Nowości w tym tygodniu! (29.03-4.04.2015r.)

4.04.2015r.

"Invaded by you", Rien



To były najłatwiej zarobione pieniądze w życiu. Oni nie wiedzieli wszystkiego, wystarczyło, że ja i Tom weszliśmy w pewien układ.

-Te, Kaulitz – złapałam go za fragment koszulki i wciągnęłam do pustego pokoju. Spojrzał na mnie dziwnie. Potem się uśmiechnął. Uniósł lekko jedną brew i oparł się o ścianę.

-Jak chcesz się ze mną przespać to mi to powiedz otwarcie, a przede wszystkim nie okłamuj Billa. Bo ja wiesz byłbym bardziej niż chętny.

Miałam ochotę zdzielić go w twarz. Zakład, zakład, zakład – powtarzałam sobie w myślach. Pokażę, że potrafię być spokojna. Dasz radę, jasne, ze dasz. Jesteś spokojna, nie działasz impulsywnie, prawda? Policz do dziesięciu, weź głęboki wdech,a co najważniejsze to się uspokój.

-Jest pewien zakład.

Przybrał minę hazardzisty.

-Który mam zamiar wygrać. I ty mi w tym pomożesz.

-Dlaczego ci niby mam w tym pomóc?

-Ponieważ...[...]


Chciałam pokazać, że potrafię, bo wiedziałam, że wybuchnę. Byłam impulsywnym człowiekiem, a nienawidziłam ludzi typu Toma Kaulitza. Żeby uniknąć wsypania się umówiłam się na kawę z Andreasem. Chciałam podpytać o Billa. Wóz albo przewóz. W sylwestra wyznam mu, co czuję. Najwyżej wrócę do Polski. Bez niego nie chcę pobytu w Stanach, dzisiaj sobie to uświadomiłam.
Umówiliśmy się przed domem Kaulitzów.

-Lecisz na niego, prawda? - powiedział, a raczej zadał pytanie retoryczne na wstępie.

-Aż tak widać?

-Nie, nie. Domyśliłem się po prostu. Zresztą...Zabije mnie za to, ale mniejsza. On na ciebie też.

-Nie wiem. Mi powiedział co innego. - zawahałam się, przypominając sobie jego małe wyznanie. - Że owszem zależy mu, ale jak na przyjaciółce, czy tam siostrze. Mniejsza.

Kategoria: Bill Kaulitz


*

"Deadly psychopath"allein


Krew spływająca po otaczających mnie ścianach. Szkarłatna ciecz skapująca z moich dłoni wprost na asfalt. Przerażający krzyk tłukący się bez celu po mojej głowie, powodujący ból. Trzy postacie nadchodzące z oddali. Szybko zorientowałem się, że dwie sylwetki należały do mężczyzn, jedna do kobiety. Po chwili, jakby przez mgłę ujrzałem ich twarze. Mój snobistyczny brat, chłopak, którego wczoraj pobiłem oraz piękna, drobna dziewczyna. Ciemna krew spływała po ich przerażająco bladych ciałach. Zbliżali się do mnie powolnym krokiem, niczym zombie próbujący złapać ofiarę.
Zacząłem się wycofywać, lecz potknąłem się o sznurówki i upadłem na ziemię. Krzyk, który ciągle tłukł się w mojej głowie stawał się coraz głośniejszy i bardziej przerażający.
Poczułem potworny ból rozrywający moje ciało od środka. Próbowałem krzyczeć, lecz głos uwiązł mi w gardle. Zacząłem gorączkowo szamotać się na ulicy, jakbym dostał ataku epilepsji. Pierwszy raz w życiu cholernie się bałem. Bałem się przedwczesnej śmierci z rąk mojego brata i dwóch osób, których nie znałem. Ironią było to, że codziennie pozbawiałem życia wiele osób, które po prostu stanęły w nieodpowiednim czasie na mojej drodze.
Mocny cios w brzuch.
Za nim kolejny i kolejny. Skuliłem się, by moje ciało otrzymywało jak najmniej obrażeń. Bez skrupułów kopali, wyzywali, pluli. Kolejne krwiaki pokrywające moją skórę. Byłem bezradny, poddawałem się im jak lalka. Mogli zrobić ze mną wszystko...
Byłem o mały włos od utraty przytomności. Próbowałem wołać o pomoc, lecz nawet najcichszy jęk nie wydobył się z mojego gardła.
Bolesna śmierć wyciągnęła swoje kościste palce w moim kierunku, zabierając oddech i bicie serca. Wtuliłem twarz w jej dłonie i odszedłem razem z nią...
Obudziłem się zlany potem.

Kategoria: Tom Kaulitz, +18


***

3.04.2015r.

"Obietnice składane krwia", Noelle Kaulitz




Rozdział 9.- Znowu złamali obietnicę. 


-Już sobie idę, nie musisz trudzić się, żeby mnie stąd wyganiać.- z pogardą spojrzałam na jego bladą twarz. Zeskoczyłam ze skrzyni i już chciałam odchodzić gdy znów usłyszałam jego głos.
-Poczekaj, Ne.
-Nie Bill, już wszystko skończone. Daruj sobie przeprosiny, jeżeli po to przyszedłeś, a jeżeli masz choć trochę godności po to właśnie tu jesteś.
-Posłuchaj mnie przynajmniej.
Prychnęłam gardząc jego słowami.
-Wracaj do swojego braciszka i jedzcie dalej szukać swojego ,,szczęścia w życiu''.
-Ty jesteś moim szczęściem w życiu.- wyciągnął rękę w moją stronę a ja cofnęłam się o kilka kroków.
-Ja jestem twoim szczęściem? Ja?! Dlatego złamałeś naszą obietnicę? Tyle razy mi mówiłeś, że będziesz przy mnie na zawsze. Dla tego kazałeś mi wybierać ?! Dla tego wykrzyczałeś mi prosto w twarz, że mi na was nie zależy?!- Krzyczałam na niego a on stał kręcąc przecząco głową.Nie przerywał mi, dał mi się wyżalić.- Dlatego wyjechałeś nawet sienie żegnając?! To wszystko dla tego, ze jestem twoim szczęściem w życiu?! Tyle nocy przepłakałam...
Nie wiem w którym momencie zaczęłam znowu płakać.
-Ne...
-Nie skończyłam!- krzyknęłam a on, aż się wzdrygnął.-Tyle razy mówiłeś, że mnie kochasz...Byłeś dla mnie jak brat!
- I myślisz,że nie ma w tym ani trochę twojej winy?- nie wiadomo skąd pojawił się Tom. Przez chwilę staliśmy w ciszy a ja przeskakiwałam wzrokiem z jednego na drugiego.
-Moja wina jest w tym, ze chciałam zmienić siebie, żeby już nic w żuciu nie stracić? A za to wy odwróciliście się ode mnie! W tym jest moja wina? Myślicie, że chciałabym was zatrzymać tylko dla siebie i wtedy nie moglibyście zostać ,,gwiazdami''? Nawet teraz gdy mnie zostawiliście trzymałam kciuki, żeby się wam udało.-Mówiłam coraz ciszej i bardziej niewyraźnie od histerycznego płaczu.- Proszę idźcie już.Jeżeli sądzicie, ze to moja wina-przeprasza, ale idźcie.
A oni stali ramię w ramię obydwoje przyglądając się w ciszy. Moje serce rozdzierało się teraz na milion kawałeczków i czułam jakby ktoś od środka rozcinał mnie ostrymi brzytwami. Nie mogłam uspokoić swojego płaczu i czułam, że zaraz upadnę. Nie mogłam złapać oddechu i było mi słabo. Opadłam na ziemię opierając się o skrzynię.Założyłam ręce na kolana i płakałam w nie jak małe dziecko. Tak jak się spodziewałam po obu stronach mnie znaleźli się chłopcy.

Kategoria: Bill Kaulitz


*

"Dirty veins", Feeling





Wirujący świat był wszędzie. Niska brunetka stała między tłumem ludzi, nie rozumiejąc, co się dzieje. Stroboskopy, podbite basy w głośnikach, mózgojeby miotające się wokół niej. Wszyscy naćpani. Wszyscy, którzy tam byli nie mieli pojęcia, na czym polega życie. Również szesnastolatka, tak bardzo łaknąca dorosłości, gubiła się w swoim życiu.
Byle było.
Byle ścieżka.
Byle kopnęło.
Nieważne co.
Cokolwiek.
Mefedron.
Amfetamina.
Meta.
Koka.
Grzyby.
Opiaty.
Makówki.
Ile to trwało? Nie miała pojęcia. Dzień, miesiąc? Rok? Jak długo? Zbyt długo, by był czas na reakcję. Ona nie oczekiwała niczego. Robiła to tak, jak oni. Jak On. Wierzyła, że to, co widziała, było prawdziwe.
Autorytet zanikł? Czy nie było go wcale? Może nie istniał.
Każdy nowy znajomy to człowiek spod ciemnej gwiazdy. Każdy podejrzanie wyglądający. Każdy dziwny. Nie obchodziło ją to. Musiała dostać to, czego potrzebowała. Kurwa, przecież nic nie było ważniejsze.
Ostatnie pieniądze przelatywały jej przez palce.
Forsa – koks.
Forsa – piguła.
Forsa – top.
Forsa – odpał.

Kategoria: Tom Kaulitz


*

"I've got nothing left to lose", Freiheit


002.

Pustka. Nie wiedziała co się z nią działo. Tak nagle mocno szarpnęło ją serce, usłyszała tylko jego głos. Gdyby Bill odebrał tego pieprzonego telefonu, teraz nie musiałaby płakać w poduszkę. I on nie był sam, słyszała ją...
Była zdeterminowana, chciała mu pokazać, że może więcej gdy nie ma go obok. Starczyło tylko, że usłyszała jego głos i opadła z sił... A dzisiaj byłby ich dzień. ICH nie Taylor i Toma, tylko ich. Wydawało jej się, że razem tworzyli jedność. 
*

Nie mógł się uspokoić. Czuł się jakby ktoś kopał go w żebra. Dwudziesty drugi lipiec - dziś mijałaby ich czwarta rocznica. Chciał wiedzieć czy ona pamięta, czy też płacze i myśli o nim tak często jak on o niej. Jak co on czuł? Czuł wstręt do samego siebie, znudziła mu się. Tak, znudziła i dlatego ją zostawił, chociaż mocno wryła mu się jej obecność w życie. Miłość? Nie. Miłość się nie nudzi. Trzy lata - tyle wytrzymał, dając jej fałszywą otoczkę szczęścia. Robił to bo wiedział, że ona rani tego, którego nie powinna. Dążył do tego by unieść ją wysoko i upuścić. Przykładał się do tego by to wszystko było zrobione perfekcyjnie. Kolacyjki, kwiatki i inne pierdoły, wszystko było tak banalne i tandetne, ale ona łaknęła tego co raz bardziej. 
Łzy, które wypływają z jego oczu są oznaką tego, że jest dupkiem. Dlaczego on do cholery żałuje?! Przecież robił to dla dobra drugiej osoby! Pieprzyć to wszystko...

Kategoria: Tom Kaulitz


*

"ScheiB liebe", Wikki Nikki


17. Wszystko będzie dobrze...

- Wynoś się stąd! Nie chcę cię widzieć! - zaczęłam krzyczeć na mojego byłego chłopaka. Mimo protestów podszedł do mnie i przytrzymał twarz. Spojrzał mi głęboko w oczy i włożył w dekolt karteczkę. Następnie wyszedł bez słowa, 
Jak ja go nienawidzę...jednak jego dotyk. Tęskniłam za nim. Zapach i te oczy.... jak mogłam o tym zapomnieć. 
Oczy w których się zakochałam...były tu
Nie widziałam ich od dłuższego czasu, a dawno nie było w nich takiego blasku
Takiego uczucia...
Nicole, dziewczyno! On cię zdradził i porzucił...
Przez niego się prawie zabiłaś. On jest zabójcą.
Pomasowałam twarz rękoma i wróciłam na ziemię. Wyjęłam karteczkę z biustonosza i chciałam ją przeczytać, jednak bałam się.
Bałam się prawdy. Możliwe, że na tym papierku są zapisane słowa, przez które tu jestem
Nie kocham cię... 
Trzy słowa... 
Trzynaście liter... 
A ból do końca życia 
Jak on mógł cały czas kłamać? Mówił, że jestem dla niego wszystkim, że mnie nie zostawi... co się ze mną dzieje? 
To wszystko strasznie mnie zmieniło. Ten niby związek, był pomyłką. Byłam jego zabawką... lalką. 
Poniżył mnie, zaczął przebierać, ignorował, przychodził jedynie jak chciał pobzykać... a to gówniarz. Prawdziwi mężczyźni nie bawią się lalkami.
Oparłam się o poduszkę,a łzy zaczęły lecieć szybciej.

Kategoria: Tom Kaulitz

*

"Zwei unterschiedliche und doch ahnliche welten"


Rozdział XVIII

Odkąd moja siostra wróciła do Polski, dom wydaje mi się taki pusty. Kiedy wstaję rano nie słychać krzątającej się po domu Justyny, zapachu jajecznicy o poranku, którą zawsze przygotowywała mi Dżasta, nie mam z kim się przez bywać o byle jaki powód mego niezadowolenia. Bardzo za nią tęsknie. Ta pustka coraz bardziej mnie przytłacza i dołuje Tego dnia postanowiłam zadzwonić do niej jednak jej komórka jak zawsze była wyłączona. Może to przez różnicę czasu jaka nas ograniczała no przecież Justyna ma bardzo mocny sen i choćby się paliło, waliło to nic ją w nocy nie obudzi. Tego dnia nie miałam nic ciekawego do roboty, oprócz spędzenia czasu z niesfornym Tomem, który mimo, iż zgrywa twardego to jednak tęskni za swoim bratem. Nie dziwie mu się w cale. Choć Bill od czasu do czasu da mu jakieś znaki, że żyje, a Justyna chyba o mnie zapomniała. Nie raz mam wrażenie, że moja bliźniaczka wcale nie liczy się z moimi uczuciami, z tym, że martwię się o nią. Jestem ciekawa jak się czuje, ale ilekroć dzwonie do niej to albo ma wyłączony telefon, albo jest poza zasięgiem lub nie ma czasu i nie odbiera. Patrzyłam na wyświetlacz telefony z nadzieją, że może zadzwoni, przyjdzie jakiś SMS, jednak nic podobnego nie miało miejsca. Po dłuższej chwili odłożyłam telefon na półkę. Leżałam i patrzyłam w sufit, aż nie zadzwonił telefon. Mając nadzieję, że może to Justyna zerwałam się i jak najszybciej złapałam komórkę. Spojrzałam na wyświetlacz, dzwonił Tom. Z jednej strony ucieszyłam się, a z drugiej zaś smutna. Wzięłam wdech i przesunęłam palcem po wyświetlaczu, odbierając tym samym telefon.
-No hej- Powiedziałam mieszanym głosem, próbując ukryć posmutniały ton mojego głosu.

Kategoria: Bill i Tom Kaulitz


***

1.04.2015r.

"Miłość z Las Vegas", Ka.




=> => => 6 kwietnia 2012, Las Vegas


Dlaczego to prawda jest tym, co tak usilnie pragniemy ukryć przed światem? Skrywamy ją w sobie, wciskając w najdrobniejsze zakamarki swojego umysłu z nadzieją, że tam będzie bezpieczna. Jesteśmy pewni, że będziemy w stanie ochronić ją przed ujrzeniem światła dziennego. I zapominamy o tym, że ona wcześniej, czy później i tak wychodzi na jaw. Nigdy się nie spieszy, jest w stu procentach cierpliwa i wytrwała. Możesz udawać, że nie istnieje, lecz nigdy jej nie oszukasz. Przekonujesz się o tym za każdym razem, ale mimo to wciąż próbujesz z nią pogrywać. Nieważne, jakie masz intencje. Nawet te najlepsze, odwrócą się przeciwko tobie. Czasem nawet nie masz na to żadnego wpływu. Bo wrażenie, że masz wszystko pod kontrolą jest tylko złudzeniem. Prawda jest nienamacalna, nie uwięzisz jej w klatce. Jest wolna i otacza cię z każdej strony. Nigdy nie odchodzi, ale dociera do ciebie kiedy zechce bez względu na twoją wolę.

Czuła się, jak dziecko przyłapane na kłamstwie. Jak mała dziewczynka, która zrobiła coś złego i nie przyznała się do tego przed rodzicami. A od kilku ładnych lat była już dorosła. Dorosła i odpowiedzialna za cudze życie. Przynajmniej tak jej się wydawało, bo gdy tego dnia zetknęła się ze swoją rodzicielką, to jakby cofnęła się do czasów, gdy była jeszcze nastolatką. Już żałowała, że w ogóle zdecydowała się przyjeżdżać w ten weekend do Vegas. Mogła po prostu zostać z Tomem i pożyć jeszcze kilka chwil w błogiej nieświadomości. To byłoby dla niej dużo lepsze niż wysłuchiwanie pretensji i kazań ze strony matki. Krew w niej wrzała z każdym kolejnym słowem, które padało z jej ust. Zaciskała dłonie i zęby, by tylko nie wybuchnąć. Sytuacja powtarza się po raz wtóry. To niemal jak deja vu. Różnica polega na tym, że powód był inny. Nie miało to jednak dla niej, w tym momencie, żadnego znaczenia. 


Kategoria: Tom Kaulitz


*

"Sidła Miłości", Dee

25.



Słońce znacznie zmieniło swoje położenie, gdy uczyłam Kaulitza gry na fortepianie. Szczerze powiedziawszy, to zdziwiłam się, że potrafi być taki cierpliwy i ochoczy do pracy. Z tej strony go nie znałam, właściwie to znam go z bardzo niewielu obliczy. I najwyraźniej zbytnio mi to nie przeszkadza.
Skrzywiłam się, kiedy Tom ponownie spróbował zagrać kawałek utworu. Wyprostowałam się, tłumacząc mu, co robi źle:
– Zbyt mocno naciskasz klawisze. Musisz to robić delikatnie. O tak – Zademonstrowałam mu cały ruch ręki, jaki powinien wykonać, co spowodowało, iż instrument wydobył z siebie cichy i czysty dźwięk. – Widzisz?
Kiwnął lekko głową na znak, że rozumie, o co mi chodzi.
W tym momencie czułam się, jakbym była starsza od niego. Zupełnie nie wiem, dlaczego mam takie wrażenie. Może to dlatego, że nie jest taki rozgadany i uważnie słucha tego, co mam mu do powiedzenia.
Ponownie pokręciłam głową – tę czynność powtarzałam tak często, że już szyja zaczynała mnie boleć – tym razem śmiejąc się cicho.
– Opisz mi to tak, żebym w końcu mógł to sobie wyobrazić i dobrze zagrać – poprosił, ale zaraz potem dodał kąśliwie – a nie pokazujesz i myślisz, że ot tak sobie to zapamiętam.
– Najwyraźniej musisz mieć wszystko wyłożone jak na dłoni, bo inaczej mózg ci się przegrzewa – odpowiedziałam wyniośle, siląc się na mniej ironiczny ton, niż ten w mojej głowie.
Wydął wargi, zacisną palce, lecz nic nie powiedział. Uniosłam zaciekawiona prawą brew. Chyba bardzo mu zależy na nauczeniu się gry na klawiszach, skoro nawet nie ma ochoty się ze mną podroczyć.
Szturchnęłam go z lekka w bok.
– No już, słuchaj mnie – powiedziałam, gdy na powrót zainteresował się moimi radami. – Twój dotyk musi być naprawdę delikatny, jakbyś się bał, że połamiesz sobie palce, co jest bardzo możliwe przy takiej grze jak twoja. – Moje dłonie zawisły mad białymi zębami czarnego rumaka. Zaczynając cicho grać, instruowałam dalej Toma – Nie możesz dociskać klawiszy do końca, to niszczy ogólny wydźwięk instrumentu. Wyobraź sobie, że…
Że co? Co by mu opisać, by lepiej wpadło mu to do głowy? Coś niebanalnego, wpływającego na zmysł dotyku. Damn, trudno jest coś takiego wymyślić.
Zawiesiłam się z otwartymi ustami, po czym, wiedząc już, jak powinnam dalej postąpić, odchrząknęłam, by do końca wybudzić się z chwilowego transu.


Kategoria: Bill i Tom Kaulitz


*

"The last chance story", Ella Braun


Rozdział 26

Długo zastanawiałam się nad całą tą sytuacją. Właściwie nie miałyśmy nawet konkretnego punktu zaczepienia, bo tak naprawdę żadna z nas nie mogła przewidzieć, gdzie Matt obecnie się znajduje. Los Angeles było jednak ogromnym miastem i już samo to, że jego powierzchnia liczyła sobie 1302 kilometrów kwadratowych robiło wrażenie. Nie było, więc szans, by w takim gąszczu, którego notabene sama dobrze nie znałam, znaleźć cokolwiek.
Widziałam po swojej przyjaciółce, że była przerażona, a mnie do szału doprowadzał fakt, że w żaden sposób nie mogłam jej pomóc. I chociaż nie rozmawiałyśmy o tym więcej – ja i tak wiedziałam, że to wszystko nie skończy się zbyt dobrze. Musiałam coś wymyślić. Musiałam jej pokazać, że jestem silna za nas dwie i na pewno nie pozwolę jej skrzywdzić.
Kolejnym problemem stał się znaleziony szczeniak. Tom mówił, że byli z nim u zaprzyjaźnionego weterynarza i nawet porozwieszali ogłoszenia, ale kiedy po prawie trzech tygodniach telefon wciąż milczał – odpuścili. Mało tego, po feralnej kąpieli w lodowatym oceanie gitarzysta bardzo poważnie się przeziębił i chłopaki musieli przerwać nagrywanie płyty, ponieważ bez głównego producenta nic by nie wypaliło.
Zrobiło mi się go strasznie żal, bo jakby nie patrzeć wskoczył tam z mojego powodu. Gdybym tak nie panikowała, może teraz znowu siedziałabym z nim na molo...
W czwartek, dwudziestego szóstego września postanowiłam się trochę zrehabilitować. Nadarzyła się ku temu okazja, gdy Bill dzień wcześniej zadzwonił do mnie potwornie marudząc, że „umiera z nudów, bo jego brat schodzi na gruźlicę”. Nie powiem, że mnie to nie ruszyło, chociaż doskonale wiedziałam, że na pewno standardowo dramatyzuje. A jednak już o dziewiątej byłyśmy z Ev na Bellagio Road. Swoją drogą ktoś miał niezły tupet, skoro nazwał ulicę tak samo, jak jedno z największych kasyn w Las Vegas. Właśnie, Vegas... Nigdy w życiu tam nie byłam, a gdybym mogła, zrobiłabym wszystko, by zobaczyć to miasto.
Stojący na progu Bill rozpromienił się na nasz widok tak bardzo, że przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, czy to przypadkiem nie on zażywał jakieś leki.
– Cześć dziewczyny! – wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby i klasnął w dłonie. – Kuchnia jest do twojej dyspozycji Liza, a ciebie, piękna, zabieram na spacer. – jego długi palec wystrzelił w stronę blondynki, zatrzymując się dosłownie kilka minimetrów od jej twarzy. Spojrzałyśmy na siebie w tej samej chwili i wybuchłyśmy głośnym śmiechem.

Kategoria: Tom Kaulitz

***
29.03.2015r.

"She found me first", Feeling


Rozdział 9: Stary Tom




Wielu z tamtych zna mnie jako spokojnego chłopca 
Który czasem zmieniał się w opornego gościa 
Tłumił emocje, bazgrał mury 
Wtedy nikt nie umiał nic zrozumieć z mej natury


Zapach wnętrza dawnego samochodu przyniósł mu niespodziewany spokój. Był sobą, był wyciszony. Mógł słuchać starego niemieckiego rapu, przeklinać i zajadać się ulubionymi żelkami kupionymi na drugim końcu miasta w sklepie z europejskim jedzeniem. Udało mu się zatrzymać w czasie, kiedy nie musiał pracować pod presją, muzyka była jego autorskim projektem, napisana wspólnie z resztą zespołu. Miał przez to wrażenie, że w aucie jest rok dwa tysiące siódmy, a wszystko poza nim to odległa przeszłość w innej galaktyce, zbyt barwna, zbyt tłoczna, by na dłuższą metę umiał się w niej odnaleźć. Nie przestrzegał prędkości, nie patrzył na pieszych czy światła, jeżdżąc w amoku jak wariat. Co kilka minut jedynie zerkał na wskaźnik paliwa – w baku dzięki Bogu była jeszcze spora ilość paliwa.

Zdał sobie sprawę, że przez te wszystkie lata spędzone tutaj właśnie tego mu brakowało. Nieudawanej naturalności, bycia sobą czy po prostu  chwilowej ucieczki w samotne chwile w kabinie samochodu. Od przyjazdu do Los Angeles nie musiał być tak zabieganym. Nie musiał uciekać od Paparazzich, bo byli czymś zupełnie normalnym. Tylko Bill zasłaniał twarz, chcąc tym samym przyciągnąć uwagę zdziczałych pismaków. Nie było wywiadów tak często jak w Niemczech. Nie było piszczących fanek na ulicy, gdy któraś w grupce zauważyła ich samochód na światłach. Nie można było wyjść z sesji zdjęciowej, kiedy fotograf denerwował go do czerwoności. Stał się szary wokół tabunu innych sławnych ludzi. A przecież zawsze miało być tak, że to właśnie jego zespół był na szczycie. Nie było ogromnych koncertów na wielkich halach. Nie było chmary ludzi śpiewających ich pierwszy, pionierski w niemieckiej muzyce singiel. Nie miał już wrażenia, że jest najważniejszy, kiedy idzie ulicą. Nie było już szalonych wycieczek dziewczyn pod ich dom. Nie było zapchanej skrzynki na listy kopertami, maskotkami, które Bill tak dzielnie chomikował w piwnicy. Zawsze chodziło przecież o rock and roll. Zawsze chodziło o splendor. O szalone koncerty, uśmiechy tych wszystkich dziewczyn, kiedy kolejno każdej patrzył w oczy. To go tak bardzo satysfakcjonowało. Że mógł dawać innym szczęście, przy okazji samemu go trochę zaczerpnąć. Nie odnajdywał się już w tym życiu, które dane było mu prowadzić. Potrzebował powrotu.


Kategoria: Tom Kaulitz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz