Nowości w tym tygodniu! (13.09 - 19.09.2015r.)

19.09.2015r.



"Serre moi fort", Millie

Par hasard

- Wybacz, Lilly, ale co ty bredzisz? – usłyszała po drugiej stronie poddenerwowany głos Toma. – Chcesz mi powiedzieć, że Bill ma romans z minimum pięć lat starszą od niego panią psycholog z Hamburga, a ty lecisz tam, żeby… No właściwie to po co? Po co, Lilly? Po pierwsze, nie wierzę w żaden jego romans, a po drugie, nawet jeśli, to po cholerę chcesz się jeszcze na siłę pakować w jego sprawy, podczas gdy on tego wcale nie potrzebuje i dobitnie daje nam o tym znać?
Lilianne nawet nie zwróciła uwagi na słowa Toma. Od pięciu dni od tego pomysłu próbowała ją odwieść Maia. Bezskutecznie. Tom także nie był w stanie jej powstrzymać. Podjęła decyzję i zarezerwowała lot. Musiała, po prostu musiała dowiedzieć się wszystkiego.
- Lecę w piątek – rzuciła, co wywołało w Tomie jeszcze większą złość.
- Lilly, do cholery! Czy ty siebie słyszysz?! Na jakiej podstawie wysuwasz takie wnioski? Przecież ten numer to mógł być czysty przypadek! 

- Jasne, numery wylaszczonych, cwanych trzydziestek przez przypadek wpadają do kieszeni dżinsów bogatych facetów.

Kategoria: Bill Kaulitz


*

17.09.2015r.



"Serre moi fort", Millie

Poubelle


Jak długo można odwracać głowę, słysząc jego imię? Jak długo można oglądać się za każdym mężczyzną pachnącym choć odrobinę podobnie do niego? Jak długo można pamiętać melodie nucone przez niego do snu? Jak długo można tęsknić za tym, co bezpowrotne? Jak długo można kochać kogoś, kogo już nie ma? Jak długo można żyć, będąc pozbawionym serca?

Pierwszą jego rzeczą, jakiej pozbyła się ze swojego życia był flakonik jego perfum, które każdego ranka i każdego wieczoru rozpylała w domu, kiedy Bill był w trasie. Teraz, gdy z dnia na dzień utwierdzała się w jego odejściu, a szanse na jego powrót uznała za znikome i postanowiła w końcu zacząć usuwać go ze swojego otoczenia, od tygodnia niemal całymi dniami wpatrywała się w prostą buteleczkę z żółtawą cieczą, którą zabrała z łazienkowej półki i ustawiła na szafce nocnej obok łóżka. I nie mogła. Nie mogła ani jej wyrzucić, ani znów zacząć jej używać. Nie potrafiła mieć go ani więcej, ani mniej. Bo przecież już do niego nie należała i nie powinna nim pachnieć, ale jednocześnie był jej tak bliski, że nie umiała tak po prostu pozbyć się go ze swojego życia. Wiedziała tylko, że musiała to zrobić, tak jak on pozbył się jej. Dopiero po codziennych kilkugodzinnych walkach z samą sobą, zdecydowała wrzucić tę nieszczęsną buteleczkę wspomnień do pojemnika na odpady, co miała nadzieję, że powstrzyma ją w grzebaniu tam, w razie gdyby się rozmyśliła. Ale się nie rozmyśliła. Poczuła za to, jak wraz z flakonikiem lądującym na dnie kosza, spada z jej barków ten nieprzyjemny ciężar. I była z siebie dumna.

Kategoria: Bill Kaulitz

***

16.09.2015r.


"Deine augen sagen alles", Mia



,Małe rzeczy przynoszą największą radość' ~ 002.


- Niestety, nie mogę. - westchnął, odkładając papier. Mężczyzna po przeciwnej stronie uniósł swoją prawą brew w geście zdziwienia. Poprawił się na krześle, skupiając swoje piwne oczy na mężczyźnie. - Nie mogę zostawić córki.
- Córki? 
- Tak, córki. Nie mógłbym ją zostawić samą w domu. To jednak nadal nastolatka. - Siwowłosy facet rzucił mu zainteresowane spojrzenie, po chwili kręcąc głową.
- Walter, nie interesuje mnie co zrobisz z twoją córką, o której pierwszy raz z życiu słyszę, ale masz towarzyszyć chłopakom w ich trasie, nawet jakbyś miał wziąć dziecko ze sobą. Bo nie po to, to wszystko, by teraz jechali po całym świecie sami, jesteś ich pieprzonym Menadżerem! - odparł spokojnie, podnosząc ton na ostatnich słowach zdania. Po chwili opuszczając pomieszczenie. Skrzywił się, opadając na sofę. 
- Świetnie, po prostu zajebiście - mruknął sam do siebie. 

***

Siedziała w swoim pokoju, skupiając wzrok na starych zdjęciach, znalezionych godzinę wcześniej na strychu. Najprawdopodobniej, za czasów gdy jeszcze jej mama tworzyła związek z Jack'em. 

Wyglądali na szczęśliwych

Kategoria: Tom Kaulitz


*

"Sąsiedzi"



Odcinek 16


Po lewej stronie leżały dwa czarne worki, które przykrywały czyjeś zwłoki. Oboje wpatrywali się w to miejsce, jakby oniemieli. W pewnym momencie podszedł do nich policjant.
-Proszę tu nie podchodzić.- Powiedział.
-W jednym z tych samochodów prawdopodobnie jechał ojciec mojego dziecka! –Wykrzyczała Rosie, a po jej policzkach popłynęły łzy. Policjant popatrzył na nią, jakby chciał jej coś powiedzieć, ale nie umiał. Natomiast Bill czuł, jakby zastygł. Chciał powiedzieć Rosie, że to na pewno tylko podobny do samochodu Jacka pojazd i, że Jack na pewno jest gdzieś cały i zdrowy. Ale prawda wydawała się być zupełnie inna.
-Nie mam dla pani dobrych wiadomości.- Rzekł do Rosie policjant. Ta natomiast, traciła nadzieję, że Jack żyje.- Wszystkie ofiary wypadku, które tu znaleźliśmy… nie żyją. Przykro mi.
-Nie!! Nie!! –Krzyczała Rosie. Bill, który przez cały czas stał obok niej, przytulił ją mocno.
-Musi pani niestety zidentyfikować ciało.- Powiedział policjant. Bill spojrzał na niego z wyrzutem.
-Czy nie widzi pan, w jakim ona jest stanie?- Zapytał Bill ze zdenerwowaniem.- Poza tym, ona jest w ciąży. Ciężko ją znosi. I jak pan myśli? Czy nie ma wystarczająco stresu?
-Rozumiem pana, ale niestety, ktoś musi potwierdzić, że zginęła ta konkretna osoba.
-Zrobię to.- Powiedziała Rosie.
-Nie musisz tego robić.- Powiedział Bill.
-Muszę go zobaczyć.

Bill poczuł się bezsilny. Wiedział, że oglądanie zwłok byłego chłopaka będzie dla Rosie czymś potwornym. Nie był jednak w stanie, zabronić jej tego.

Kategoria: Bill i Tom



***

"Bleib zufallig", Rien

Potrzebowała obecności drugiego człowieka jak ryba wody.

Wzdycha i wyciąga z kieszeni paczkę papierosów. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ten nałóg w końcu doprowadzi do tego, że zachoruje na raka, czy inne cholerstwo, ale zwyczajnie nie potrafi przestać. Te krótkie chwile sam na sam z papierosem dają jej wytchnienie. Pomagają się zrelaksować.

Opiera się o białą ścianę i wydmuchuję dym przyglądając się dokładnie kształtowi, który przybrał. Lubi się nim bawić – jest zupełnie jak dziecko, które przygląda się bańkom mydlanym. To również ją uspokaja. Kiedyś nawet próbowała uczyć się tych wszystkich kółeczek, ale potem życie odebrało jej nauczycieli. Każda rozmowa z dawnymi przyjaciółmi była sztywna i rzeczowa, pozbawiona nawet cienia sympatii. Nawet nie pamięta momentu, w którym to wszystko runęło. W któryś dzień po prostu zaczęły wychodzić plotki, jedna po drugiej i trzeba było skonfrontować się z bolesną prawdą. Okazało się, że każdy z tak zwanych przyjaciół miał jakiś ukryty egoistyczny cel, nikt nie starał się z nią zaznajomić z altruistycznych pobudek. W momencie, którym systematycznie zaczęła tracić zamiast zyskiwać kolejni ludzie odchodzili. Nie mieli jednak na tyle odwagi, by powiedzieć jej, co w niej jest nieodpowiedniego, co im w niej przeszkadza. Po prostu znikali. Jeden po drugim. Nie jej nawet możliwości konfrontacji z ich zarzutami, czy ewentualnej obrony. Wiedzieli lepiej. Wydawało im się nawet, że znają ją lepiej od niej samej i osądzali wybory, które znali jedynie z plotek. Powoli i systematycznie niszczyli jej życie. Taki był ich cel. Nie brali pod uwagę jej uczuć, liczyła się jedynie zabawa. Przecież cudownie będzie patrzeć na upadek głupiej kretynki, która ponownie pokładła zbyt wiele nadziei w ludziach, popatrzą z wielką chęcią na jej próby uratowania siebie i swojej godności. Wykorzystamy jej naiwność, fajnie będzie – mówili pewnie, a ona albo była tak w nich zapatrzona, albo tak bardzo się łudziła. Teraz został jej jedynie czarny kot, który bardzo często spoglądał na nią przenikliwie – zupełnie jakby rozumiał i zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. 


Kategoria: Bill Kaulitz


*

"Rysowane marzenia", soul-of-angel

5. I can't breathe. But I still fight. While I can fight.

-Zapomniałam, przepraszam mamo. Musiała zostać w sali na stoliku.
-Okej, nic nie szkodzi. Wrócimy się.
-Naprawdę przepraszam. –spuściła główkę- Chciałam jak najszybciej stamtąd iść.
-Szybko to załatwimy.- pocieszyła ją ciepłą barwą głosu i obie zawróciły na odpowiedni oddział, gdzie najprawdopodobniej została karta wypisu Emily. W windzie na szczęście znów nikogo oprócz nich nie było, co cieszyło blondynkę. Kiedy znów szły oddziałowym korytarzykiem, zimne powietrze tam panujące powodowało u niej gęsią skórkę. Czuła jak bije jej dziwnie serce. Raz szybko, a raz jakby spowalniało. miała już urojenia z tego szpitala, słysząc ciągle jakieś zajeżdżające pogotowie czy biegnący sztab medyczny. Wszystko to słyszała i czuła, lecz nie widziała, i to właśnie przyprawiało ją o większa dawkę strachu.

‘Pociesza mnie fakt, że kiedy będę umierać, zobaczę światło.. bo przecież tak będzie, prawda?

-Poczekaj tutaj, ja pójdę zapytać.
-Okej.- wyciągnęła ręce w przód i namacała sobie wolne krzesło. Usiadła powoli, wnioskując, że siedzi blisko pokoju lekarek, gdyż panował tam nie mały gwar.
-Brown, wołają cię na oiom.- usłyszała krzyk nadbiegającej osoby.
-Co się stało?
-Wypadek, poważny. Potrzebują drugiego anestezjologa.  
-Ofiary?
-Jedna.
-A ranni? Jakieś dane?

-Cztery. Kobieta i mężczyzna w ciężkim stanie, dziecko ma tylko złamaną rękę, a drugi mężczyzna lekko poobijany.


Kategoria: Tom Kaulitz


***


14.09.2015r.

"Kroniki Wiedeńskie", Adeline.


Cztery: Powroty. 

Atmosfera jest bardzo napięta. Bill chodzi nerwowo po studiu, a jego czarne, sterczące na wszystkie strony włosy, podskakują w rytm jego kroków. Powinienem być wkurzony, zdenerwowany, czy coś w tym rodzaju, ale jestem po prostu zmęczony. Kocham robić to, co robię, ale marnowanie czasu mnie przytłacza. Z braku lepszego zajęcia, bezmyślnie uderzam w kilka strun gitary. Nawet dźwięk tych smętnych akordów nie przynosi niczego dobrego, jedynie wibruje w uszach. Zirytowany Bill piorunuje mnie wzrokiem i odkładam instrument. Nie ma sensu podkręcać jego nerwów.
Gustava bawi to wszystko. Co kilka minut wtrąca jakąś uwagę, że „Tom pewnie puścił się na panienki”, czy coś w tym rodzaju. W zasadzie byłoby to bardzo prawdopodobne, ale tym razem przegiął. Praca to nie zabawa, nie może sobie tak po prostu odpuszczać, kiedy mu się nudzi. Tym bardziej, że powinniśmy zdążyć na samolot to Hamburga, a wszyscy zebrali się w Wiedniu jedynie tymczasowo. Tylko ja mieszkam w nim na stałe.
Z braku lepszego pomysłu, wychodzimy przed budynek, żeby zapalić. Wciskam zmarznięte dłonie w kieszenie i zastanawiam się, co w tej chwili robi Adeline. Dzisiejszego ranka zachowała się co najmniej dziwnie, ale nie to mnie martwi. Wszystko wskazuje na to, że coś ją gryzie, a nie chce mi tego powiedzieć. Powinienem z nią poważnie porozmawiać, a jak na złość, nie mam na razie okazji.
– Tak w ogóle, co słychać u twojej siostry? – dociera do mnie pytanie perkusisty. Zabawne, że teraz o to pyta.
– Nie mam pojęcia – odpowiadam szczerze, zaciągając się głębiej dymem. – Nie daje znaku życia od tygodni.
– Wiesz co, stary, ja to bym się zaczął martwić, czy ona w ogóle żyje – zauważa.
Kiwam głową, nie chcę rozwijać tego wątku. Przyjaciel uderzył w najczulszą strunę. I ma rację. Gaszę papierosa i zbieram się do ponownego wejścia do studia, kiedy słyszę za sobą jakiś znajomy, damski głos.
– Żyję, o ironio.


Kategoria: Georg Listing 

*

"Cupid Arrow", Cupid arrow





odc.30 „Twoja obecność sprawia, że jestem irracjonalny”

Blond włosy chłopak przymrużył oczy. Blask słońca oślepił go, przez powiewającą na wietrze zasłonę. Odchylił się do tyłu, jednocześnie opierając się na oparciu fotela. Z wielkim zainteresowaniem obserwował każdy ruch szatynki; patrzył jak zwija włosy w niesforny kucyk, okręca włosy i przypina je spinką z tyłu głowy, odkrywając tym samym smukłą szyję, która jakby starała się szeptać do niego, że pragnie pocałunków. Oblizał wargi wyobrażając sobie smak jej skóry – smak grejpfruta, który roznosił się w całym pomieszczeniu. Miał wrażenie, że wszystko przesiąka nią całą, albo ma już złudzenia. Pragnął jej tak bardzo, że wydawało mu się, że mija go nawet idąc w stronę swojej sypialni, na drugim końcu hotelu. Wiedział, że to niemożliwe. Tłumaczył sobie to zjawisko, że to on przesiąkł już tym zapachem, lub ktoś jadł po prostu ten niezwykle gorzki owoc, który od pewnego czasu rozpala go do czerwoności.
Z wielką fascynacją przyglądał się jak obserwuje miasto i uśmiecha co pewien czas do siebie, jakby wspominała najpiękniejsze chwile swojego życia.
Z każdą sekundą jego serce rozrywało się na pół, widząc ją jak krząta się po tych czterech hotelowych ścianach i nie chce ich opuścić. Była zbyt oddana zespołowi, by nie przestrzegać ich prośby. Z wielkim trudem każdego dnia przekonywał Juliett, by wyszła choćby przed hotel, aby odetchnąć świeżym powietrzem, a ona uporczywie otwierała okno, twierdząc, że właśnie to robi. Z uśmiechem na ustach wspominał jak pewnego razu nie wytrzymał, przerzucił ją przez ramię jak worek ziemniaków i zmusił do wyjścia na zewnątrz gmachu. Przez chwilę się dąsała, jednak pod wpływem zimna, wtuliła się w jego tors, szukając odrobiny ciepła. Serce mu zmiękło. Na jej prośbę wrócił do hotelu jak posłuszny piesek.
-Może w coś zagramy? – zaproponowała, przerywając długo trwającą ciszę
Stała nadal wpatrzona w białe miasto, a jej twarz wyrażała tylko nudę.
-W co? – spytał, nie odwracając od niej wzroku


Kategoria: Tom Kaulitz


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz