hej – wydukała w końcu. Tom splótł ręce na piersi,
opierając się o framugę. Uniósł brwi, a cwaniacki grymas
wykrzywił jego twarz.
– Posyłasz mnie do diabła, a teraz sama do mnie przychodzisz?
– spytał pretensjonalnym tonem. Spuściła głowę, kiedy zrobiło
się jej niewyobrażalnie głupio.
– Masz rację, przepraszam... – odetchnęła głośno. –
Właściwie sama nie wiem, po co przyszłam; idiotka ze mnie –
uśmiechnęła się krzywo, wzruszając ramionami. Odwróciła się,
chcąc jak najszybciej stamtąd uciec, ale uniemożliwił jej dalsze
kroki, chwytając ją za rękę.
– Tego nie powiedziałem – zapewnił spokojnie. Zerknęła na
niego niepewnie. Cwaniacka mina ustąpiła, a na twarzy błądził
nieśmiało, delikatny uśmiech. – Wejdź – zaprosił.
Kategoria: Tom Kaulitz
* * *
17.05.2016r.
"Bei dir", Frigid
29. Im ciemniejsza noc, tym ciemniejszy dzień
Próbuję się obudzić. Zamykam oczy i kręcę głową, ale wciąż
jestem w tym samym miejscu.
Czuję, jak ogarnia mnie panika, i to jest ten moment, kiedy na
usta ciśnie mi się pytanie: „Dlaczego?”. Mam już, kurwa, dość.
Dlaczego znowu muszę przeżywać ten dzień? Wolałbym trafić do
jakiegokolwiek miejsca na ziemi.
Tylko nie do twojego mieszkania.
Tym razem już wiem, co nastąpi. I ty także to wiesz, ale teraz
nie masz tej przewagi, którą miałaś tamtego dnia. Miałem
nadzieję, że między nami wszystko się ułoży, a ty – wręcz
przeciwnie. Chciałaś odejść i dopięłaś swego. Wymusiłaś na
mnie obietnicę, za którą ciągle się nienawidzę. Ale nie wiem,
czy ciebie też nienawidzę.
Boże, jak mógłbym cię nienawidzić...
Chciałaś, żebym pozwolił ci odejść. Z miłości;
wykorzystałaś moją miłość, by odejść. Zanim zdążyłem się
zorientować, co planujesz, było już za późno. Łudziłem się
jeszcze, że nie chcesz mnie widzieć przez parę dni, a potem znów
będziemy razem i będę miał szansę, by to naprawić... cholera!
Przecież chciałaś odejść – odejdź wreszcie! Dlaczego wciąż
wracasz? Daj mi spokój!
Daj mi żyć.
Odejdź, Liv.
Nie wiem, co powiedziałaś; jakie to ma znaczenie? Wyczuwam, że
zbliża się koniec mojej wizyty u ciebie. Widzę to po tobie.
Drżysz, unikasz mojego wzroku i przygryzasz nerwowo wargę.
Próbujesz udawać silną, ale tym razem widzę to wszystko: boisz
się. Dlaczego nie zauważyłem tego wcześniej? Podejrzewałem
tylko, że coś się stało... ale teraz jestem pewien: jesteś
przerażona. Tak bardzo bałaś się złamać mi serce? Śmiało...
należy do ciebie. Oddałem ci je, możesz zrobić z nim, co zechcesz
– nawet odrzucić.
Nie mogę tego dłużej znieść.
Uchwyciłem tylko błysk zaskoczenia w twoich oczach, zanim
zamknąłem cię w swoich ramionach. Prawie westchnąłem z ulgi, gdy
wreszcie zasmakowałem twoich ust – teraz, gdy odtwarzam tamte
ruchy, czuję to samo. Tym razem jednak moja tęsknota jest o wiele
silniejsza i powodowana naszym rozstaniem. W dodatku to tylko sen.
Szaleję za tobą tak bardzo, że we śnie wracam do tej chwili. Chcę
znów czuć smak twoich ust i nie przeszkadza mi, że masz
skrzyżowane ręce, które wbijają mi się w brzuch. Wiem, że twój
opór w końcu osłabnie; przecież to już się wydarzyło...
Kategoria: Tom Kaulitz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz