27.06.2016r.
"My Immortal", Beatrice J.
Rozdział XXXI
Była trzecia w nocy, kiedy samochód wjechał do
Berlina. Bill obracał nerwowo w dłoniach małe pudełeczko z
prezentem dla swojej Babette. Żałował, że właśnie w tym dniu
postanowił powiedzieć o wszystkim matce, to właśnie przez to był
teraz zdenerwowany i spóźniony. Nie spodziewał się takiej reakcji
z jej strony. Nie liczył na to, że będzie tym wszystkim
zachwycona, ale miał nadzieję na cień zrozumienia i jakieś
chociaż niewielkie wsparcie. Tymczasem po jego informacji rozpętała
burzę, a potem roztrząsała to wszystko przy świątecznym
stole, nie szczędząc złośliwych uwag na temat jego kobiety, co w
rezultacie było powodem kłótni. Nie pomogło nawet poparcie Toma,
matka stanowczo obstawała przy swoim. Cała rozmowa przeciągała
się w nieskończoność, w końcu Bill stwierdził, że pojedzie
rano. Był zdenerwowany i nie chciał pokazać się u niej w takim
stanie, nie chciał też dzwonić zupełnie nie wiedząc, co miałby
jej powiedzieć i jak się usprawiedliwić. Długo się nad tym
wszystkim zastanawiał, wahał, jednak Tom wytłumaczył mu, że
przecież ona pewnie umiera z niepewności i rozpaczy i, że liczy
się każda godzina.
Jechał
więc do niej w środku nocy. Emocje po kłótni nie opuściły go
jeszcze i przyćmiły całą radość z tego spotkania. Tak tęsknił
i tak czekał na ten dzień, nie przypuszczał, że los zgotuje mu
taką niemiłą niespodziankę. Ale cieszył się, że posłuchał
brata. Może Tom miał rację, że liczy się każda godzina?
Przecież ona nie wiedziała nawet co się z nim dzieje…
Wysiadał
z samochodu spoglądając w jej okna. W salonie spostrzegł nikły
blask światła, który dawały lampki choinki. Może ona naprawdę
nie śpi i wciąż na niego czeka? Poczuł uścisk w żołądku i
ruszył przed siebie. Tylko co jej powie, jak się wytłumaczy z tego
spóźnienia? Było mu przykro, że tak spędzili swoją pierwszą
gwiazdkę. Wszystko przez jego głupotę... Gdyby się jeszcze trochę
wstrzymał z wyznaniem matce prawdy, gdyby powiedział, że ta
kobieta z gali to tylko przelotna znajomość... Ale nie mógł i nie
chciał kłamać, chciał wyznać wszystko szczerze, chciał
powiedzieć jak bardzo jest szczęśliwy... Na swoje nieszczęście
ta, która najlepiej powinna go zrozumieć, nie rozumiała go wcale…
Otworzył
drzwi najdelikatniej i najciszej jak mógł. W mieszkaniu panowała
błoga cisza. Na palcach wszedł do salonu. Nie zauważył w nim
Babette, natomiast jego uwagę przykuł pięknie ubrany i zastawiony
stół z nietkniętą kolacją, a na nim zupełnie wypalone świece z
zastygłym na obrusie woskiem.
Kategoria: Bill Kaulitz, + 18
* * *
26.05.2016r.
"Lost of Love: Nauczyciel", Melodie
1
Dzisiejszy dzień rozpoczął się pięknie.
Szósta rano.
Po pomieszczeniu rozlega się głośny dźwięk budzika, a ja
zostaje wybudzony z pikantnego snu. Otwieram bardzo powoli zaspane
powieki, by choć przez chwilę mieć jeszcze przed sobą postać
pięknej brunetki, która tak sprawnie zajęła się moimi
pragnieniami..
Dobra, oszukuje własnie siebie samego we własnych myślach!
Więc..
Pięknego bruneta, okey? Przyznaję się!
Właściwie, to zabawne, w jaki sposób uświadomiłem sobie moje
preferencje. Było to dziewięć lat temu.
Jako dwunastolatek, chciałem wiedzieć zawsze wszystko o
wszystkim (Wiele się nie zmieniło). Więc nic dziwnego, że również
naszła mnie ochota by zobaczyć te całe "cycki" o których
to starsi koledzy ciągle zawzięcie dyskutowali. A więc.. pojawiłem
się u Diany (Ówcześnie mojej przyjaciółki). Z racji, że
brunetka była zawsze.. pulchną dziewczyną (Nie, żebym coś do
takich miał, co to, to nie!), jej ciało szybko "dorosło"
- co doprowadziło do tego, że miała całkiem pokaźny biust - mimo
młodego wieku. A ja, jako małoletni smarkacz, prawie wymusiłem na
niej, by pozwoliła mi go zobaczyć.
Ale gdy w końcu to się stało.. poczułem niesmak.
Te całe "cycki", wyglądały jak dwa wiszące lizaki
obok siebie! Nic w nich takiego interesującego. Nie rozumiałem, co
w nich było takie.. "wow". Skoro tyle chłopaków tak
bardzo się tym interesowało.
Zwykłe worki, które nie wiadomo na co noszą na sobie kobiety.
No cóż.. w taki sposób, zrezygnowałem z nich, a może
jednak nie było to takie zabawne? Mina taty dziewczynki, gdy nagle
wszedł do pokoju - była zabawna.
Przekręciłem zmęczone ciało na drugi bok, dostrzegając
migoczące światło budzika. Siódma. Cholera!
Kategoria: Twincest
*
"Kampf der Liebe", alex483alien
4.Długo wyczekiwany dzień
3 dni później
Przez 3 poprzednie dni myślałam co będę robiła z
Alanem. Oczywiście przez ten czas otwierałyśmy i zamykałyśmy
z Pam pijalnie. A to tylko i wyłacznie przez ta glupią blondi i jej
problemy. Przez to wszystko nic konkretnego nie
wymyśliłam. Do tego przesadzała mi w tym myśl ,że może
przyjechać z nim ta laska. Nie zniosę jej widoku. Prędzej
to ja ją zabije niż będę patrzeć się jak go
przytula całuje. Fuj na samą myśl mnie skręca. Chociaż
może zamiast ją zabijać tak od razu zabawie sie trochę. Będę ja
torturować! hahahahhhaha. Ta myśl mnie bardzo cieszy. To będzie
piękne. Eric nalewno nie będzie miał nic przeciwko. Może nawet
użyczy mi swojej piwnicy,która znajduje się w "Fangtasii".
Są tam wszystkie niezbędne rzeczy potrzebne do tego rodzaju zabawy.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie mój stwórca
-Lara z czego się tak śmiejesz ?-Zapytał się Eric
-Rozmyślałam o tym co zrobię jak przyjedzie z tą laska tu dziś
- I do czego doszłaś? Napisałaś mu ,że mam jej nie zabierać
?
- Że za nim ja zabije to będę ja torturować. I owszem
pisałam mu ,ale wiesz zawsze może tego nie posłuchać
- Coś mowie cie o torturowaniu beze mnie ?- Spytała
się Pam trzymając w reku Czystą Krew
-Eric pytał się mnie z czego się śmieje to mu
powiedziałam ,że jakby Alan jednak woził tą dziewczynę to
będę ja torturować a później ją oczywiście zabije.
- Oh to bardzo dobry plan Lara -Pam
-Córko masz racje. Mam nadzieje ,że jednak posłucha ciebie i
jej nie zabierze. Ja jadę do Ann. Wrócę jeszcze dziś. Pam pilnuj
jej ,żeby nie narobiła czegoś- Eric
-A co ja mam narobić?
- Na przykad uwięzić i torturować tą dziewczynę. Możesz to
zrobić ,ale rozegramy to po mojemu. Zrozumiano ?
-Tak.- Po moich słowach mój stwórca wyszedł
z salonu.
-To co wymyślałaś to bardzo dobry pomyśl. Skorzystamy na
nim wszyscy. Wiesz o której ma tu być Alan ?-Pam
-Nie mówił mi. Eric wspominał mi coś ,że będzie miał
gotowe jedzenie. Takie wiesz ugotowane Skąd on to weźmie?
-Chyba Ann poprosił ,żeby coś ugotowała. W sumie nie wiem po
co skro kupiłyśmy pare produktów a w dzień przecież
może coś na mieście zjeść -Pam
Kategoria: Inne
*
"Sucht", Czaki
Rozdział XI
Przyglądałem się
lekko zgarbionej postaci siedzącej przy biurku. Chłopak był tak
pochłonięty, że nie oderwałby się od laptopa, choćbym zaczął
tu walić drewnianą łychą w garnek. Więc czemu miałbym na tym
nie skorzystać? Zamknąłem za sobą cicho drzwi i już po chwili
gnałem ulicami miasta do pobliskiego supermarketu. Stwierdziłem, że
o wiele lepszym rozwiązaniem będzie zostanie w domu. Czyż nie
najlepiej świętuje się we dwoje przy świecach i dobrej lampce
wina? W małym, przydrożnym sklepiku znalazłem wszystkie potrzebne
składniki do romantycznej kolacji: mięso, makaron, ale również
świeczki oraz pachnące, wysuszone płatki róż. Kiedy ponownie
zerknąłem do Billa, ten dalej siedział przed komputerem i uparcie
wciskał kolejne literki. Mimo iż nie starałem się być cicho,
kiedy dałem mu buziaka w policzek, jego ciało od razu podskoczyło.
- Straszysz mnie – wymamrotał pod nosem, odwracając się w
moją stronę. Światło bijące od ekranu marnie rozświetlało
pomieszczenie, ale może to przez nie twarz chłopaka z bliska
wydawała mi się jeszcze piękniejsza.
- Za ile skończysz?
- Nie wiem. Na razie czytam jak się skręca blanta – powiedział
jak gdyby nigdy nic i wskazał brodą na ekran. Że co proszę?!
Skręca blanta? On jakiś poradnik robi dla początkujących
narkomanów? Myślałem, że jego misją jest powstrzymywanie od,
bardziej lub mniej świadomego, wstrzykiwania sobie tego gówna do
żył, palenia, połykania, czy nawet wkładania pod powiekę, bo
podobno tak szybciej zaczyna działać.
Kategoria: Twincest
* * *
25.05.2016r.
"You were supposed love me", Pauline Ka.
Rozdział XI
Czułem jego usta na swojej skórze. Spragnione, dążące do celu
bez skrępowania, nie pozwalające wykonać jakiegokolwiek ruchu.
Byłem bezwolny jak marionetka, poddawałem się każdemu muśnięciu
jak udręczony abstynencją alkoholik. Teraz należałem do niego...
Byłem tylko jego. On mnie miał, nikt więcej. A mój masochistyczny
duch rozpływał się pod dotykiem jego palców jak topniejący wosk
w świecy.
Chyba zwariowałem. Całe moje życie zawęziło się do
tej niewielkiej przestrzeni między nami.
Tylko, kurwa, dlaczego tak łatwo się poddawałem? Dlaczego nie
potrafiłem wyznaczyć między nami granicy? Czy byłem już takim
emocjonalnym degeneratem? Nie… Ja kochałem. Kochałem całym sobą
i mimo upływu czasu, nie potrafiłem przestać. Nie chciałem
przestawać.
Kiedy odszedł, krucha konstrukcja stabilności jaką miał mój
umysł, zawaliła się. Moim niebem wstrząsnęła burza z piorunami;
srebrne języki lizały moje rany, elektryczność przeszywała mnie
na wskroś nie pozwalając sercu pracować. Zatrzymywało się, biło
szaleńczo, umierało, wybijało leciutki, prawie niewyczuwalny rytm.
Moje oczy straciły wzrok, moje uszy przestały słyszeć, moje serce
było puste. Wypełniła je czerń, pustka. Zadomowiła się w nim,
odebrała mi… Właściwie, czemu znowu się nad sobą użalam?
Poniekąd to moja wina.
Nie potrafiłem sprawić, aby kochał tylko mnie, chciał tylko
mnie.
Szukał dla siebie czegoś lepszego, nie chciał żyć z
popieprzonym małolatem, który z nienawiści do samego siebie,
niszczył i jego. Więc zostałem sam.
Sam ze swoim bólem. Sam ze swoimi problemami. I jako samotny
człowiek musiałem nauczyć się żyć.
Pech chciał, że nijak mi się to nie udało, a za fasadą
uśmiechu skrywałem człowieka obdartego z życia. Pokruszonego jak
kawałki szkła po zderzeniu z pięścią rozjuszonego wojownika.
Kategoria: Twincest





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz