15.05.2015r.
"Pornografia uczuć", unnecessary
Dziesięć
Mijał dzień za dniem, lecz nie potrafiłam wyróżnić żadnego z nich. Leżałam bez ruchu zwinięta w kłębek i czułam się wydrążona w środku jakby ktoś dużą łyżką wybrał ze mnie to, co najlepsze. Nie czułam się bezpiecznie. Byłam podatna na każdy lęk i kłamstwo. Trwałam w pustym mieszkaniu jak w więziennej celi, czekałam na niego, by przyszedł, zamknął mnie szczelnie w swoich ramionach i przepędził całe zło, ukoił do snu zapewniając, że kiedy się budzę wciąż będzie. Chciałam czuć jego ciepło, kiedy zasypiałam i uścisk dłoni, kiedy trzymał mnie za rękę.
Wbiłam paznokcie w skórę ramion i zacisnęłam zęby. Nie potrafiłam pogodzić się z tym, że odszedł. Nienawidziłam tego całego idealizmu, który nakazywał mu mnie opuścić. Byliśmy całością, nierozerwalną jednością. Bez niego byłam niekompletna.
Czy tak miała wyglądać ta rzeczywistość, w której rzekomo mnie nie krzywdził? Sama w pustym mieszkaniu bez woli życia? Nie chciałam tak żyć. Bez niego w ogóle nie chciałam żyć.
Chwyciłam za telefon i wpatrywałam się w wyświetlacz. Nie zadzwonił. Łudziłam się, że to zrobi. Chciałam się łudzić, bo przecież jego odejściem było dla mnie odcięciem dopływu tlenu. Chciałam go na powrót. Jego zapachu, ciepła i uśmiechu, jakim mnie obdarzał. Chciałam znienawidzonego zapachu papierosów, którym były przesiąknięte jego ubrania.
„Czuję jak mnie zapominasz…”- wystukałam i kliknęłam wyślij.
Kategoria: Bill Kaulitz
*
"Serce nierówne wzrokowi", Reve tte.
14. GOŚĆ GROŹBY...
26.03.2012
Piąty dzień cudownej wiosny, która jak na razie nie planowała swojego odejścia.
Chłopak siedział przy stole i karmił małą jakąś zieloną papką, którą ukochana mamusia przyrządziła
przed kilkoma minutami. Rok... Prawie tyle minęło od wyjścia dziewczyny ze szpitala. Już rok Tom mógł cieszyć się szczęśliwym życiem z ukochaną i ich maleństwem. Już rok nie bał się o jutrzejszy dzień. Od roku był najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem... Miał wszystko na czym zależało mu tak bardzo. Miał koło kogo kłaść się spać i budzić wraz ze wschodzącym słońcem. Miał dla kogo tak po prostu żyć, a mała Amy stała się oczkiem w głowie swojego tatusia, który nie odstępował jej na krok. Nikt się nie spodziewał tego, że Tom tak wpadnie w rodzicielstwo. A jednak gitarzysta był idealnym tatusiem. Gdy tylko mógł zabierał ze sobą małą by mieć pewność, że ta jest bezpieczna.
Amy nie brakowało niczego. Miała wszystko to czego inne dzieci mogłyby tylko pragnąć. Najwspanialsze zabawki i cudowne bardzo drogie ubranka... Tym był wypełniony po brzegi lekko liliowy pokój dziewczynki na trzecim piętrze. Wielkie okno z bardzo dużym parapetem by maleńka mogła bez żadnych problemów usiąść w przyszłości na nim i wspominać swoje wspaniałe lata dzieciństwa. Cudowne białe łóżko z baldachimem stało w prawym rogu, a koło niego tajemnicze drzwi, które prowadziły do mini garderoby dziewczynki, gdzie mieściły się jej wszystkie ubranka i buciki. Wielkie misie i przeróżne zabawki zajmowały większość lewej strony. I do tego cudowny domek dla lalek, którym dziewczynka uwielbiała się bawić wraz z swoją mamą. Catherine siedziała w kuchni i gotowała pyszną zapiekankę dla swojego ukochanego, który zajmował się córką w czarno- białym salonie. Zapachy dobiegające z kuchni były przecudowne, aż ślinka leciała chłopakowi od samego wąchania i myślenia, że jego kobieta stoi tak samotnie i piecze specjalnie dla niego. Wiedział, że ma niesamowite szczęście, że znalazł tak niesamowicie utalentowaną kulinarnie dziewczynę. Zapiekanka była gotowa po jakiejś godzinie, i dzięki bogu mała już spał, więc Tom położył ją do łóżka, a sam zszedł do salonu gdzie była rozstawiona kolacja dla dwojga. Niemal oniemiał. Stół był przykryty czerwonym delikatnym obrusem, a po bokach stały dwie średnie świeczki. Ładnie zastawiony stół dodawał efektów. Dwa kieliszki do wina oraz srebrne sztuce i talerz do kompletu stały ładnie ułożone, tak jak powinny. Każdy na swoim miejscu. Na środku stała wielka, pachnąca zapiekanka, której tak gitarzysta oczekiwał. Tom spojrzał kawałek dalej i za krzesłem dostrzegł nogi przyodziane w cienkie rajstopy. Poszedł wzrokiem ciut wyżej, gdzie ukazał mu się skrawek białego materiału. W końcu nie wytrzymał i spojrzał w górę na swoją ukochaną. Wyglądała tak kobieco, sexy oraz niewinnie w jednym. Włosy miała związany w kok na wysokości szyi, a lekki dekolt w sukience dodawał gracji i atrakcyjności jej jędrnym idealnym piersiom. Automatycznie przygryzł wargę.
Kategoria: Tom Kaulitz,
***
14.05.2015r.
"Deadly psychopath", allein
Pierwszy śnieg.
Idealna okazja do lepienia bałwana oraz urządzenia bitwy na śnieżki. Drzewa w parkach przystrojone były lampkami, witryny sklepowe pełne sztucznego śniegu oraz świątecznych artykułów. Na ulicach mnóstwo dzieci przyklejonych do szyb sklepów z zabawkami. Gdy rodzice próbowali odciągnąć swoje pociechy od wystawy te zaczynały płakać pokazując maskotki, które pragnęły dostać. Mężczyźni przebrani za Mikołajów pozowali do zdjęć oraz nucili świąteczne piosenki spacerując po wąskich alejkach.
Sztuczna radość i pierdolone szczęście. Idealny obrazek z tradycyjnymi potrawami i przystrojoną choinką w tle. Dobrze wszystkim znane melodie, które po tygodniu ciągłego słuchania potrafią wkurwić. Ciągle uśmiechnięte twarze, mnóstwo prezentów, odwiedziny babci, ciasteczka imbirowe i cholerne filmy puszczane tylko w święta. Po Sylwestrze wracało skurwysyństwo i egoizm, które utrzymywały się do następnego Bożego Narodzenia.
Początkowo ten okres był dla mnie wręcz sacrum. Uwielbiałem przygotowania do uroczystej kolacji, stos prezentów pod choinką i wyczekiwanie na pierwszą gwiazdkę wraz z bratem. Był to jeden z niewielu wieczorów, które spędzaliśmy całą rodziną. Ojciec zawsze zjeżdżał z trasy na dwie godziny przed kolacją. Zazwyczaj przywoził nam ulubione słodycze, które zjadaliśmy jeszcze przed posiłkiem. Po naszych szóstych urodzinach spędzaliśmy święta jedynie z mamą, bo tata wyprowadził się od nas. Założył nową rodzinę z jakąś blond suką. Po trzech latach nasza rodzicielka poznała bogatego muzyka, który mieszkał na obrzeżach miasta w luksusowej willi. Do ukończenia przeze mnie i Billa gimnazjum, w święta znów byliśmy we czwórkę.
Później wszystko się spierdoliło. Cała atmosfera tego okresu była dla mnie cholernym obowiązkiem. Nienawidziłem całej sztuczności jaką oferowała nam matka i Gordon. Zawsze organizowali cholernie tradycyjne i idealne kolacje z dużą ilością ludzi.
Kategoria: Tom Kaulitz, +18
***
13.05.2015r.
"Darkness", Chaaya
Rozdział 5
Dzisiejszy dzień mija dość spokojnie. Ogólnie to cały czas siedzę w pokoju i czytam książkę. Nie za bardzo mam ochotę na tą dzisiejszą imprezę, ale już nie mam wyjścia. Podniosłam się leniwie z łóżka i poszłam od kuchni zrobić sobie coś do jedzenia, bo w sumie od rana nic nie jadłam, a to nie za dobrze. Tak, więc zrobiłam sobie kanapki i usiadłam w salonie włączając telewizor. Na moje nieszczęście nic nie było, więc zostawiłam na kanale muzycznym. Byłam sama w domu, więc swobodnie mogłam podgłosić telewizor na maxa . Dochodziła godzina 17, więc postanowiłam iść się umyć. Nalałam do wanny wody z dodatkiem cytrynowego balsamu. Kocham cytrynowe rzeczy. Szampony, balsamy, kremy, lody, ciasta wszystko ! Ale cytryny samej w sobie i w herbacie nienawidzę. Tak, więc, kiedy się już umyłam i z włosami zrobiłam to samo postanowiłam iść się pomalować, żeby nie ubrudzić sukienki. Nie jestem przyzwyczajona do mocniejszego makijażu, ale jakoś musiałam zasłonić pozostałości po siniakach, więc nałożyłam na siebie dwa razy więcej niż zazwyczaj i powiem szczerze, że nie wyglądałam tak źle. Nawet mi się podoba ! Następnie podeszłam do krzesła, na którym wczoraj zostawiłam sukienkę iubrałam ją. Leżała idealnie. Następnym krokiem w moim przygotowaniu były włosy. Minęła spora chwila, zanim wymyśliłam co z nimi zrobić a stanęło na tym, że po prostu je wyprostowałam. Przez cały czas Todi chciał żebym wzięła go na ręce a ja wściekałam się na sukienkę, że jest akurat biała. Jakby nie mogła mieć innego koloru. Ehh pogłaskałam psa i spojrzałam na zegarek 19:30, więc zaraz powinien przyjechać Tom. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy w torebkę i zeszłam na dół. Miałam jeszcze chwilkę czasu, więc pozamykałam wszystkie okna w razie jakiegoś strasznego deszczu czy czegoś podobnego no, bo pogoda lubi płatać figle. Ehh stresuje się powiem szczerze. To moja pierwsza impreza i na prawdę nie chcę wyjść na totalną kretynkę no, bo kurcze to, że lubię się uczyć może, inaczej to, że uczę się, bo " lubię " to zbyt wyolbrzymione słowo wcale nie znaczy, że nie umiem się bawić .. prawda ? Ubrałam na nogi czarne szpilki i stanęłam przed lustrem. Jestem gotowa na serio! Niech Tom już przyjedzie i weźmie mnie na tą imprezę! Jak na zawołanie, gdy o tym pomyślałam poczułam jak ktoś owija swoje ręce wokół mojej talii.
Kategoria: Tom Kaulitz
***
12.05.2015r.
"Preis der liebe", Alice Morrison
Ona - fanatyczka deszczu. Deszczu, który uspokajał. Sprawiał, iż wszystkie problemy spływamy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jego zapach, który koił jej zmysły tak przyjemny i wspaniały. Taka właśnie była Ona - unosząca się trzy metry nad niebem. *
On - idealny w każdym nawet najmniejszym calu. Idealnie pociągający za struny swojej gitary. Pokazujący, że marzenia można spełniać w każdym wieku. Walczący ze samym sobą. Zamknięty we własnym świecie. Taki właśnie był On - żyjący marzeniami.
Jego ręce błądziły po wątłym ciele brunetki co chwilę muskając jej pełne malinowe usta. Dotykał jej drobnych dłoni, gładził delikatnie włosy, które pachniały najlepszymi olejkami. Dotykał ją tak, jakby bał się, ze zaraz jego szczęście odejdzie.
- Kocham Cię. - wyszeptał wprost w jej oczy sadzając ją sobie na kolanach.
- Ja Ciebie bardziej. - uśmiechnęła się delikatnie a jej głowa opadła na klatkę piersiową Kaulitza. Wtuliła się w niego ufnie wdychając ulubiony i tak znany jej zapach, który przyjemnie drażnił jej nozdrza.
Kategoria: Tom Kaulitz
*
"Niekompletny Kaulitz", Mileachnne
5. Things are not always, things are not always how they seem.
Niewielki wyświetlacz znajdujący się nad drzwiami windy wskazywał numer -1, co znaczyło mniej więcej tyle, że będzie musiał stracić kilkanaście sekund, zanim winda wjedzie z garażu na samą górę, gdzie obecnie się znajdował. Mieszkanie na czwartym piętrze jak najbardziej im odpowiadało, bo nikt z sąsiadów nie chodził po suficie, problem był jedynie z szybkim przedostawaniem się z góry na dół. Teraz niewątpliwie nie mógł się tego doczekać i żałował przez chwilę, że nie potrafi się teleportować. Nacisnął raz jeszcze przycisk, otwierający drzwi windy, jednak ta utknęła na drugim piętrze, gdzie pewnie ktoś ją zatrzymał, by uciąć sobie pogawędkę z którymś z sąsiadów.
- Niech to szlag! – mruknął, ostatni raz spoglądając na wyświetlacz, po czym dopadł do klatki schodowej, gdzie z niespotykaną szybkością pokonywał każdy ze stopni. Co dodawało mu energii? Te kilka łyków kawy, czy świadomość, że ukochana kobieta na niego czeka? Sam nie wiedział. Wiedział tylko, że czas niespędzony z nią – jest czasem straconym i mógłby w ogóle nie istnieć. Oczywiście, Bill jak niczego innego, chciał wspólnego życia z Niną, chciał przyszłości z nią, chciał jej na zawsze. Problem tkwił jedynie w postrzeganiu przez nich owego „wspólnego życia”. Ninie potrzebny był do tego pierścionek, później obrączka, biała suknia i inne cyrki. Natomiast Bill oczekiwał tylko jej bliskości na co dzień. Żadnych durnych papierów małżeńskich, czy „złotych krążków” na palcu.
Kategoria: Tom Kaulitz
***
11.05.2015r.
"Dirty veins", Feeling
Rozdział 2
Puste, zasnute smutkiem przedmieścia uśpionego miasta. Dochodziła trzecia nad ranem, kiedy siedząc za kierownicą sporego samochodu w ciszy stał na światłach. Dopadła go nostalgia, pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Wreszcie, po tylu latach życia na wariackich papierach zrozumiał, że mimo wszystko jest odpowiedzialny za innych ludzi, którzy nie są bezpośrednio związani z nim i jego życiem.
Przed oczami miał rzesze fanów z tysięcy zagranych koncertów. Zapłakane oczy, krzyki, omdlenia i błagania. Ile osób, tyle różnych emocji, z którymi nie miał odwagi się zmierzyć. W wirze nawału pracy zagubił powołanie sprzed lat, by uszczęśliwiać siebie i innych. To był najprostszy przykład barteru z tą różnicą, że produktami na wymianę były jego pasja i ich bezgraniczne oddanie.
Mobilizowali go od lat. Wszyscy wokół razem, jak i osobno każda indywidualna jednostka. Był im niezmiernie wdzięczny. Wiedział od zawsze, że ani sobie, ani bratu, przyjaciołom czy współpracownikom nie zawdzięczał sukcesu i splendoru, o których zawsze marzył. To dzieło fanów. Bez względu na to, jak długo byli obecni w życiu każdego z nich. Był im niesłychanie oddany, jednak zbyt bojaźliwy, by się do tego przyznać. Po latach nauczył się wymaganej od ludzi takich jak on, ponadczasowej pewności siebie, która mówiłaby, że tylko on sam, bez niczyjej pobocznej pomocy doszedł do wszystkiego.
10.05.2015r.
"Wygrane marzenia"
Rozdział 8 - " Granice mojej cierpliwości się skończyły ! "
Po naszej wczorajszej wspólnej kolacji czuję się świetnie . Jestem podekscytowana tym , że mogłam chodź trochę bardziej nabyć informacji na temat mojego Toma i również tym , że nauczyłam go nieco gotować . Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego , że nie za wiele wiem o jego przeszłości i rodzinie. Na internecie wiele prywatnych informacji nie ma . Może po prostu jeszcze za wcześnie na takie informacje? Moja podświadomość patrzy na mnie z gniewną miną i burczy :"Ohh czy ty naprawdę jesteś taka głupia? Sypiasz z tym facetem co jest ostatnią ,najważniejszą bazą związku i mówisz że za wcześnie na informacje prywatne ? ".
-Ohhh.-warczę sama do siebie gdyż właśnie się obudziłam . Obok mnie leży mój Bóg , mój kochany piwnooki anioł z niesamowicie doskonałym ciałem . Nie chcę go budzić więc staram się zsunąć po woli i po cichu , lecz moje starania na marne . Jestem kaleką. Tom właśnie patrzy na mnie oczami jak 50 centów , Musiałam za gwałtownie sunąć po pościeli.
-A dokąd to się pani chcę wybrać ? Czyżby mnie pani miała dość ? -przeciąga się nagi do pasa w moim łóżku.Działa to na mnie jak opium a moje mięśnie pod brzuchem zaczynają się zaciskać .
-Ja ciebie dosyć ? nawet mi to przez myśl nie przeszło ,chciałabym spędzać z tobą każdą chwilę poza tym muszę do łazienki. -delikatnie podsuwa się do mnie i zakłada moje pasmo włosów za ucho .
-Ohh jest pani taka słodka i podniecająca - droczy się ze mną i składa wiele pocałunków na plecach .
-Kaulitz nic z tego . -burczę. Puszcza mnie a ja w spokoju wędruję do łazienki . Ohh mój biedny i zagubiony Tom . Na szczęście ma mnie . Jestem dla niego a on jest dla mnie . Po wczorajszej sytuacji źle mi się spało mimo ,iż Tom był przy mnie . Tak ogromnie mi go żal . Wstaję i myję ręce . Zerkam w lustro i widzę pobladłą twarz .Oh aż tak źle ?
Przemywam twarz letnią woda ,wycieram się i wychodzę. Wpadam na pomysł zrobienia śniadania dla mojego Toma . Zakładam podomkę i wędruję do kuchni . Po drodze włączam radio .Z głośników wydobywają się dźwięki Whitney Houston I will always love you .Mruczę cicho pod nosem .Postanowiłam przygotować puszyste omlety z bekonem .Zabieram się do robienia ciasta . W między czasie przygotowuję stół w jadalni. Nakrywam go białym obrusem i stawiam na nim dwa talerze , szklanki ,sztućce ,poranną gazetę oraz wazon z białymi stokrotkami. Gotowe omlety i bekon rozkładam na dwóch talerzach . Zostało mi tylko zaparzenie kawy . Zadowolona idę na górę powiadomić o śniadaniu mojego faceta. Ale chwila. Wstaje w progu a jego nie ma .Rozglądam się po piętrze .Słychać szum wody ach tak .Jest w łazience. Pędzę za nim drobnym krokiem . Pukam do drzwi. Są uchylone .Kiedy wchodzę zastaję Toma owiniętego w pasie w ręcznik. Wygląda bosko i podniecająco.
Kategoria: Tom Kaulitz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz